23-latka, która w piątkowy wieczór w Rzeszowie została postrzelona z broni palnej, wciąż walczy o życie.
AGNIESZKA LIPSKA, MARCIN KOBIAŁKA
– Stan pacjentki nie uległ zmianie. Rokowania wciąż są niepewne, nadal utrzymuje się stan zagrożenia życia – powiedziała nam w niedzielę przed południem dr med. Iwona Rościszewska-Żukowska, wicedyrektor Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie.
23-letnia Zuzanna przebywa na oddziale intensywnej terapii. Drugą dobę utrzymywana jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Lekarze jeszcze nie wiedzą, jak długo to potrwa. – Musimy czekać – dodaje dr Rościszewska-Żukowska.
Młoda kobieta trafiła na stół operacyjny w stanie krytycznym, po strzale z broni palnej. Kula przeszyła jej przedramię i przedostała się do brzucha. Operacja w KSW nr 2 przy ul. Lwowskiej rozpoczęła się w piątek po godz. 19:00 i zakończyła przed północą.
Kilka godzin wcześniej, 23-letnia właścicielka mieszkania w bloku przy ul. Siemiradzkiego 5, niedaleko siedziby ZUS, przyszła z rodzicami odebrać klucze od najemców, którym skończyła się umowa. Mieli się wyprowadzić.
Gdy stanęli w drzwiach padły strzały. Jej ojciec, Julian, emerytowany informatyk, został spryskany gazem.
Ślady krwi
Na miejscu tragedii policjanci prowadzili czynności dochodzeniowo-śledcze. Na klatce schodowej w sobotę wciąż były ślady krwi. Ciągnęły się po schodach od czwartego piętra do wejścia bloku, były też widoczne na ścianach.
Na drzwiach środkowego mieszkania, które wynajmowali dwaj młodzi mężczyźni, są taśmy policyjne. Sąsiedzi są w szoku po piątkowym zdarzeniu, ale niewiele mają do powiedzenia. – Usłyszałam jeden, wielki huk. Potem przyjechały chyba cztery radiowozy – usłyszeliśmy od starszej mieszkanki bloku.
Sąsiedzi nie wiedzą, kim są mężczyźni, którzy wynajmowali mieszkanie na czwartym piętrze. – Co chwilę z tego bloku ktoś się wyprowadza, wprowadza. Sporo jest imprez. Strażnicy miejscy radzą nam, żebyśmy ludzi sami nie upominali, tylko od razu dzwonili na policję – słyszymy od kolejnych osób.
Sąsiedzi nie chcą rozmawiać
Mieszkańcy z klatki, w której rozegrały się krwawe sceny, nie chcą rozmawiać z dziennikarzami. W sobotę na miejsce przyjechała ekipa „Faktów” TVN. Z dziennikarką tej stacji Renatą Kijowską próbujemy ustalić, co się wydarzyło w piątkowy wieczór. Napotykamy na mur.
W mieszkaniach tylko widać ruszające się firanki i sylwetki osób, nikt nie podnosi słuchawki domofonu, niektórzy mieszkańcy podsłuchują nasze rozmowy. Pukamy do wszystkich mieszkań, cisza. Do klatki wchodzi młoda para. – Nie było nas wtedy w domu – mówią tylko i znikają w drzwiach.
Podobno sprawcy usiedli na schodach, nawet nie uciekali, tylko poczekali na przyjazd policjantów. Zatrzymani mają po 24 lata, tak twierdzi radio RMF FM. Jeden z nich miał pozwolenie na broń. Nieoficjalnie słyszymy, że w mieszkaniu znaleziono cztery sztuki broni.
Policja tego nie potwierdza, nie tylko tego. Prokuratura zamknęła jej usta. Prokuratura dopiero w poniedziałek (18 lipca) ma przedstawić swoje ustalenia. W weekend Arkadiusz Jarosz, wiceszef rzeszowskiej Prokuratury Okręgowej, zaprzeczył krążącym w internecie informacjom, że sprawcą postrzelenia Zuzanny był obywatel Ukrainy.
redakcja@rzeszow-news.pl