Fot. Materiały prasowe Teatru im. W. Siemaszkowej. Na zdjęciu Mariola Łabno-Flaumenhaft

Wielka gwiazda światowej estrady znów zagląda do rzeszowskiej „Siemaszki”. Tym razem to Marlene Dietrich, którą na scenę sprowadził Jan Szurmiej. W roli tytułowej Mariola Łabno-Flaumenhaft. 

Jan Szurmiej rzeszowskiej publiczności ostatnio kojarzy się głównie z „Piaf”, którą na życzenie publiczności i dyrektora Teatru im. W. Siemaszkowej odkurzono pod koniec lutego 2018 roku.

Ten muzyczny spektakl, gdzie w tytułowe role wcielały się dwie młode aktorki – Dagny Cipora i Małgorzata Pruchnik-Chołka, przedstawia ukazuje życie wielkiej francuskiej pieśniarki Edith Piaf. Dziś, prawie rok od premiery, wiemy, że widowisko było „strzałem w dziesiątkę” i ponownie zgromadziło na sali mnóstwo widzów.

Teraz Jan Szurmiej ponownie wrócił do Rzeszowa i ponownie wziął na warsztat wielką gwiazdę sceny estradowej. Tym razem wybrał Niemkę – Marlene Dietrich – aktorkę i piosenkarkę, obywatelkę amerykańską, która nie mogła się pogodzić z ówczesnym nazizmem, jej kraju lat dzieciństwa. Rozgłos przyniosła jej rola Lola Lola w kultowym już dziś filmie „Błękitny Anioł”.

Fot. Materiały prasowe Teatru im. W. Siemaszkowej. Na zdjęciu Mariola Łabno-Flaumenhaft i Mateusz Marczydło

Marlene była ikoną mody, stylu, zachowania, smaku. Fascynowała nie tylko glam rockowego wokalistę Petera Murphy, wokalistę zespołu Bauhaus (pionier rocka gotyckiego i charakterystycznego dlań wizerunku scenicznego), ale też wiele współczesnych gwiazd: m.in. Madonnę i Cher, które przyjęły jej styl epatowania pikantnym seksem, sposobem bycia, ubrania i kreacji, przyczyniając się do ewolucji archetypu estradowego i filmowego Marleny Dietrich.

Na deskach „Siemaszki” tą niezwykłą postać sprowadził wspomniany Jan Szurmiej, który nie tylko jest reżyserem, ale także autorem scenariusza i choreografii spektaklu „Marlene Dietrich. Błękitny Anioł”, który premierowo na deskach „Siemaszki” będzie można zobaczyć 11 i 12 stycznia o godz. 19:00. 

„Mariola należy do bardzo pracowitych aktorek”

W roli światowej gwiazdy estrady obsadzono gwiazdę „Siemaszki” – Mariolę Łabno-Flaumenhaft. Czy to zaskoczenie? Chyba nie, bo wybór w tym przypadku był dość oczywisty. – Mariola należy do bardzo pracowitych aktorek o szczególnych i nietypowych warunkach w teatrze. Rzadko się zdarzają aktorki, które posiadają urodę, są inteligentne, utalentowane i jeszcze umieją śpiewać – mówi Jan Szurmiej.

Trzeba także zaznaczyć, że Łabno-Flaumenhaft zna także język niemiecki, a to przy roli niemieckiej artystki estradowej nie jest bez znaczenia. Rzeszowska aktorka wykonuje kilka fragmentów utworów Dietriech w jej rodzinnym języku. – Dzieje się tak, gdy chcemy podkreślić niemieckość Marleny. Widz wówczas tekst po polsku dostaje wyświetlany na ścianach – tłumaczy reżyser spektaklu.

Multimedia służą spektaklowi

Widowisko jest dość krótkie i kameralne – scenograf Wojciech Jankowiak wprowadza nas w „namiot”, który wyznaczają plansze. Widzimy multimedialne projekcje Mikołaja Pływacza, które widzowi podprogowo obrazują mijające lata zamknięte w ramach spektaklu.

– Używanie projekcji to nie novum. Po takie rozwiązanie sięgano już w latach 20. Obecnie multimedia czasem zagłuszają metafizykę spektaklu, bo teatr ich nadużywa. Tu służą spektaklowi i działają podprogowo, a głównym bohaterem są aktorzy – mówi Jan Szurmiej.

Podczas spektaklu usłyszymy 16 utworów Marlene Dietrich w tłumaczeniu śp. Wojciecha Młynarskiego, m.in. „Niebieski Anioł”, „Nie opuszczaj mnie”, „Lili Marlene” czy „Tango notturno”, którą w rzeczywistości śpiewała Pola Negri. Rzeszowska Marlene zaznacza w spektaklu, że dostała propozycję zaśpiewania tego utworu, ale odmówiła.

Fot. Materiały prasowe Teatru im. W. Siemaszkowej. Na zdjęciu Mariola Łabno-Flaumenhaft

O wyborze spektaklowego repertuaru wspólnie decydowali Łabno Flaumenhaft i Szurmiej. – Otworzyłem serce i zrobiłem demokrację. Przywiozłem 40 piosenek, z których trzeba było coś wybrać. Usiedliśmy i zaczęliśmy dyskutować, bo chciałem, aby Mariola miała komfort a nie dyskomfort – tłumaczył Jan Szurmiej.

Kluczem były przede wszystkim te utwory, które są najbardziej znane, aby łatwiej było je nawet po spektaklu odnaleźć.

Dla rzeszowskiej aktorki, która musiała się zmierzyć z repertuarem gwiazdy tego formatu co Dietrich, praca nad spektaklem była samą przyjemnością. – Bardzo się ucieszyłam, gdy dostałam tę propozycję. Poczułam wtedy, że Marlene puszcza do mnie oko – zdradza Mariola Łabno-Flaumenhaft.

„Tango notturno” wyzwaniem

Aktorka nie ma swojej ulubionej piosenki Dietriech. – Lubię wszystkie, które śpiewam podczas spektaklu. Najwięcej jednak musiałam pracować przy „Tango notturno”, choć ten utwór chciałam najbardziej w spektaklu – mówi Mariola Łabno-Flaumenhaft. 

Trudność w wykonaniu tego utworu polega na tym, że jest on bardzo szybki, dramatyczny w artykulacji i trzeba przy nim dużo pluć, a jedno zawahanie powoduje, że się gubi rytm. Ale Marioli Łabno-Flaumenhaft udało się i ten utwór opanować dzięki przygotowaniu wokalnemu Bożeny Stasiowskiej-Chrobak. Kierownictwo muzyczne nad spektaklem objął Marcin Partyka.

Marlene podczas spektaklu ma 6 strojów m.in. piękną czarną suknię, wyzywający strój, gdzie w czarnych pończochach prezentuje swoje nogi, prochowiec, czy frak i cylinder wzorowany na męskim ubiorze. Stroje do spektaklu przygotowała Marta Hubka.

Jest taki Ktoś…

Na scenie Dietriech towarzyszy  Ktoś – w tej roli Mateusz Marczydło. Zajmuje on miejsce ważnych postaci, z którymi Marlena spotykała się w życiu i na scenie. To komentator, reżyser, kochanek…, łączący poszczególne sekwencje przedstawienia.

– Staram się być partnerem dla Marioli, jak w tańcu – mówi Marczydło.

W sztuce odnajdziemy także wątki polskie, ponieważ Dietrich była zafascynowana naszym krajem i muzyką Czesława Niemena. Piosenkę „Czy mnie jeszcze pamiętasz” wprowadziła do swojego repertuaru. Pojawia się też epizod znajomości ze Zbigniewem Cybulskim, którym Dietrich była zachwycona.

Fot. Materiały prasowe Teatru im. W. Siemaszkowej. Na zdjęciu Mateusz Marczydło

(jg)

redakcja@rzeszow-news.pl 

Reklama