Zdjęcie: materiały szkoły

Rodzice pierwszoklasistów ze Szkoły Podstawowej nr 9 w Rzeszowie protestują przeciwko łączeniu klas. Z czterech oddziałów mają powstać trzy.

W podstawówce przy ul. Miłej jeszcze są cztery klasy pierwsze. W każdej po dwadzieścioro pięcioro uczniów. Ale na ostatniej wywiadówce, rodzice dzieci z klasy D dowiedzieli się, że ich oddział będzie zlikwidowany.

– Wychowawczyni powiedziała nam, że klasa zostanie rozwiązana. Nie znała szczegółów, ale nie ma przedłużonej umowy na kolejny rok szkolny. Stąd wiadomo, że we wrześniu naszej klasy już nie będzie – opowiadają.

Zachować integralność klasy

Zaskoczeni rodzice chcieli porozmawiać z dyrektorem. Próbowali umówić się na spotkanie. Dzwonili do sekretariatu, ale słyszeli tylko, że decyzja jeszcze nie zapadła.

Ponieważ nie mogli niczego ustalić, napisali petycję. Dokument wysłali do podkarpackiego kuratora oświaty, prezydenta Rzeszowa, wiceprezydent Krystyny Stachowskiej, która odpowiada m.in. za edukację oraz dyrektora szkoły. 

Rodzice chcą, żeby edukacją ich dzieci wciąż zajmowała się dotychczasowa wychowawczyni, domagają się również „zachowania integralności klasy 1 D”. Zwłaszcza, że przez dwa lata pandemii dzieci były zmuszone do edukacji zdalnej. 

„Wartością nadrzędną i celem przyświecającym pracy szkoły powinno być zagwarantowanie jej uczniom bezpiecznych i komfortowych warunków rozwoju, ale także stabilności, tym ważniejszej dla edukacji wczesnoszkolnej” – napisali rodzice. 

Gdzie jest dobro dzieci?

I dalej: „Zapewnienie integralności klasy gwarantowało im normalność, której nawet nam dorosłym niejednokrotnie brakuje w obecnych czasach, a co dopiero siedmiolatkom. Zakłócenie tej stabilności będzie miało negatywny skutek dla ich zdrowego rozwoju, a jako rodzice nie możemy się na to zgodzić” – czytamy w petycji w obronie klasy 1D. 

Rodzice podkreślają też, że rozwój dziecka na etapie edukacji wczesnoszkolnej powinien odbywać się w sposób niezakłócony i stanowi wartość nadrzędną. „Rozbijanie tej ciągłości budzi nasz sprzeciw” – dodają. 

„Głęboko wierzymy, że dobro naszych dzieci jest ważniejsze od czynników ekonomicznych, które były, podobno, jedynym argumentem wziętym pod uwagę przy podjęciu decyzji o rozwiązaniu klasy” – napisali rodzice uczniów klasy 1D. Pod dokumentem podpisało się 18 osób oraz pierwszaki.

Logika i przepisy 

Dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 9 jest Andrzej Kruk. Zastrzega, że ostatecznej decyzji jeszcze nie podjął, ale będzie musiał połączyć klasy.

– Obok powstaje nowa szkoła (SP nr 37 przy ul. Kwiatkowskiego). Z nieoficjalnych informacji wiem, że 33 dzieci przepisze się do niej. Jeśli wszyscy to potwierdzą, zmniejszy się liczebność klas i dlatego jedną trzeba będzie zlikwidować. Logiczne jest, że ostatnią – mówi dyrektor. 

Gdy pytamy o pieniądze, odpowiada wprost. – Przepisy są takie, że w klasie ma być 25 osób, wtedy przysługuje subwencja oświatowa. Jeśli jest mniej uczniów, oddział zostaje  zlikwidowany i dzieci dołączają do innych klas – tłumaczy Andrzej Kruk. 

Postawieni przed faktem

Rodzice mają mu za złe także to, że nie poinformował ich wcześniej o sytuacji, a nawet nie dał do zrozumienia, że szykują się zmiany. – Zostaliśmy postawieni przed faktem. Rekrutacja do szkół podstawowych dawno się zakończyła i już nic nie możemy z tym zrobić – mówią. 

Dyrektor nie widzi problemu. Co więcej, uważa że rodzice ponoszą odpowiedzialność za to zamieszanie. – Na wywiadówce każdy miał zostawić informacje, czy jego dziecko zostaje w szkole czy nie. Połowa rodziców w ogóle nie przyszła, inni nawet nie raczyli wypełnić oświadczeń – mówi Andrzej Kruk.

Czeka więc na deklaracje rodziców, a później zdecyduje o przydziale dzieci do poszczególnych klas. W czwartek z dyrektorem szkoły ma rozmawiać Krystyna Stachowska, wiceprezydent Rzeszowa. 

agnieszka.lipska@rzeszow-news.pl

Reklama