Pomnik prominentnego duchownego na terenie przykościelnym, to jeszcze nic tak dziwnego. Co więc jest w nim tak niezwykłego? A to, że zbudowała go komuna – pisze w felietonie dla Rzeszów News Dawid Domański.
W czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej powstało wiele budowli, w tym pomników i innych obiektów upamiętnienia. Jedne pomniki były większe, inne mniejsze. Zdarzały się wśród nich dzieła sztuki, jak i zwykłe tego typu obiekty urządzające przestrzeń w ramach szerszych założeń, np. cmentarnych lub parkowych. Wszystkie miały jeden wspólny mianownik – zbudowała je komuna, która wówczas rządziła naszym krajem.
Jak każda władza, także ta komunistyczna przydawała powstawaniu pomników (i nie tylko) znaczenia propagandowego. Im bardziej autorytarna jest dana władza, tym robi to chętniej, stąd o niektórych pomnikach (zostańmy tylko przy nich) społeczeństwo dowiadywało się nawet przed etapem ich budowy.
Właściwy przekaz płynął z przyjaznych władzy mediów (inne funkcjonowały tylko w nielegalnym obiegu), oraz jej reprezentantów w centrach i w terenie. Wydarzenia, do których odwoływała się komuna, uzasadniające w warstwie propagandowej tę czy inną budowę, były różne. W latach 60. XX wieku chodziło najczęściej o upamiętnienie tysiąclecia państwowości polskiej.
Lokalne uwarunkowania potrafiły się jednak różnić i na przykład najsłynniejszy obecnie pomnik z Rzeszowa, mający być kolejnym „pomnikiem tysiąclecia”, po przejęciu idei jego budowy przez lokalnych komunistów stał się ostatecznie Pomnikiem Walk Rewolucyjnych, vel Czynu Rewolucyjnego.
Ta historia jest nam dobrze znana, natomiast ja chcę przybliżyć inną. Przenieśmy się do Wrocławia, gdzie na Ostrowie Tumskim, w pobliżu historycznej archikatedry św. Jana Chrzciciela, stoi sobie pomnik papieża Jana XXIII. Jego autorką jest twórczyni m.in. warszawskiej Syreny, Ludwika Nitschowa, a on sam utrzymany jest w stylu właściwym dla swoich czasów i pasuje do gotyckiej zabudowy tego miejsca jak pięść do nosa.
Pomnik prominentnego duchownego na terenie przykościelnym, to jeszcze nic tak dziwnego. Co więc jest w nim tak niezwykłego? A to, że zbudowała go komuna. Nie była to fundacja ani Kościoła, ani wiernych. Ba, Kościół całkowicie odciął się od budowy, uważając, że ma tu miejsce propagandowa manipulacja. Przedsięwzięcie zostało sfinansowane ze środków PZPR, od społeczeństwa na ten cel nie poszedł ani jeden grosz, czy to ofiarowany dobrowolnie, czy w jakiś sposób wymuszony.
Jak to się w ogóle stało, że komuniści z PZPR postanowili postawić pomnik głowie Kościoła Katolickiego, z którym przecież rywalizowali w warstwie ideologicznej? To kolejna niezwykła historia! Chodziło o zagadnienie ziem zachodnich i północnych Polski, tzw. Ziem Odzyskanych, których status był przez długi czas po II wojnie światowej nieuregulowany. Republika Federalna Niemiec wciąż zwlekała z oficjalnym uznaniem granicy między oboma państwami, podczas gdy niektóre niemieckie mapy drukowane po wojnie, przedstawiały teren Europy Środkowej z przebiegiem linii granicznych sprzed roku 1937. Na ziemiach, które już od ponad dwóch dekad należały do Polski, znajdowała się co najwyżej adnotacja, że jest to „tymczasowa polska administracja”.
Jeśli chodzi natomiast o granice prowincji kościelnych, to „pełnoprawna” polska administracja w ogóle tam nie istniała. Jan XXIII natomiast, podczas audiencji dla kardynała Wyszyńskiego i innych polskich hierarchów, udzielonej w czasie trwania Soboru Watykańskiego II (konkretnie 8 grudnia 1962) użył słów: „Na Ziemiach Zachodnich, po wiekach odzyskanych”.
Słowa te zostały oprotestowane przez ambasadora RFN przy Stolicy Apostolskiej, na co Watykan wystosował w odpowiedzi notę, że nie jest to stanowisko prawne Soboru, a polityka państwa kościelnego wobec Ziem Zachodnich nie ulega zmianie. Komuny ten fakt już jednak nie obchodził, słowa przedostały się na zewnątrz, a zatem nadarzyła się wspaniała okazja! Słowa papieża postanowiono wykorzystać propagandowo przez zaprezentowanie ich jako pozytywny gest wobec Polski. Takie, a nie inne decyzje zapadły na najwyższych szczeblach władzy, bo gdzie indziej po prostu nie mogły, rzecz dotyczyła przecież Ziem Odzyskanych jako integralnej części Polski. Jana XXIII uhonorowano już po jego śmierci, która nastąpiła w kolejnym roku, jego pomnik odsłonięto 5 czerwca 1968.
Czy ta pokazówka przyspieszyła korzystne dla polskiego kościoła i społeczeństwa zmiany w administracji kościelnej na Ziemiach Odzyskanych, albo też decyzje polityczne – to już pytanie do historyków. Nie trzeba nim być, żeby orientować się w propagandowych działaniach autorytarnych władz, są one czytelne. Polski Kościół trafnie ocenił całą sytuację jako hucpę. Jeszcze garść faktów: Metropolia Wrocławska jako część Kościoła Katolickiego w Polsce powstała dopiero w 1972 roku, a dwa lata wcześniej podpisano porozumienie z RFN, dające podstawę do oficjalnego uznania przez ten kraj powojennej granicy z Polską, które to nastąpiło dopiero w 1991 roku.
Komuny już wówczas nie było. Przestała istnieć (i budować w Polsce cokolwiek) rok wcześniej. Ta historia jest również dobrze znana. Tymczasem monument poświęcony Janowi XXIII stoi sobie nadal we Wrocławiu, jako jedyny w Polsce pomnik papieża innego niż Jan Paweł II oraz jedyny w ogóle pomnik osoby duchownej ufundowany przez władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej (myślę nawet, że to rarytas na skalę europejską czy może wręcz światową). Ten wynik świadomej partyjnej „nadinterpretacji” słów papieża skierowanej do biskupów, budzi dysonans wśród zwiedzających choćby przez to, że prezentuje zupełnie inny styl architektoniczny. Razi tą swoją socmodernistyczną monumentalnością, która przecież nie przystoi ani chrześcijańskiemu przywódcy duchowemu, ani skromnemu człowiekowi, jakim był prywatnie papież Jan, zwany „Dobrym Papieżem”, prawda?
A co by się stało, gdyby turyści dowiedzieli się, co było ideologicznym uzasadnieniem jego budowy!? Ano nic innego, jak chęć wykorzystania tego dobrego papieża w komunistycznej propagandzie! Pomnik miał, w przekłamanych deklaracjach mocodawców budowy, stanowić wyraz hołdu społeczeństwa dla papieża, który jakoby uznał prawa katolickiego państwa, jakim od tysiąca już wówczas lat była Polska, do Wrocławia i całych Ziem Odzyskanych.
Na pewno przy okazji jego odsłonięcia jakiś aparatczyk wygłosił płomienną mowę w typowo propagandowym stylu, wyjaśniającą, co, jak i dlaczego. Ale kto by tego słuchał, wiadomo, że to było łgarstwo na łgarstwie! Ta rzeźba to przecież kpina z Ojca Świętego i z polskiego społeczeństwa! Papież nigdy takich słów w takim kontekście nie powiedział! Jak tak można! Jego propagandowy „pomnik” tylko straszy wśród średniowiecznej, zabytkowej zabudowy. Ten obcy styl, który tak hołubiła komuna i który może wręcz uchodzić za jeden z jej symboli, powinien był przecież odejść razem z nią do lamusa historii! Może by chociaż postawić przy nim jakąś tablicę!?
Na koniec kilka poważnych pytań do przeciwników naszego, rzeszowskiego pomnika: Czy uważacie, że walki chłopów i robotników przeciw sanacji, mające na celu poprawę bytu, zlikwidowanie głodu i niedożywienia na wsi, poprawę warunków pracy, likwidację bezrobocia i podwyższenie płac, jako że potem zostały zawłaszczone przez komunę, wykorzystane propagandowo i nazwane dla tego celu rewolucyjnymi – już zawsze mogą być rozumiane tylko w ten sposób i nie można ich oddzielić od propagandowych naleciałości?
I drugie pytanie: co zrobilibyście z pomnikiem papieża Jana XXIII we Wrocławiu, jeśli na pierwsze pytanie odpowiadacie twierdząco?
Dawid Domański, Stowarzyszenie Obrony Architektury Powojennej