Fot. Ewa Szyfner / Rzeszów News. Na zdjęciu Piotr Magdoń

Cyrk w Urzędzie Miasta w Rzeszowie. Prezydent Tadeusz Ferenc polecił dyscyplinarnie zwolnić Piotr Magdonia z Miejskiego Zarządu Dróg. 

To kolejna odsłona sporu Ferenca z Magdoniem, który 29 grudnia 2017 roku wrócił do Miejskiego Zarządu Dróg w Rzeszowie. Stało się to po tym, gdy tydzień wcześniej 22 grudnia Sąd Okręgowy nakazał przywrócić Magdonia na stanowisko dyrektora MZD. Magdoń wygrał proces z ratuszem po pierwszym zwolnieniu go z pracy. W połowie września 2016 roku stracił stanowisko szefa MZD. Sąd uznał, że zwolnienie Magdonia było bezprawne.

Piotr Magdoń pod koniec ub. roku przyszedł do pracy, ale ratusz miał poważny problem, co z tym fantem zrobić, bo fotel dyrektora MZD był już obsadzony przez Andrzeja Świdra. Urzędnicy znaleźli chwilowe rozwiązanie, Magdonia oddelegowano na stanowisko głównego specjalisty ds. technicznych MZD na trzy miesiące z zachowaniem dyrektorskiej pensji. Takie prawo ma każdy pracodawca. Po tym czasie pracownik powinien wrócić na zajmowane wcześniej stanowisko.

Nie czekając na upływ trzech miesięcy, władze Rzeszowa w czwartek znalazły podstawę, by z Magdoniem definitywnie się rozstać. I to dyscyplinarnie! W piątek nasze nieoficjalne informacje potwierdził sam Tadeusz Ferenc oraz jego „prawa ręka” w sprawach kadrowych Marcin Stopa, sekretarz miasta. 

– Piotr Magdoń złamał tzw. ustawę antykorupcyjną – twierdzi Stopa. W jaki w sposób? Okazało się, że gdy Magdoń 29 grudnia przyszedł do pracy w MZD, nadal miał obowiązującą umową z poprzednim pracodawcą – firmą Hartbex, gdzie był zastępcą dyrektora ds. handlu i produkcji. Hartbex wysłał do ratusza informacje, że Magdoń miał ważną umowę do 31 grudnia 2017 r. 

Co ciekawe, 29 grudnia to był piątek, a więc dwa kolejne dni przypadały już na weekend. W tym czasie ani w Hartebexie, ani w MZD Magdoń i tak by nie pracował, bo miałby wówczas wolne.

– Na Magdonia tak szukano „haków”, aż w końcu je znaleziono. Przez te parę dni po powrocie nie miał dostępu do komputera, pracownikom MZD zasugerowano, by się z Magdoniem nie spoufalali, bo to dla nich też może się źle skończyć – dowiadujemy się nieoficjalnie w ratuszu.   

Magdoń dostał dyscyplinarne zwolnienie za złamanie ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcję publiczne, czyli wspomnianą tzw. ustawę antykorupcyjną. Jej zapisy mówią, że urzędnicy nie mogą pracować w tym samym czasie w spółkach prawa handlowego, które „mogłyby wywołać podejrzenie o ich stronniczość lub interesowność”.

Ratusz stwierdził, że Hartbex jest taką spółką. – MZD dla tej firmy wydawał i wydaje różne decyzje – przekonuje Marcin Stopa. – Prezydent nie mógł podjąć innej decyzji – dodaje.  

W praktyce Piotr Magdoń pracę w MZD i w Hartbexie jednocześnie pełnił zaledwie przez… jeden dzień. To władzom Rzeszowa wystarczyło, by Magdonia dyscyplinarnie się pozbyć. On sam na krótko potwierdził nam, że stracił pracę w MZD. – Złożę kolejny pozew do sądu przeciwko ratuszowi – zapowiedział. 

Tadeusz Ferenc specjalnie się tym nie przejmuje. – Gdybym bał się prezesów, czy dyrektorów, to sam zrezygnowałbym ze stanowiska. W robocie nie ma przyjaciół. Tu nie ma żartów. W 2015 roku nie bałem się zwolnić prezesów Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji oraz Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, gdy mieszkańcy w kranach mieli brudną wodę – przypomina prezydent Ferenc.

Piotr Magdoń rozważa również inny pozew przeciwko miastu – za stosowanie wobec niego mobbingu. Otoczenie Tadeusza Ferenca też się specjalnie tym nie przejmuje. 

– Magdoń wykorzystywał przyjacielskie kontakty z Ferencem. Obaj prywatnie grali w tenisa. Gdy docierały do nas skargi na Magdonia i MZD, on sam zasłaniał się blisko znajomością z prezydentem, że nikt mu nic nie zrobi. I się właśnie przeliczył – słyszymy w ratuszu. 

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama