„Szkoła drwali”, „Siekiery za długopisy”, „Idzie wicher głupoty, zniszczy wszystkie drzewa…”, „Śmierć drzew i nasza też!” – takie transparenty stanęły we wtorkowy poranek przy Szkole Podstawowej nr 25 w Rzeszowie.
Początek nowego roku szkolnego w SP nr 25 był nietypowy. I to nie tylko ze względu na pandemiczne niedogodności. We wtorek rano przy szkole zebrali się okoliczni mieszkańcy, by głośno sprzeciwić się wycince 21 drzew, którą planuje dyrekcja placówki.
Protestujących była garstka, głównie starsze osoby. Nie sprzyjała im pogoda. Stanęli u szkolnej bramy, jedni ubrani w płaszcze przeciwdeszczowe, inni pod parasolami. Wybrali nietypową godzinę pikietowania, 8:30. Większość z 220 okolicznych mieszkańców, którzy podpisali petycję o zatrzymanie wycinki, była wtedy w pracy.
Pozostali odprowadzali swoje dzieci do szkoły, przyglądali się, przystawali, kilku porozmawiało z aktywistami i dziennikarzami.
– Sadziliśmy te drzewa, to była połowa lat 80. – mówiło dwóch mężczyzn, byłych uczniów SP nr 25. – Całe klasy z wychowawcami to robiły. Szkoda, że pod absurdalnym pretekstem próbuje się teraz te drzewa wyciąć. Bo rzekomo są zagrożeniem dla naszych dzieci? Nie, nie boimy się o nie. Przecież w czasie wichur będą w szkole, a nie pod drzewami – dodali sfrustrowani ojcowie.
Ich opowieść potwierdza znajdująca się na stronie internetowej SP nr 25 nota historyczna: „1 września 1983 roku szkoła inauguruje swą działalność – rozpoczyna w niej naukę 700 uczniów pod kierunkiem 32 nauczycieli. Lekcje odbywają się w ukończonym pawilonie A […] wraz ze szkołą zaczynają rosnąć, posadzone w alejce przed frontem budynku, świerki”.
„Szkoła drwali”
Protest rozpoczął się od rozstawienia transparentów z napisami „Szkoła drwali”, „Siekiery za długopisy”, „Idzie wicher głupoty, zniszczy wszystkie drzewa…”, „Śmierć drzew i nasza też!”. Potem jedna z kobiet zanuciła cicho „Pamiętajcie o ogrodach” Jonasza Kofty, a aktywiści zaczęli tłumaczyć, dlaczego dyrekcja powinna zostawić drzewa w spokoju.
– W mieście, w którym przeważa beton i asfalt, każde drzewo jest bezcenne – zauważał Zbigniew Mieszkowicz ze Społecznych Strażników Drzew. – Decyzja o wycince boli tym bardziej że argumenty za nią są absurdalne. Dlaczego świerki miałyby stanowić zagrożenie dla uczniów? One nie są chore, uschnięte, nie toczy ich grzyb. Są zdrowe i dorodne. Mają płytki system korzeniowy? Taka jest ich specyfika, rosną w wielu innych miejscach i nie wywracają się na zawołanie. W statystykach wypadki z udziałem drzew są w końcówce, a śmierć z powodu przywalenia drzewem jest równie rzadka co od porażenia piorunem – przekonywał Mieszkowicz.
„Widzimisię i samowolka dyrektorki”
We wtorek pod ostrzałem znalazła się dyrektorka SP nr 25, Bożena Zięba, która jest inicjatorką wycinki. Niestety, nie wyszła ona do protestujących.
– To widzimisię dyrektorki, ponieważ jej widzi się, że drzewa się przewrócą. W zasadzie nie zrobiwszy żadnej ekspertyzy, wnioskuje o wycinkę 30 drzew i otrzymuje zgodę na usunięcie 21. To połowa wszystkich, które rosną na terenie szkoły – załamywał ręce Zbigniew Mieszkowicz.
Przypominał też, że inspektorzy z Urzędu Marszałkowskiego, którzy wydali zgodę na usunięcie drzew, badali ich statykę „wizualnie”. – To metoda obarczona dużym błędem – zaznaczył aktywista.
Według jego zapewnień dyrektor Bożena Zięba, która jako jednego z argumentów za wycięciem drzew używa tego, o biegnącej pod nimi instalacji gazowej, nie uzyskała też opinii gazownictwa. – Pani dyrektor o wszystkim zadecydowała sama. Nie zaangażowała ekspertów, nie konsultowała się z mieszkańcami i radą rodziców. Zero przyzwoitości – denerwował się Mieszkowicz.
„Przykujemy się do drzew łańcuchami”
Na czele protestu stanęły Małgorzata Froń, dawna dziennikarka m.in. „Nowin” i „Gazety Wyborczej”, a także Małgorzata Sierżęga, była nauczycielka SP nr 25 i mieszkanka os. Baranówka.
– Napisałyśmy petycję w obronie drzew i zebrałyśmy przy niej ponad 200 podpisów. Niestety, Urząd Marszałkowski zupełnie ją zignorował. Dlatego dzisiaj protestujemy – wyjaśniała Małgorzata Sierżęga.
Do UM rzeczywiście pismo dotarło. Dlaczego urzędnicy na nie nie odpowiedzieli? – W przedmiotowym piśmie nie było wskazanego reprezentanta i osoby do kontaktu, w związku z tym potraktowane zostało jako pismo o charakterze informacyjnym. Niemniej jednak przy podejmowaniu decyzji wzięto pod uwagę te opinie – tłumaczyła nam we wtorek po południu Aleksandra Gorzelak-Nieduży z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie.
Zdeptać to, co stare
Froń i Sierżęga obawiają się, że wycinka zmieni mikroklimat osiedla. – Padają głosy, że świerki nie są pożyteczne. Mają one jednak przewagę nad drzewami, które zostaną nasadzone i dadzą efekt za 30 lat. Działają już! Są naszym zdrowiem i życiem. Sprzeciwiamy się podejmowaniu tak radykalnych decyzji bez kompleksowego sprawdzenia jej zasadności – alarmowała Małgorzata Sierżęga.
– Nie pozwolimy dyrektor Ziębie wyciąć zdrowych drzew. Przykujemy się do nich łańcuchami. Nie godzimy się na to, by zdeptać coś i przekreślić tylko dlatego, że jest stare i gorszego gatunku – dodawała Małgorzata Froń.
Oburzenie wycinką drzew wyrazili też byli dyrektorzy szkoły, Marek Widurek i Celina Karcz-Zabierowska. Nie mogli jednak przyjechać do Rzeszowa ze względu na pogodę i podeszły wiek.
Ferenc na białym koniu
Miasto, które wcześniej wydało pozytywną opinię o wycince drzew, teraz próbuje nie tylko wycofać się z niej rakiem, lecz także ocieplić swój wizerunek. W sprawę zaangażował się sam prezydent Tadeusz Ferenc. W poniedziałek wieczorem przyjechał obejrzeć drzewa, które mają zostać wycięte.
– Prezydent się zainteresował, przyjechał tutaj z nami, spacerował wokół szkoły. Był raczej zachowawczy, ale nie podzielił opinii pani dyrektor, że wszystkie 21 drzew należy wyciąć. Obiecał też, że złoży wizytę u marszałka i porozmawia z nim o zgodzie na usunięcie świerków – mówiła Małgorzata Froń.
Jej zdaniem daje to nadzieję na, jeśli nie zupełne powstrzymanie wycinki, to przynajmniej dokładne zweryfikowanie, czy jest ona potrzebna, i na kompromis.
– Prezydent rzeczywiście spotkał się z obrońcami drzew i obiecał, że jeszcze pochyli się nad sprawą wycinki, może nawet w tym tygodniu – potwierdza Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
marcin.czarnik@rzeszow-news.pl