Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

20-procentowego wzrostu wynagrodzeń dla pracowników Urzędu Miasta Rzeszowa i podległych mu jednostek, domaga się „Solidarność”. 

Związkowców wspierają opozycyjni radni z PiS, którzy na wtorkową sesję Rady Miasta przygotowali projekt uchwały. Uchwały z zapisem, że w pracach nad budżetem Rzeszowa 2024 rok będą uwzględnione pieniądze na wyższe pensje dla miejskich urzędników.

Przyjęcie uchwały nie oznacza, że urzędnicy na pewno będą więcej zarabiać niż wynosi minimalna pensja. Uchwała ma charakter intencyjny. Ma być formą wywarcia presji na władzach Rzeszowa, by w końcu zaczęły sensownie wynagradzać swoje kadry. 

W projekcie uchwały nie podano jednak żadnych kwot, ale PiS mówi jednym głosem ze związkiem „Solidarność”, który działa w magistracie. „S” chce 20-procentowego wzrostu wynagrodzeń dla wszystkich urzędników. 

Średnia pensja: 6090,90 zł 

W samym Urzędzie Miasta dzisiaj pracuje 888 osób. Średnia pensja wynosi 6092,90 zł (brutto). W kwietniu br. urzędnicy dostali dodatkowe 500 zł. Ratusz informuje, że minimalną pensję, która od lipca br. wynosi 3600 zł (brutto), dostaje 1,5 proc. urzędników. 

Ale związkowcy z „Solidarności” mówią, że znaczna część szeregowych urzędników zarabia niewiele więcej niż wynosi najniższe wynagrodzenie – to często więcej tylko o 200 zł. Nieco lepsza sytuacja jest w jednostkach miejskich.

O wyższe pensje od dawna upominają się też pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, więcej chcą też zarabiać pracownicy Zarządu Zieleni Miejskiej, miejskich przedszkoli i żłobków oraz bibliotek i jednostek kulturalnych.

Żyrantami nie chcą być 

Marian Salwik, szef „Solidarności” w Urzędzie Miasta Rzeszowa, mówi, że 3 października związkowcy spotkali się z prezydentem miasta Konradem Fijołkiem. Przedstawili mu trzy postulaty. Jednym z nim jest powołanie specjalnej komisji. 

– Po trzech przedstawicieli ze strony naszego związku i po trzech przedstawicieli ze strony pracodawcy – wspomina Salwik. Komisja miałaby powstać po to, by wynegocjować bardziej sprawiedliwy podział wynagrodzeń pracowników. 

– Czasami się zdarza, że w jednym wydziale na tych samych stanowiskach różnice w wynagrodzeniach są rażące – twierdzi Marian Salwik.    

Drugim postulatem „Solidarności” jest to, by pracownicy dostali jakąś część z 45-milionowego tortu, jaki miasto w tym roku otrzymało z budżetu państwa. Pieniądze mają zasypać 43-milionową dziurę budżetową Rzeszowa na 2023 rok.

– W poprzednich latach, gdy Rzeszów miał nadwyżkę budżetową, to nie byliśmy jej beneficjantami. Teraz, gdy budżet jest na minusie, to pracownicy mają być jego żyrantami. Nie ma na to naszej zgody – mówi Marian Salwik. 

Trzeci postulat „Solidarności”, to poinformowanie związku o układaniu budżetu Rzeszowa na 2024 rok z odpowiednim wyprzedzeniem, tak by związek mógł wynegocjować dla pracowników jak najlepsze warunki finansowe i było jeszcze pole do kompromisu. 

Urzędnicy uciekają 

Po październikowym spotkaniu, do tej pory nie zapadły jednak żadne konkretne decyzje. Wspomnianej specjalnej komisji dotychczas nie powołano. – Pracownicy uciekają do innych innych jednostek, do prywatnych firm, gdzie więcej zarobią – alarmuje Marian Salwik. 

Twierdzi, że na słabo opłacanych urzędnikach cierpią wszyscy: mieszkańcy, bo będą gorzej obsługiwani, a także miasto, bo nędzne pensje biją w wizerunek Rzeszowa, w miejskich kadrach dominować będą słabo wykształceni i niedoświadczeni ludzie. 

– Jesteśmy gotowi na spotkania z władzami Urzędu Miasta. Niestety, jesteśmy zbywani. Na nasze pisma dostawaliśmy odpowiedzi, ale bez żadnych konkretów. Prezydent poparł powołanie komisji, na poparciu się skończyło – ubolewa przewodniczący Salwik.

Podwyżkowa motywacja 

Związkowcy z „Solidarności” orędowników swoich postulatów znaleźli wśród radnych PiS, którzy o wzroście wynagrodzeń dla urzędników mówią od 2020 roku. PiS też obawia się, że bez dobrze opłacanych miejskich kadr, jakość obsługi mieszkańców będzie się zaniżać. 

– Rzeszów powinien utrzymać wysoki poziom usług publicznych, z których dotąd słynął. Powinien również odpowiednio zmotywować pracowników – uważa radny Marcin Fijołek, szef klubu PiS w Radzie Miasta Rzeszowa. A motywacją, według PiS, są lepsze pensje. 

PiS wierzy, że wtorkową uchwałę poprą wszystkie kluby. – Nie może być tak, że pracownicy z długoletnim stażem mają minimalną pensję – mówi radny Jerzy Jęczmienionka, który przypomina, że prezydent Fijołek wyższe płace dla urzędników obiecywał już w 2021 r. 

– Nasi pracownicy powinni godnie zarabiać, by utrzymać swoje rodziny, żeby nie musieli szukać pracy poza Rzeszowem – dodaje Jęczmienionka. – Trzeba zareagować – nie ma wątpliwości radny Mateusz Szpyrka. 

Z kolei radny Waldemar Szumny uważa, że teraz, gdy w ratuszu trwa konstrukcja budżetu Rzeszowa na 2024 rok, jest najlepszy moment na to, by zadbać o kieszenie urzędników. – Trzeba stworzyć cały system dochodzenia do godziwych wynagrodzeń – twierdzi Szumny. 

Szczególnie, że od 1 stycznia 2024 roku minimalna pensja w Polsce wzrośnie do 4242 zł, a od lipca do 4300 zł. Na wtorkowej sesji prezydent Konrad Fijołek ma przedstawić możliwości lepszego wynagradzania swoich podwładnych. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama