W lecie mają chłodzić, w zimie ogrzewać. W innowacyjnych przystankach autobusowych w Rzeszowie w zimie pasażerowie jednak marzną. ZTM twierdzi, że to chwilowy problem.
„Przy -15 stopniach miałem wątpliwą przyjemność oczekiwać na autobus miejski na jednym z supernowoczesnych podgrzewanych przystanków wybudowanych za grube pieniądze. Niestety, wygląda na to, że funkcja ogrzewania na tych przystankach nie działa” – twierdzi Czytelnik Rzeszów News. Taka sytuacja spotkała go we wtorek na placu Wolności.
W Rzeszowie są obecnie cztery ogrzewane przystanki autobusowe. Pierwszy za 76 tys. zł powstał w 2015 roku przy ul. Lisa Kuli przy obecnej galerii handlowej Outlet Graffica. Kolejny zamontowano pod drugiej stronie ulicy przy byłej siedzibie Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Rzeszowie. Dwa kolejne powstały na placu Wolności.
Przystanki w założeniu mają w lecie chłodzić pasażerów, a w zimie ich ogrzewać. Ta druga opcja uruchamia się, gdy temperatura powietrza wynosi co najmniej -5 st. C. Dlaczego więc podczas panujących mrozów pasażerowie marzną? Zarząd Transportu Miejskiego w Rzeszowie twierdzi, że firma ML System, która dostarczała wiaty, postanowiła je poprawić.
– Wykonawca zaproponował nam, że za darmo wymieni szyby w podgrzewanych przystankach na takie, które bardziej chłoną promienie słoneczne. Dzięki temu przystanek będzie mógł wytwarzać więcej energii, co w efekcie spowoduje, że będzie tańszy w utrzymaniu – wyjaśnia Anna Kowalska, dyrektor rzeszowskiego ZTM.
Wymiana szyb powoduje, że przystanki są pozbawione prądu. ZTM twierdzi, że prace potrwają jeszcze kilka dni i wszystko potem wróci do normy.
Za cały prąd, jaki zużywa ZTM rocznie w biurze przy ulicy Trembeckiego, na nowym Dworcu Lokalnym, w 180 tablicach elektronicznych, 45 biletomatach stacjonarnych, a także we wszystkich wiatach oświetlanych i podgrzewanych/chłodzonych, miasto płaci ok. 300 tys. zł.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl