Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Gdyby to mieszkańcy Podkarpacia mieli decydować, czy niedzielne referendum było ważne, to uznano by je za wiążące.

Przy okazji wyborów, Polacy odpowiadali na 4 pytania: popierania wyprzedaży polskiego majątku, podniesienia wieku emerytalnego do 67. roku życia, likwidacji płotu na granicy polsko-białoruskiej i przyjmowania nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki.

Państwowa Komisja Wyborcza we wtorek podała, że frekwencja w referendum w całym kraju wyniosła 40,91 proc., co oznacza, że nie jest ono wiążące. Byłoby to możliwe, jeśli w referendum wzięłoby udział więcej niż połowa osób uprawnionych do głosowania. 

Już w niedzielę wieczorem, gdy o 21:00 zamknięto lokale wyborcze, Ipsos podawał sondaż, z którego wynikało, że frekwencja wyniosła 40 proc., a jedynym województwem, w którym frekwencja przekroczyła 50 procent, było Podkarpacie – 52,9 proc.

Dane PKW pokazują, że Ipsos niewiele się pomylił w swoim sondażu. Na Podkarpaciu frekwencja w referendum wyniosła 52,24 proc. W pozostałych województwach frekwencja nie przekroczyła 50 procent. Najniższa była w województwie lubuskim – 33,01 proc.

Na Podkarpaciu najwyższą frekwencję odnotowano w powiecie ropczycko-sędziszowskim – 59,56 proc. Wysoka była też w powiecie łańcuckim – 58,63 proc. Najniższa w Przemyślu (41,81 proc.), Rzeszowie (43,79 proc.) i Krośnie (44,05 proc.).

Same wyniki referendum były łatwe do przewidzenia. Odpowiedzi na „nie” przy każdym z czterech pytań wynosiły od 94 do 96 proc. Pytania referendalne w swojej istocie miały pomóc rządowi PiS utrzymać władzę. Na wydrukowanie kart zmarnowano tylko pieniądze.

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama