Wizualizacja: materiały firmy Ernst & Young
Reklama

Chwalą za to, że w ogóle powstała, ale uważają, że miasto nie powinno się tylko jednej wizji trzymać. Rewolucyjna koncepcja przebudowy rzeszowskiej hali targowej, zdaniem polityków PiS, może wyrządzić więcej złego niż dobrego. 

Likwidacja straganów wzdłuż hali od strony ulicy Targowej, „uspokojenie” ruchu w rejonie ulic 8 Marca, Gałęzowskiego, plac Wolności zamieniony w park Wolności, a zamiast placu „Jutrzenka” („szczęki”) – trzykondygnacyjny budynek z podziemnym parkingiem. 

Taką wizję 30 stycznia w ratuszu zaprezentowała firma Ernst & Young, która wynajęła  warszawską architektkę Aleksandrę Wasilkowską. To ona stworzyła koncepcję przebudowy hali targowej i całego jej otoczenia. Koncepcja rewolucyjna, do realizacji na 10 lat.

Wizualizacja: materiały firmy Ernst & Young

Wizualizacje nie wystarczą 

Prezydent Konrad Fijołek oszołomiony wizją Wasilkowskiej ogłosił, że powoła pełnomocnika do wcielania koncepcji. Architekt miejski Janusz Sepioł, na uwagi, jak to wszystko upchać, odparł, że i w szufladzie jest więcej miejsca, gdy się wszystko poukłada. 

Przez kilka dni w efektowne wizualizacje wpatrywali się rzeszowscy radni z opozycyjnego PiS. W piątek podzielili się swoimi wrażeniami. – Efektowne wizualizacje nie wystarczą, to musi być dobrze zaprojektowane – uważa radny Robert Kultys, z wykształcenia architekt. 

Radni PiS przypomnieli, że od lat mówią o tym, by uporządkować rejon hali, dwa lata temu proponowali, by za halą wybudować parking, a na placu Wolności odtworzyć kamienice – obecne „szczęki”, gdzie do czasów drugiej wojny światowej był Rynek Nowego Miasta. 

Kontrowersyjna koncepcja

Ratusz, dopingowany przez PiS, by zajął się odnowieniem targowej przestrzeni i znalazł się pomysł na jej ożywienie, uznał, że milionowy grant z Europejskiego Banku Inwestycyjnego przekaże firmie Ernst & Young, by ta wykonała koncepcję.

Już za sam zamysł, PiS chwali miasto. – Zależało nam na tym, by w to miejsce wtłoczyć „życie”, żeby tutaj był gwar, ludzie, żeby „życie” było nie tylko do 16:00, ale przez całą dobę – mówił w piątek Marcin Fijołek, szef klubu PiS w Radzie Miasta Rzeszowa. 

Takie elementy PiS w koncepcji dostrzega, dostrzega też, że projekt, jak na warunki rzeszowskie, jest „całościowy i szeroki”. Radnych niepokoi jednak to, że to taka wizja, która sprowadzi się do ograniczenia handlu.  

– Nie pozwala na handel przez cały rok – uważa Marcin Fijołek. Jego zdaniem liczba stołów radykalnie się zmniejszy. – Ta kontrowersyjna koncepcja musi zostać przemodelowana, aby przestrzeni dla kupców było jeszcze więcej niż teraz – postuluje. 

Wizualizacja: materiały firmy Ernst & Young

Więcej eko-żywności 

A ile tej przestrzeni w ogóle teraz jest? Na placu targowym jest 119 punktów, 140 stołów, biznes prowadzi tam około 220 osób. W samej hali są 52 stoiska, wynajmowanych jest obecnie 38 – handel prowadzi 28 osób – to dane, jakie w piątek przedstawił nam ratusz.

Radni PiS uważają, że przestrzeń targowa powinna przypominać warszawskie „Koszyki”, a nie zamieniać się w ekskluzywny targ. Szczególnie, że mieszkańcy „kupili” pomysł ratusza, by raz w miesiącu „zielony bazarek” urządzać na parkingu Parku Papieskiego.

– Mieszkańcy chcą, by takich miejsc w Rzeszowie było więcej. Chcą mieć łatwiejszy dostęp do tradycyjnej, ekologicznej żywności – twierdzi radny Waldemar Szumny. 

Politycy PiS przyznają, że likwidacji straganów nie da się uniknąć, jeżeli w planie jest wyeksponowanie walorów zabytkowej hali, którą wybudowano w 1956 roku, a którą zaprojektował nieżyjący już i znany na całym świecie architekt prof. Stanisław Kuś.

– Po bokach też tego handlu będzie mniej – przewiduje Robert Kultys. 

Grzech pierworodny 

On też zwraca uwagę na „szczęki”, które są objęte ochroną konserwatorską – stanowią układ urbanistyczny miasta. – Odnoszę wrażenie, że projektant koncepcji nie wziął tego pod uwagę. Zaproponował moloch w typie galeryjnym – ocenia Kultys. 

Jego zdaniem w pierwszej kolejności należało zastanowić się, jak zadbać o ochronę konserwatorską „szczęk”, a dopiero potem tworzyć koncepcję. – To chyba grzech pierworodny całego projektu – uważa Robert Kultys. 

I podaje przykład, jak należało przystąpić do pracy: zorganizować warsztaty, na których najpierw określono by nowe funkcje hali targowej i jej placu, uwzględniając z nich wnioski ogłosić konkurs, a na samym końcu przygotować koncepcję do wcielenia w życie. 

– Tak ma być z „Balcerkiem” – twierdzi Kultys, dziwiąc się, że miasto nie skorzystało z tej samej drogi myśląc o odnowieniu hali targowej. Kultys boi się, że założenia z wizji warszawskiej architektki nie sprawdzą się. – Ten projekt nie jest zupełnie zły – podkreśla. 

Według Roberta Kultysa, miasto zbyt pochopnie zgodziło się na jedną koncepcję, a należałoby ją skonfrontować z alternatywną, a tej nie ma.

Wizualizacja: materiały firmy Ernst & Young

Bez pełnej wizji

Radni PiS twierdzą również, że w koncepcji Aleksandry Wasilkowskiej nie przedstawiono pełnej wizji ruchu w Śródmieściu, a zaproponowane przez nią rozwiązania ograniczenia samochodów są tylko punktowe. – Nie wiemy, czy się sprawdzą – uważa Kultys. 

– Ten teren jest zbyt ważny i rozległy, żeby ograniczać się do jednego projektanta, jednej wizji – przekonuje radny PiS. Kultys w piątek zaapelował do prezydenta Konrada Fijołka: – Zweryfikuj zasadność tej koncepcji! 

Kultys uważa, że jest ona „całkiem niezłym materiałem do dyskusji”, ale nie powinna być skończoną koncepcją. – Problemów nie rozwiąże zlikwidowanie samochodów, posadzenie zieleni i ograniczenie handlu. To musi być dobrze przemyślane – twierdzi Robert Kultys.

Ratusz posłucha apeli PiS? – Nie ma powodu. To ogromne koszty. Projekt był konsultowany z mieszkańcami i handlowcami. Jeszcze będzie pokazany handlowcom. Ich ewentualne uwagi będą wzięte pod uwagę – mówi Marzena Kłeczek-Krawiec, rzecznik prezydenta. 

(ram)

Wizualizacja: materiały firmy Ernst & Young

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama