– Przedsiębiorcy, którzy produkują żywność tradycyjną, wędzoną drewnem, będą musieli zaprzestać takiej działalności – alarmuje europoseł PiS Tomasz Poręba. Rozporządzeniu sprzeciwia się także euposłanka Elżbieta Łukacijewska.

We wrześniu ma wejść w życie rozporządzenie Komisji Europejskiej, które nakłada na producentów ostrzejsze normy ilościowe dotyczące substancji smolistych. Chodz i m.in. o dopuszczalny poziom benzoapirenu, który dotychczas wynosił 5 mikrogramów na 1 kilogram. Zgodnie z nowymi przepisami ma on wynosić maksymalnie 2 mikrogramy. Według polityków PiS wędzenie przy użyciu drewna stanie się praktycznie niemożliwe.

Na Podkarpaciu, gdzie skupia się 95% małych przedsiębiorstw wędliniarskich, oznacza wstrzymanie produkcji i wzrost bezrobocia. W naszym województwie jest ok. 200 regionalnych zakładów mięsnych.

– Dla wielu małych i średnich zakładów mięsnych na Podkarpaciu może to oznaczać koniec działalności” – mówi Tomasz Poręba.

W interpelacji do Komisji Europejskiej Poręba i drugi europoseł PiS JanuszWojciechowski apelują o przedstawienie przez KE propozycji rozwiązania tego problemu. Europosłowie podkreślają, że wdrożenie rozporządzenia w proponowanym kształcie byłoby „wielkim ciosem w polskich producentów produktów tradycyjnych i regionalnych”, którzy wędzą przy użyciu drewna.

– Rozporządzenie to w gruncie rzeczy ukłon w stronę wielkich koncernów, które w produkcji stosują płyn wędzarniczy. Tymczasem wędzenie przy użyciu drewna jest nie tylko zdrowsze, ale stanowi również wyjątkowy element polskiej tradycji – przekonuje Tomasz Poręba.

Rozporządzenie Komisji Europejskiej nie podoba się także Elżbiecie Łukacijewskiej, europosłanki PO. Do KE zwróciła się o ponowne przeanalizowanie rozporządzenia w kontekście małych przedsiębiorstw wędliniarskich, zajmujących się produkcją wędlin według tradycyjnych receptur.

– W przypadku wyrobów produkowanych tradycyjnymi sposobami, a więc w komorach opalanych drewnem spełnienie powyższych norm jest wręcz niemożliwe, gdyż drewno posiada różną wilgotność. Producenci dodatkowo podkreślają, że badanie każdej partii wyrobów pod zawartość benzopirenu jest bardzo kosztowne, a na same wyniki trzeba czekać do 7 dni, co automatycznie skraca datę przydatności do spożycia produkowanych wędlin – zwraca uwagę Łukacijewska.

O wsparcie swoich działań zwróciła się do Ministra Zdrowia oraz Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Zasugerowała przeprowadzenie konsultacji z przedsiębiorcami branży wędliniarskiej, których celem byłoby poinformowanie w jaki sposób najlepiej dostosować technologie, aby zachować tradycyjne sposoby produkcji wędlin i tym samym spełnić nowe normy.

Polska produkuje i eksportuje najwięcej produktów tradycyjnych w UE.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama