Zdjęcie: Materiały Teatru im. W. Siemaszkowej

„Ten spektakl ma siłę metafizyczną. Ma w sobie jakąś moc. Piaf czuwa na tymi aktorkami grającymi jej role. Wszystkie są znakomite do schrupania” – mówią aktorzy, który grali w „Piaf” w roku 2003 i zagrają 2018. W ten weekend czeka nas też teatralna uczta w ramach 24. Rzeszowskich Spotkań Karnawałowych.

„»Nie, niczego nie żałuję«, śpiewała w jednej z najpopularniejszych piosenek Edith Piaf. To wyznanie można uznać za testament i życiowe credo artystki. Zaśpiewała niemal 200 piosenek, z których prawie 30 napisała sama. (…). Jej życie przypominało jej piosenki: początek niepewny i skromny, szczyt kolorowy i żywy, koniec smutny”.

Przez całe swoje krótkie, niespełna pięćdziesięcioletnie życie przeżyła więcej niż zdołało udźwignąć jej serce. Estrada była jej życiem, a życie – estradą. Spalała się, by znów zapłonąć. Umierała, by żyć wiecznie. Była królową muzyki francuskiej – wspomagali ją najwięksi poeci pisząc dla niej teksty. Chorowała na brak miłości, by dać świadectwo o tym, co w życiu najważniejsze.

Tą niezwykłą postać ze świata sztuki w swoim dramacie muzycznym upamiętniła Pam Gems. Po jej tekst sięgnął Jan Szurmiej 15 lat temu i z ówczesnym zespołem Teatru im. W. Siemaszkowej zaprezentował go rzeszowskiej publiczności. Ci, którzy wówczas nie mieli okazji zobaczyć „Piaf”, zyskają ją już 16 i 17 lutego, bo Szurmiej powraca ze spektaklem w nowej obsadzie.

– „Piaf” sprzed 15 laty jest inna niż dziś. Mój sposób myślenia o inscenizacji się zmienił, chociaż powracam do ascezy, bo jest wskazana przy takim spektaklu – zmusza ona aktorki, które grają główne role i cały zespół do bardzo trudnej pracy – wyjaśnia Jan Szurmiej, reżyser spektaklu.

Tytułową rolę w spektaklu zagrają dwie świetne aktorki Dagny Cipora i Małgorzata Pruchnik -Chołka. Obie miały wcześniej do czynienia z Piaf. Pierwsza z nich na studiach w szkole aktorskiej była fanką Justyny Szafran [obok Anny Sroki i Bożeny Krzyżanowskiej, wcielała się na deskach „Siemaszki” w postać Piaf – przyp. red. ] i z przyjemnością śpiewała piosenki z jej repertuaru na ulicy, zbierając pieniądze do kapelusza. Podczas tych występów Dagny towarzyszyli przyjaciele grający na kontrabasie i akordeonie, którzy później jeździli z nią po całej Polsce.

– Najbardziej pamiętam, jak pojechaliśmy do Gdańska. Gdy raz zbieraliśmy pieniądze do kapelusza wyszła taka pani do nas, chyba nie była zadowolona z mojej interpretacji Piaf, i powiedziała do mnie wówczas, że Edith nigdy nie zaśpiewałaby na ulicy i żebym się wstydziła, bo ona się na pewno w grobie przewraca – wspomina Dagny Cipora.

Z kolei rolę Piaf Małgorzacie Pruchnik-Chołce wywróżyła jej polonistka, która przed piętnastu laty dowiedziała się, że przyszła aktorka biegała kilkakrotnie na graną wówczas w „Siemaszce” „Piaf”.

– Przygotowywałam się wówczas do egzaminów do szkoły teatralnej. Pamiętam, jak moja polonistka powiedziała do mnie: „Wiesz co, ty kiedy zagrasz Piaf”. Odszukałam ją i zaprosiłam na premierę – wspominała Małgorzata Pruchnik-Chołka.

Dlaczego mamy dwie Piaf? Szurmiej uważa, że gdy dwie aktorki, których energia, warunki i predyspozycje gwarantują jakość artystyczną i wokalną, to zawsze prosi dyrektora teatru o zdublowanie. Jak zaznacza Szurmiej, obie aktorki nie mają udawać Piaf tak do końca. – Każda z nich inaczej interpretuje utwory francuskiej piosenkarki – wyjaśnia.

Reżyserowi zależy na tym, aby historię Edith Piaf opowiedzieć jako tę, gdzie artystka sięga szczytu i na drabinie tego szczytu upada, ale stara się wznieść. – To opowieść o wielkiej artystce, którą świat przyjął z wielką miłością, ale miłość ta została zepsuta z różnych powodów. Historia Piaf to zmaganie się człowieka ze swoją fizycznością – wyjaśnia Jan Szurmiej.

– Interesuje mnie człowiek, dusza, metafizyczność, piosenki, interpretacje, aktorstwo, i to, co jest ponadczasowe w tym spektaklu – czyli postać Piaf i jej piosenki, które się nie starzeją – dodaje.

W obsadzie „Piaf”, oprócz Pruchnik-Chołki i Cipory, zobaczymy też i te twarze, które grały przed piętnastoma laty u Szurmieja. A są to Małgorzata Machowska, która niegdyś wcielała się w rolę Toine (rok 2018 – Justyna Król), a dziś gra Madeline, Mariola Łabno-Flaumenhaft, która jak Lenin się nie starzeje i wciąż gra piękną niemiecką piosenkarkę i aktorkę Marlene Dietrich oraz Robert Chodur, który niegdyś grał Pierre (rok 2018 Robert Żurek), a dziś Papę.

– Miło jest powrócić do tej inscenizacji, tym bardziej że mamy tutaj do czynienia już z piątą Piaf – to pokazuje, jak człowiek się starzeje – komentuje żartobliwie Chodur i dodaje: – Ten spektakl ma siłę metafizyczną. Ma w sobie jakąś moc. Mnie się wydaje, że Piaf czuwa na tymi aktorkami grającymi jej role i tak się składa, że wszystkie są znakomite do schrupania.

„Piaf” w reżyserii Jana Szurmieja zobaczymy już w piątek (9 lutego) o godz. 19:00 przedpremierowo w ramach 24. Rzeszowskich Spotkań Karnawałowe, które w miniony wtorek zainicjowało czytanie performatywne „Jaś i Małgosia”.

W programie 24. RSK znajdziemy również dwa gościnne spektakle: Shirley Valentine’s z Krystyną Jandą oraz „O co biega”, koncert zespołu Lola Band, Domarski Band oraz recital Dagny Cipory. O szczegółach pisaliśmy TUTAJ.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama