Zdjęcie: Materiały PGE

Jeżeli mediacje związkowców z zarządem PGE w Warszawie zakończą się fiaskiem, łagodny protest pracowników przerodzi się w strajk ostrzegawczy, a potem generalny.

Protest pracowników PGE Dystrybucja ma charakter ogólnopolski. W samym oddziale rzeszowskiej spółki poparło go 884 z 1385 zatrudnionych osób (w referendum wzięło udział 922 pracowników).

Jak na razie protest przebiega łagodnie. Ogranicza się do wywieszania flag i wyrabiania nie więcej niż 100 proc. normy. Związkowcy zapowiadają jednak, że 22 grudnia, jeżeli mediacje z zarządem PGE w Warszawie zakończą się niepowodzeniem, pracownicy przystąpią do strajku ostrzegawczego, a w przypadku jego fiaska – strajku generalnego. 

– Oczywiście jest to ostateczność, nie chcemy tego – zapewnia Edmund Myszka, przewodniczący zakładowej „Solidarności” w Rzeszowskim Zakładzie Energetycznym oraz lider Komitetu Dystrybucji i Obrotu – Komitetu Protestacyjno-Strajkowego. 

„Kość niezgody”

Zarząd PGE Dystrybucja twierdzi, że protestujący żądają niemożliwego, oczekując podwyżek na poziomie 6,8 proc. Biorąc pod uwagę, że średnia płaca w Grupie PGE wynosi 8 tys. zł, daje to średnio na miesiąc 500 zł.

– Wyliczyliśmy, że postulaty związkowców kosztowałyby nas pół miliarda złotych. W bilansie spółki nie pojawił się zysk, który uzasadniałby podwyżki czy nowe zatrudnienia – mówi Mariusz Furmanek, rzecznik PGE Dystrybucja. 

– W naszym żądaniach nie ma słowa o podwyżkach. To postulat wyrwany z organizacji, która nie należy do naszych struktur – odpowiada Edmund Myszka.

Ale jednak PGE Dystrybucja w rozsyłanych do mediów informacjach „gra” 500-złotowym żądaniem związkowców. Nie tylko tym. W przekazie państwowej spółki energetycznej mowa jest również o żądaniu zatrudnienia jeszcze w tym roku 700 nowych pracowników. 

Związkowcy podkreślają, że „kością niezgody” jest porozumienie, które PGE w grudniu 2019 roku podpisało ze związkowcami wszystkich oddziałów PGE Dystrybucja, w tym z rzeszowskim, a którego dotąd nie zrealizowało.

– Zapewniało nam one podwyżki od 1 sierpnia 2020 roku, 250 zł brutto miesięcznie. Nie otrzymaliśmy ich – przypomina Myszka. – Porozumienie regulowało też wzrost zatrudnienia. Tymczasem pracowników się zwalnia. O nich też walczymy – dodaje. 

PGE się starzeje

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

– Może z punktu widzenia pracowników tego nie widać, ale stoimy przed poważnymi wyzwaniami i gigantycznymi inwestycjami. Czeka nas m.in. modernizacja sieci i rozwijanie odnawialnych źródeł energii – wylicza rzecznik Furmanek. 

Związkowcy martwią się jednak, że za 5 lat może zabraknąć rąk do realizowania inwestycji, które zapowiada firma. 

– W Rzeszowie już brakuje nam ludzi. Z moich wyliczeń, bo PGE skrzętnie ukrywa te dane. Straciliśmy w tym roku 69 etatów, to tak jakby zlikwidować cały rejon energetyczny – porównuje Edmund Myszka. 

Średnia wieku pracowników PGE Dystrybucja w Rzeszowie wynosi aktualnie 54 lata. – Już w 2016 roku walczyliśmy o to, by odmłodzić kadrę, by zatrudniać osoby młode, tutejsze, po Politechnice Rzeszowskiej. Tymczasem osobom zatrudnionym 10 miesięcy temu nie przedłużono umów – twierdzi Myszka.

Zarządowi PGE nie podoba się inny postulat związkowców – chcą za każdym razem wydawać zgodę na decyzje o zmianach organizacyjnych lub własnościowych w spółce. – To doprowadzi do paraliżu decyzyjnego – twierdzi PGE, dodając, że związkowcy mogą doprowadzić do utraty przez spółkę unijnych funduszy na transformację energetyczną.

Grupa PGE twierdzi, że czas pandemii, która wywraca życie gospodarcze do góry nogami na całym świecie, jest najgorszym na rozmowy o podwyżkach i wzroście zatrudnienia. – To nieodpowiedzialne i niesolidarne – argumentuje spółka, zachęcając związkowców, by w transformacji energetycznej „aktywnie” uczestniczyli, a nie stawiali nierealne żądania. 

Jak rozmawiać, to w Warszawie

Związkowcy z PGE Dystrybucja w Rzeszowie nie wierzą, że rozmowy z dyrekcją na poziomie regionalnym przyniosą skutek, dlatego zwrócili się bezpośrednio do PGE w Warszawie. – To tam zapadają wszystkie decyzje – tłumaczy Edmund Myszka. W najbliższy piątek mają się rozpocząć negocjacje. 

PGE Dystrybucja zapewnia o chęci dialogu. – Jesteśmy otwarci. Wierzymy w kompromis – mówi Mariusz Furmanek. Grupa PGE twierdzi, że w obecnych warunkach strajk będzie nielegalny, co rzekomo potwierdziły „niezależne opinie prawne”.

(cm)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama