„Dekalog wyborczy” Grzegorza Brauna. Absurdalny i banalny [FOTO]

Reklama

Nowy impuls dla Rzeszowa – to hasło Grzegorza Brauna z Konfederacji w wyborach na prezydenta Rzeszowa. Kryją się pod nim truizmy i rozdawnictwo. 

 

W sobotę Grzegorz Braun i jego współpracownicy, mimo pandemii, którą zresztą od dawna lekceważą, pojawili się w rzeszowskim hotelu Grein przy alei Rejtana, chętnie udostępniający swoją przestrzeń prawicowym radykałom. Żaden ze współpracowników Brauna, kandydata Konfederacji w wyborach na prezydenta Rzeszowa, nie miał maseczki. 

W sobotę na tzw. konferencji programowej Grzegorza Brauna, byli m.in. dr Andrzej Zapałowski, b. europoseł Ligi Polskich Rodzin, który jest doradcą Brauna w sprawach bezpieczeństwa; Krzysztof Mazur, ekonomista, który ultraprawicowe partie zmienia jak rękawiczki – był w Kongresie Nowej Prawicy, Endecji, kręcił się wokół Ruchu Kukiz’15. 

Na konferencję Brauna przyszedł także Wiesław Walat, b. wiceprezydent Rzeszowa za rządów Andrzeja Szlachty. Pojawił się również Jacek Kiczek, były radny Rzeszowa, związany w przeszłości zarówno z PiS, jak i z Platformą Obywatelską. Kiczek od dawna próbuje się odnaleźć w lokalnej polityce, teraz „przykleił” się do antyeuropejskiej Konfederacji. 

Nie mogło też zabraknąć Tomasza Buczka, lidera podkarpackich nacjonalistów z Ruchu Narodowego. W sobotę Grzegorz Braun przedstawił swój „dekalog” wyborczy. Wcześniej Brauna przedstawiono jako kandydata „odważnego, rozważnego rzecznika mieszkańców ziemi rzeszowskiej, obrońcę wolności i swobód obywatelskich oraz tradycji narodowej”.

Konfederacja cały czas ma nadzieję, że wybory na prezydenta Rzeszowa odbędą się 9 maja. Udaje, że nie widzi, jak przez cały kraj przetacza się trzecia fala pandemii. 

Powinien chcieć 

Braun na początku stwierdził, że w Rzeszowie „ważą się losy cywilizacji”. – Prezydent miasta – co to za figura? Czy to święty Mikołaj, który dla każdego ma coś miłego? Nie. To figura polityczna, jak na mój gust, o bardzo ograniczonych kompetencjach. Prezydent nie może wszystkiego, ale wiele powinien chcieć – mówił Braun. 

– Prezydent musi być orędownikiem projektów ważnych, perspektywicznych, z zawsze świeżą pamięcią o przeszłości, o tradycji. Prezydent nie ma być organizatorem rzeszowskiej grupy rekonstrukcji historycznej, wybranych rozdziałów z naszego miasta, ale musi być tej historii świadom – ciągnął na swoją ulubioną historyczną nutę Braun. 

O Rzeszowie mówił, że to „wspaniałe miasto”. – Ale przyszłość, rozwój, modernizacja, nie mogą być fałszywie, mylnie, błędnie definiowane jako np. nieustanne powiększanie długu miasta – uważa Braun. 

Republika deweloperów 

Skrytykował politykę byłego już prezydenta Tadeusza Ferenca dotyczącą poszerzenia granic. Braun nazwał ją „fetyszem rozwoju miasta”. – Czas, by Rzeszów zaczął nadążać za własnym dotychczasowym rozwojem terytorialnym – mówił Braun, sugerując, że miasto powinno rozwijać tereny, które już ma, a nie wyciągać ręce po kolejne. 

– Rzeszów rozszerzył się, ale w wielu miejscach dorobił się „nieużytków”. Trzeba tę rzeszowską ziemię użyźnić, tak żeby wydała plony dla mieszkańców. Miasto frontem do własnych mieszkańców. Nie rzeszowska republika deweloperów, ale miasto przyjazne rzeszowianom – postuluje Braun.   

Mówił, że kandydując na prezydenta Rzeszowa „nie przychodzi tutaj na wojnę z kimkolwiek”. – Nie chcę, żeby ktokolwiek czuł się zagrożony, wykluczony. Rolą prezydenta jest robienie dobrych interesów w interesie mieszkańców. A dobre interesy trzeba zacząć od bilansu otwarcia – tak Braun zapowiedział audyt, jak usiądzie w fotelu prezydenta. 

Rzeszowski hobbiton 

Audyt ma dotyczyć finansów miasta, kadr i struktur administracyjnych, bo „niejedno” jest do poprawienia. Na poprawkach, które mają iść w oszczędności, jak obiecywał Braun, nie ucierpią mieszkańcy. Powtarzał za innymi kandydatami w wyborach, że w Rzeszowie jest problem organizacji przestrzeni miejskiej i komunikacji. 

Braun zwracał uwagę, że z Rzeszowa nie można się dostać prostą drogą i prostą linią kolejową do Warszawy. – To wielki problem, ale też szansa. Warszawa w tym naszym podkarpackim, rzeszowskim hobbitonie nie zdążyła wypatrzeć bacznym okiem Saurona, warszawskiego mordoru. Uchowaliśmy się – diagnozował Braun.

Przypomniał, że Rzeszów jest jednym z dwóch miast w Polsce, obok Warszawy, które mają dodatnią prognozę demograficzną. – Rzeszów rozwija się autentycznie. Rzeszów ma przyszłość – chwalił stolicę województwa poseł Konfederacji. Podkreślał, że miasto musi mieć zapewnione „bezpieczeństwo tożsamościowe”.

– Trzeba, żebyśmy mogli w Rzeszowie zostać sobą, u siebie, na swoim. To będzie cel mojej prezydentury w Rzeszowie. Nie przybyłem do Rzeszowa jako solista, nie przybyłem do Rzeszowa jako człowiek-orkiestra. Poważnych problemów nie rozwiązuje się w pojedynkę – stwierdził Braun, patrząc na swoich współpracowników, którzy rozwijali jego „dekalog”.

Nie odbierać ziem

Pierwsze „przykazanie” Brauna to „Rzeszów – obszar zintegrowany”. Mówił o nim Wiesław Walat, twierdząc, że już czas „zmienić kierunek myślenia w tym mieście”. – Nigdy więcej nie odbieramy sąsiadom ich ziemi – ogłosił Walat. Zapowiedział, że Braun nie będzie już występował o poszerzenie granic Rzeszowa. 

– Dotychczasowe poszerzenia są już wystarczające – uważa Walat, mówiąc, że Rzeszów będzie współpracował z sąsiednimi gminami, a nie zabierał im kolejne tereny. Walat stwierdził, że poszerzeniowa polityka Tadeusza Ferenca osłabiła gminy. – Wzmacniając siebie, osłabiamy innych. Współpracujemy, a nie dewastujemy – rzucał hasłami. 

Jacek Kiczek mówił o drugim „przykazaniu” Brauna – polityce przestrzennej. Kiczek dołączył do chóru krytyków, którzy mówią, że w Rzeszowie buduje się dużo, ale chaotycznie, mówił o konieczności tworzenia planów zagospodarowania przestrzennego. – Zaprośmy do współpracy architektów, inżynierów, urbanistów – powtarzał innych Kiczek.

Kiczek „ukradł” pomysł pełniącego funkcję prezydenta Rzeszowa Marka Bajdaka, by powołano Architekta Miejskiego. Potem mówił o komunikacji, że być może trzeba będzie dobudowywać kolejne bocznice kolejowe w mieście i nowe przystanki dla pociągów.  

Tomasz Buczek w trzecim „przykazaniu” Brauna („Polityka gospodarcza i rozwój infrastruktury”) banałami sypał, jak z rękawa, np. że prawoskręty pomagają rozładować korki. Konfederatom marzą się przejścia podziemne na alejach Cieplińskiego i Piłsudskiego, skopiowali od Tadeusza Ferenca pomysł, by budować skrzyżowania dwupoziomowe.  

Buczek mówił, że przy prezydencie trzeba otworzyć polsko-chińskie biuro gospodarcze i polsko-indyjskie biuro przemysłowe. Obiecywał, że za rządów Brauna nie będą podnoszone podatki lokalne, nowinki technologiczne będą wprowadzone, ale nie wszystkie, bo konfederaci „nie wierzą we wszystkie skopiowane z Zachodu pomysły”. 

Bony i olimpiada

Czwartym „przykazaniem” z „dekalogu” Brauna jest „Zarządzanie majątkiem miasta”. Krzysztof Mazur straszył ponad miliardowym długiem Rzeszowa na koniec ubiegłego roku, narzekał, że spółki miejskie są nieefektywne. Teresa Pracownik w piątym „przykazaniu” o „Polityce edukacyjnej” serwowała banały typu: „Dzieci są radością rodziców”. 

Usłyszeliśmy dalej kolejne truizmy o „odbudowie szkolnictwa zawodowego”. Nowością jest propozycja wprowadzenia „rzeszowskiego bonu edukacyjnego”, czyli im dana szkoła ma więcej uczniów, tym więcej dostanie pieniędzy z miejskiej kasy. Konfederatom marzą się też domowe przedszkola. Miasto miałoby płacić np. babciom za opiekę nad wnukami.  

– Takie domowe przedszkole musi być zarejestrowane w kuratorium oświaty – zastrzegała Teresa Pracownik. Skąd wziąć na pieniądze? Nie wiadomo. Konfederaci chcą organizować „rzeszowską olimpiadę” dla uczniów. Zapowiadają też, że na stołówkach szkolnych będzie serwowana „certyfikowana żywność”, rodzicom chcą umożliwić zakładanie szkół.

Szóste przykazanie „dekalogu” Brauna to „kultura i sztuka”. Tu Joanna Suska, liderka rzeszowskiej partii KORWiN, dała prawdziwy pokaz banałów. Dowiedzieliśmy się, że Rzeszów jest „centrum kultury i sztuki w regionie”, potem usłyszeliśmy truizmy o „teatrze miejskim, który może kreować postawy obywateli” oraz dukanie na temat domów kultury.

Nie lepiej wypadł Arkadiusz Rakoczy, gdy prezentował siódme „przykazanie” Brauna – „Sport i rekreacja” – że trzeba modernizować stadiony, poprawiać sportową bazę szkół, uporządkować tereny rekreacyjne. – Przede wszystkim zalew, żeby był przyjazny dla mieszkańców, żeby można było tam odpocząć – raczył banałami Rakoczy. 

Taniej niż na Zachodzie

Przed mikrofonami ponownie stanęła Teresa Pracownik przy ósmym „przykazaniu” Brauna – polityce społecznej. Tu usłyszeliśmy o „indywidualnych programach dla poszczególnych osób”, by wspierać rodziców z „rodzin trudnych”. W polityce mieszkaniowej konfederaci chcą, by mieszkańcy… odpracowywali czynsz. Gdzie? Na jakich zasadach? Nie wiadomo. 

– Taki program sprawi, że będziemy mieli coraz mniej ludzi wykluczonych społecznie i biednych w Rzeszowie – stwierdziła Pracownik. Konfederaci chcą też wprowadzić „talon opiekuńczy” – pieniądze dla tych, którzy opiekują się seniorami. W domach pomocy społecznej zaś mieliby przebywać tylko „ludzie niezaradni”. 

– Pozostałym chcemy zaproponować mieszkania, które będą podłączone monitoringiem do DPS-ów. Mieszkania byłyby przyjazne, otoczone infrastrukturą – sklepami, kościołami… – zapowiadała Teresa Pracownik. Skąd pieniądze? Konfederaci tym głowy sobie nie zaprzątają, bo po prostu nie wiedzą, a w socjalnych postulatach nie są gorsi od lewicy. 

Myślicie, że to koniec rozdawnictwa? Skąd! Konfederaci chętnie będą rozdawać mieszkania seniorom „powracających z zagranicy”. – Mieszkania byłyby znacznie tańsze niż w Europie Zachodniej – mówiła „ekspertka” Pracownik.  

Fort „Maczek” 

Kolejny „ekspert” dr Andrzej Zapałowski tłumaczył dziewiąte „przykazanie” dekalogu Brauna – bezpieczeństwo. Tu usłyszeliśmy, że Rzeszów jest nie tylko jednym z najbezpieczniejszych miast w Polsce, ale również na świecie! – To trzeba utrzymać, Rzeszów musi pozostać bezpiecznym miastem – mówił Zapałowski. 

Po chwili stwierdził, że w Polsce jest problem z wandalizmem, by zaraz pochwalić Rzeszów za to, że jest czystym miastem. – Poprzedni prezydenci nauczyli młodzież, że śmieci mają miejsce w koszach. Naszym zadaniem jest to kontynuować w zakresie wandalizmu. Musimy ograniczyć jego skalę – ciągnął Zapałowski. 

Może rozbudować monitoring? Nie, bo konfederatom nie podoba się, że ludzie są śledzeni. Jak już monitoring rozbudowywać to ten, który już jest, a nie tworzyć nowego. Prezydent – według Zapałowskiego – powinien także zabiegać u otworzenie piątej dywizji operacyjnej na bazie 21. Brygady Strzelców Podhalańskich. 

– W granicach Rzeszowa jest miejsce, by utworzyć fort „Maczek” – stwierdził „ekspert” Brauna. – Rzeszów powinien mieć na tyle rozbudowane środowisko armii, żeby mieszkańcy Rzeszowa czuli się bezpiecznie, żeby bezpieczenie czuli się mieszkańcy Polski. Tego właśnie potrzebuje Rzeszów, tego potrzebuje Polska – stwierdził Zapałowski.

Rycerze i Allegro 

I dziesiąte „przykazanie” z dekalogu Brauna („Sprawne i przyjazne zarządzanie miastem”) przedstawił sam Braun. – Odwrócić miasto frontem do mieszkańców, z wielkim szacunkiem do każdej złotówki, która może do nas spłynąć, ale nie jak manna z nieba, nie jak gruszki na wierzbie obiecywane zawsze wielkimi cyframi – mówił Braun. 

I odpływał: – Każda złotówka tutaj wypracowana, każda złotówka, którą wypłaca rzeszowski pracodawca rzeszowskiemu pracobiorcy, każdy dobry interes, który tutaj można zrobić, to są realne korzenie, głębokie żywe źródła pomyślności. 

Braun płynął dalej: – To właśnie ta część Polski, to ten nasz region – Podkarpacie z Rzeszowem, to było miejsce, w którym Polacy najchętniej osiedlali się i tu pomnażała się liczba obywateli Polski, polskiego rycerstwa, które i stąd wyruszało na te wszystkie wielkie boje, którym zawdzięczamy nasze istnienie, trwałość naszej świadomości katolickiej. 

– Tego musimy się trzymać. Tego się nie kupi na Allegro, tego się nie wylicytuje, tego się nie dostaje z Brukseli ani żadnej innej stolicy – Braun w końcu zagrał na antyeuropejską nutę. O wystąpieniach swoich „ekspertów” mówił, że przedstawili „dużo myśli świeżych, projektów”. – Każdy z nich zasługuje na osobną konferencję – mówił bez zażenowania. 

Na koniec powtórzył, że prezydent Rzeszowa ma być orędownikiem mieszkańców, brać na siebie „ciosy i strzały”. Pożegnał się słowami: „Alleluja i do przodu, a jak Pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści”. 

marcin.kobialka@rzeszow-news.pl

Reklama