Rafał Teluk, szef podkarpackiego oddziału Prokuratury Krajowej, na cenzurowanym. Do prezesa Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie zawnioskował o „dyscyplinarki” wobec dwóch sędziów za niekorzystne dla prokuratury decyzje.
„Kto rządzi w sądach? Prokurator chciał dyscyplinarek dla sędziów” – pod takim tytułem w poniedziałek w południe portal Onet opublikował tekst na temat Rafała Teluka. Publikacja wywołała wieczorne protesty przed siedzibą Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, które zorganizowali działacze Rebeliantów Podkarpackich i Komitetu Obrony Demokracji, twierdząc, że Teluk „zhańbił” togę prokuratora.
O co chodzi? Onet opisał pismo, jakie Rafał Teluk 1 sierpnia br. wysłał do prezesa Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, w którym domagał się wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec dwóch sędziów z sądów rejonowego i okręgowego w Rzeszowie. Teluk dzwonił potem do sędziego SO, domagając się rzekomo zmiany postanowienia, które wcześniej sąd już wydał.
Rafał Teluk milczy
Z publikacji Onetu nie wiadomo, o jaką sprawę chodzi (my ją poznaliśmy), ale samo pismo i telefon do sędziego przez rozmówców portalu jest traktowane jednoznacznie – to próba niedopuszczalnego, bezprawnego wpływania na niezawisły sąd tylko z powodu podjęcia decyzji nie po myśli prokuratora.
W kontekście reformy sądownictwa, którą wprowadza rząd PiS, postępowanie Rafała Teluka potraktowano jako dowód, że to teraz prokuratorzy będą decydować, jaki ma być finał prokuratorskich postępowań.
Trudno się dziwić takim głosom, choć w tym przypadku rzeczywistość jest dużo bardziej złożona.
Aby zrozumieć, dlaczego Rafał Teluk jest teraz pod ostrzałem, należy wyjaśnić w jakiej sprawie Teluk w ogóle interweniował. On sam nie chce o tym rozmawiać, ma zakaz z Prokuratury Krajowej. Jej rzeczniczka Ewa Bialik przekonuje, że szef podkarpackiego oddziału PK nie zrobił nic, co mogłoby być sprzeczne z etyką zawodową.
Polityk z PiS czeka na proces
Ale mleko się wylało. Jak udało nam się dowiedzieć, pismo, które Teluk wysłał do prezesa SA w Rzeszowie, dotyczy aktu oskarżenia, który rzeszowska prokuratura wysłała do sądu jeszcze pod koniec 2017 roku. Aktem oskarżenia jest objęta m.in. Dorota S. (PiS), członek zarządu powiatu ropczycko-sędziszowskiego. Została oskarżona o niedopełnienie obowiązków i oszustwa.
Akt oskarżenia trafił najpierw do Sądu Rejonowego w Ropczycach. Mija od tamtego czasu już osiem miesięcy, a proces oskarżonych do tej pory nawet nie ruszył. Dlaczego? Z prowadzenia procesu wyłączyli się ropczyccy sędziowie.
Akt oskarżenia przesłano więc do Sądu Rejonowego w Rzeszowie. I to tam ma się proces odbywać. Nie może ruszyć, bo rzeszowski sąd uznał, że akt oskarżenia wymaga uzupełnienia, bo rzekomo zawiera „istotne braki”. Sąd podjął taką decyzję, nie informując o tym prokuratury, by ta mogła przed podjęciem postanowienia przedstawić swoją argumentację.
Prokuratura, którą Rafał Teluk kieruje, odwołała się od tej decyzji do Sądu Okręgowego w Rzeszowie, ale ten podtrzymał postanowienie sądu pierwszej instancji. Stało się więc ono prawomocne. Nie można go już zaskarżyć.
„Istotne braki”
I tutaj do „akcji” wkroczył Rafał Teluk, wysyłając pismo do prezesa Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie (najwyższy w hierarchii), informując go, że – zdaniem Teluka – obaj sędziowie z sądów rejonowego i okręgowego popełnili błędne decyzje. Teluk zasugerował, że należy wobec nich wszcząć postępowania dyscyplinarne.
To mało spotykana, ale dopuszczalna prawem, praktyka, by prawomocne orzeczenie sądu jeszcze „odkręcić”, a tym samym procesu sądowego oskarżonych nie torpedować o kolejne miesiące.
A tak się właśnie stało w tym przypadku. Te „istotne braki” w akcie oskarżenia, które oba sądy wytknęły prokuraturze, dotyczyły raptem dokładnego przebiegu pracy Doroty S. na stanowisku członka zarządu powiatu ropczycko-sędziszowskiego.
W dużym uproszczeniu – chodziło o tzw. teczkę osobową Doroty S. Sądy uznały, że prokuratura za słabo opisała jej przebieg pracy w Starostwie Powiatowym w Ropczycach – kiedy została zatrudniona, jakie przeszła szkolenia, etc. Sądom nie wystarczył protokół oględzin teczki oraz kopie dokumentów.
Dla głównego przedmiotu sprawy miało to drugorzędne znaczenie. Prokuratura uważała, że najważniejsze informacje w akcie oskarżenia były, a jeśli były braki, to można byłoby je uzupełnić już w trakcie procesu, bez konieczności wstrzymywania go.
– Brakujące informacje na stole sędziego byłyby po trzech dniach od momentu wystąpienia o nie do starostwa. Przy zwrocie aktu oskarżenia konsekwencje są daleko idące – sprawę znów trzeba zarejestrować, po raz kolejny ściągać teczkę osobową, wyznaczyć termin czynności końcowych, znów zaznajomić oskarżonych z materiałem dowodowym – mówią nasze źródła w rzeszowskiej prokuraturze.
– To wszystko trwa kolejne tygodnie, a nawet miesiące. Chodziło o to, by rozpoczęcia procesu nie wydłużać i nie narażać się na zarzut przewlekłości postępowania – słyszymy.
„Wyjaśniał sytuację”
Prokuratorzy przekonują nas, że zarzuty, jakie padają teraz pod ich adresem, jakoby wywierali naciski na sędziach, są przestrzelone, bo sprawa dotyczy polityka związanego z PiS, czyli obozem władzy. – Ktoś chce to wystąpienie Teluka upolitycznić. Bezpodstawnie – mówią prokuratorzy.
Ewa Bialik z Prokuratury Krajowej twierdzi, że Rafał Teluk nie mógł niczego wymóc na sędziach, skoro zapadła wcześniej prawomocna decyzja, a sam telefon Teluka do sędziego był jedynie próbą „wyjaśnienia sytuacji”.
Rafał Teluk na czele podkarpackiego oddziału PK stoi od ponad dwóch lat. Ma opinię jednego z najlepszych śledczych na Podkarpaciu do ścigania przestępczości zorganizowanej i korupcji.
redakcja@rzeszow-news.pl