I dzień festiwalu „Karpaty na Widelcu” z Makłowiczem. Smacznie i ciekawie [ZDJĘCIA]

Dobre jedzenie, mnóstwo smaków i Robert Makłowicz, który wszystko to przyprawił sporą dawką wiedzy o kuchni karpackiej. Do tego mnóstwo ludzi i idealna pogoda. I dzień festiwalu „Karpaty na Widelcu” był bardzo dobry.

Zdjęcia: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

– Czuję się nie tyle ambasadorem, co spiritus movens tego przedsięwzięcia. Z naciskiem na słowo spiritus – puszczał oko do rzeszowian Robert Makłowicz, który w południe, na rzeszowskim Rynku, otwierał pierwszą edycję festiwalu kulinarnego „Karpaty na Widelcu”.

Dwie godziny wcześniej, w tym samym miejscu, prezydent Konrad Fijołek porównał Makłowicza do cesarza Austrii Franciszka Józefa I, który w XIX wieku z okna pociągu odwiedzał m.in. Galicję, a na cześć jego wizyty odnawiano budynki i dworce. 

Gdy Makłowicz przemawiał, z ulicy Grunwaldzkiej wyruszyła parada restauratorów. Na czele korowodu szli uczniowie Zespołu Szkół Gospodarczych, za nimi Klub Podkarpackich Gastronomów, niosąc gigantyczne ciasto ptysiowe nadziewane kremem, czyli… karpatkę. 

 

Kucharze przeszli ulicą Kościuszki na Rynek, gdzie czekał na nich także prezydent Rzeszowa Konrad Fijołek i wiceprezydentki: Krystyna Stachowska oraz Jolanta Kaźmierczak. 

– Od dzisiaj Rzeszów jest stolicą podkarpackich kulinarnych. I będziemy się tutaj łączyć i nurzać w karpackich smakach. Zaraz Rynek szczelnie wypełnią aromaty różnych regionalnych potraw, zatem będzie można z tymi Karpatami, poprzez kubki smakowe się złączyć – mówił dalej Robert Makłowicz. 

Karpaty, to jeden z największych łańcuchów górskich w środkowej Europie, który biegnie przez osiem krajów: Austrię, Czechy, Polskę, Słowację, Węgry, Rumunię, Serbię i Ukrainę. – Mam nadzieję, że będziemy umiędzynarodawiać nasz festiwal – dodał prezydent Fijołek, sugerując tym, że to pierwsza, ale nie ostatnia edycja festiwalu.

Na to samo liczy Makłowicz. Że przyjazd na dwudniowy festiwal (24-25 września) nie jest jednoroczną wycieczką do stolicy Podkarpacia, tylko zabawi tu na stałe. 

Dużo, dużo jedzenia

Główną sobotnią atrakcją była degustacja dań przygotowanych przez podkarpackich szefów kuchni. Restauratorzy z 12 lokali ugotowali i upiekli 12 tys. porcji wytrawnych dań i deserów. 

Najdłuższa kolejka stała przed białym namiotem restauracji Zacisze z Bratkowic, która serwowała fuczki. To placki z kiszonej kapusty, smażone tak jak placki ziemniaczane, podawane z sosem z grzybów leśnych. W kolejce trzeba było odstać kilkanaście minut. Nikt nie narzekał. Fuczki były podawane prosto z patelni.   

Kucharze restauracji Folk hotelu Bristol podali m.in. kulebiak, w którym jednym ze składników farszu są ziemniaki. Podawano go z sosem z borowików i kapustą duszoną na czerwonym winie z rodzynkami. – Dzieci też mogą to jeść – zachęcał do skosztowania szef kuchni. – Wino zostawiło smak, a alkohol wyparował do aniołów. Daliśmy więc im trochę rozkoszy.

Restauracja Jan Kiepura z hotelu Czarny Potok w Krynicy Zdrój przygotowała kociołek z dziczyzny z dodatkiem boczku z dzika wędzonego i wędzoną śmietaną, do tego podpłomyki z szarpanym żebrem wołowym z konfiturą z czerwonej cebuli. 

Kozlovna przyrządziła klepak, czyli kluseczki z maki pszennej i żytniej. To było danie w wersji na słodko: z twarogiem, miodem, miętą i smażonym powidłem śliwkowym. Do tego gołąbki z farszem z tartych ziemniaków polane cebulką duszoną w oleju lnianym i piróg biłgorajski podawany z sosem kurkowym. 

– Piróg biłgorajski jest jednym z dowodów na to, że danie biednej kuchni chłopskiej może stać się przebojem. Piróg to jest coś – mówił Robert Makłowicz, który pytał każdego szefa kuchni, co przygotował na festiwal. 

Kresowa Osada w Baszni Dolnej serwowała m.in. zupę krem z pokrzywy z kluseczkami z marchewki. – Zaświadczam, że pokrzywy to jest prawdziwy delicates – chwalił Makłowicz

A uczniowie Zespół Szkół Gospodarczych serwowali desery świata. Była m.in. panna cotta, tiramisu, dekonstrukcje szarlotki, czy brownie. Tysiąc porcji przepysznych słodkości. 

Na stoisku Klubu Podkarpackich Gastronomów do spróbowania był m.in. chleb z przepisu z pierwszej wojny światowej. Z mąki kukurydzianej, pszennej, żytniej i ziemniaków. 

Każda porcja kosztowała 10 zł. Pieniądze ze sprzedaży cegiełek zostaną przeznaczone na doposażenie pracowni ZSG w Rzeszowie. 

 
Co ugotował Makłowicz?

O godz. 15:00 gotował Robert Makłowicz. Przyszły tłumy ludzi. Na oczach gości festiwalu, przygotował dwie potrawy z ukraińskich Karpat, krok po kroku wyjaśniając, jak te dania wykonać. 

Najpierw ugotował banosz, czyli po rumuńsku mamałygę, która we Włoszech nazywana jest polentą, a w Polsce to po prostu kasza kukurydziana. – Do osolonego wrzątku powoli wsypujemy kaszę, cały czas mieszając, żeby nie zrobiły się grudy. Na ugotowanie potrzeba 5 minut. Do środka trzeba jeszcze wrzucić łyżkę masła i zamieszać – tłumaczył. 

Ostrzegał, że kasza „pryska jak jasny gwint”. 

Do tego sos grzybowy. – Prawdziwka kroimy na niezbyt drobne kawałki i podsmażamy na patelni z masłem. Nie za długo, tylko żeby trochę się zrumienił. Trochę soli, dolewamy 36-procentowej śmietanki, a do tego spora łyżka kwaśnej śmietany. Zagotować, doprawić pieprzem i najprostszy sos huculski jest gotowy – instruował.

Była jeszcze zupa grzybowa. Do namoczonych grzybów suszonych dodajemy pokrojoną w kostkę marchewkę, cebulę ze skórką, którą później trzeba będzie wyciągnąć, do tego pokrojone w kostkę ziemniaki i trochę kaszy gryczanej palonej. – Nie za dużo, ok. trzech łyżek, to ma być zupa – przypominał Makłowicz. Dwa suszone liście laurowe, oczywiście sól i pieprz.

W tym czasie na maśle podsmażamy prawdziwka pokrojonego w plastry i posolonego. Gdy jarzyny i kasza będzie miękka, na koniec do zupy dodajemy koperek.

Makłowicz: – Na dno talerza wykładamy porcję uduszonych prawdziwków i zalewamy zupą. Na to jeszcze kleks kwaśnej śmietany i koperek do ozdoby. 

 

Jarmark, koncerty, konkurs

„Karpaty na Widelcu” są wielowątkowe, więc na ulicach Kościuszki i Grunwaldzkiej był jarmark produktów regionalnych i rękodzieła. Można było kupić sery, wina i piwa podkarpackie, chleby, czy drewniane i ceramiczne naczynia. Były też koncerty na dwóch scenach przy ratuszu.

Karpaty na Widelcu to także konkurs na Najlepszy Smak Podkarpacia 2022. Jury spróbowało 79 produktów. Było siedem kategorii, w każdej przyznano nagrody Grand Prix.

Otrzymali je: Ratajka z Bojanowa za „LSD” Lasowiacki serek domowy – Twaróg kozi kulany; Zakład Uboju i Przerobu Mięsa Jan Fołta z Markowej za galaretę domową; Ryś Podkarpacki z Dybawki za piwny dżem dereniowy; Cukiernia Pokusa Marta Rączka-Żurawska z Mielca za ptysie z kremem śmietankowym; Olejarnia Boskie Źródło z Rzeszowa za olej z pestek dyni; Pasieka Macejka Maciej Warcholak z Mielca za miód nawłociowy; Winnica Notabene – Wiesław Kujda z Brylantowej za wino białe półwytrawne Ortus i Ryś Podkarpacki z Dybawki za ocet dereniowy.

Łyżka dziegciu 

– Pysznie, polecamy – komentowali rzeszowianie, choć nie było idealnie. – Na przyszłość lepiej budki z jedzeniem zrobić na 3 Maja. Na rynku tłok ze przejść się nie da, zjeść trudno, bo nie ma gdzie. 

– Byłem z przyjaciółmi. Jedzenie bardzo fajne, ludzie obsługujący mili, uśmiechnięci, Roberta fajnie było posłuchać bo to mądry facet. Ale organizacyjne to dramat. To dlatego, że do budki, w której sprzedawano cegiełki na jedzenie, prawie cały czas stała długa, kilkudziesięcioosobowa kolejka. 

W niedzielę Kuroń

Drugi dzień festiwalu, czyli w niedzielę 25 września, rozpocznie o godzinie 14:30. Na Rynku, zamiast strefy dań festiwalowych, stanie kocioł z dziczyzną. Będzie też Jan Kuroń, który przyrządzi swoje danie.

Na scenie głównej zagrają Patryk Mateja z zespołem, Żmije i Haydamaky, na scenie przy ul. Słowackiego wystąpi Mobilna Filharmonia, Zespół Pieśni i Tańca Bandoska, Zespół Pieśni i Tańca Resovia Saltans Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz Marcin Florczak.

Festiwalowi patronuje Rzeszów News. 

(la)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama