Związkowcy nie porozumieli się z zarządem PGE. Zapowiadają strajk ostrzegawczy tuż po Nowym Roku.
17 grudnia poinformowaliśmy, że w rzeszowskim oddziale PGE Dystrybucja rozpoczął się protest pracowników. Ma on charakter ogólnopolski. Związkowcy domagają się realizacji porozumień, które zawarli z zarządem PGE w Warszawie w 2016 roku. Zapewniały one m.in. zwiększenie etatów w firmie oraz podwyżki dla pracowników.
– Od 1 sierpnia 2020 roku płace miały wzrosnąć o 250 zł brutto miesięcznie. Nie otrzymaliśmy tych pieniędzy. Porozumienie regulowało też wzrost zatrudnienia. Tymczasem pracowników się zwalnia. Walczymy o nich – mówił nam w ubiegły czwartek Edmund Myszka, przewodniczący zakładowej “Solidarności” w Rzeszowskim Zakładzie Energetycznym oraz lider Komitetu Dystrybucji i Obrotu – Komitetu Protestacyjno-Strajkowego.
Kompromisu nie ma
Do 22 grudnia prowadzone były rokowania między stronami. W środę o godz. 19:00 spotkał się zarząd Komitetu Protestacyjno-Strajkowego, aby omówić ich wyniki.
– Zarząd PGE nie przyjmuje naszych rozwiązań, które zakończyłyby spór zbiorowy. Nie doszło do rozmów. Otrzymaliśmy lakoniczny dokument, w którym zaproponowano nam nowe porozumienie, ale ono nas nie zadowala – przekazuje Edmund Myszka.
– Wezwaliśmy mediatora. Jeśli nasz apel zostanie odrzucony, otworzy nam to prawo do strajku ostrzegawczego. Planujemy rozpocząć go 4 stycznia i w ten sposób spróbować przywołać zarząd do stołu – zapowiada Myszka.
Nie wszystkich obietnic można dotrzymać
Zarząd PGE Dystrybucji oczekuje od związkowców uczciwego dialogu. – Nie chcemy polemik, które do niczego nie prowadzą. Związkowcy nie mogą zapominać, że panuje epidemia i pewnych obietnic dotrzymać nie można. Gdy kilka lat temu obiecywaliśmy podwyżki, nie przewidzieliśmy kryzysu – mówi Mariusz Furmanek, rzecznik PGE Dystrybucja.
Podkreśla on, że podwyżki w spółce, która zatrudnia aktualnie blisko 11 tys. osób o średnich zarobkach 8 tys. zł brutto, i która stoi przed wielomiliardowymi inwestycjami, nie są możliwe.
– Mnóstwo firm tnie etaty ze względu na kryzys spowodowany pandemią. My nie. Nasi pracownicy mają ponadto pełen komfort socjalny: prywatną opiekę medyczną, trzynaste pensje, program emerytalny. Nie mogą powiedzieć, że o nich nie dbamy – zwraca uwagę Furmanek.
Zaprzecza też, że PGE Dystrybucja zwalnia swoich pracowników. – Nie jest intencją nikogo w zarządzie PGE zwalnianie kogokolwiek z pracy, a na pewno nikt nigdy nie myślał o zwolnieniach grupowych. Ludzie odchodzą na emerytury i dlatego zatrudnienie się zmniejsza, to naturalny powód – przekonuje Furmanek.
Do protestu ostrzegawczego, jeżeli do niego dojdzie, zarząd PGE Dystrybucji zamierza odnosić się „w sposób normalny”. A czy obawia się paraliżu firmy? – Nie wiemy, czy wszyscy pracownicy posłuchają związkowców – odpowiada Mariusz Furmanek.
– Związki zawodowe, które powstały po to, aby dbać o interesy pracowników, często uzurpują sobie kompetencje zarządcze. Chcą decydować o zatrudnieniach, konsultować wszystkie decyzje zarządu. To utrudnia pracę – kończy rzecznik PGE Dystrybucja.
(cm)
redakcja@rzeszow-news.pl