Zdjęcie: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

Protesty studentów Uniwersytetu Rzeszowskiego nic nie dały. Rektor uczelni podtrzymał decyzję o nauce stacjonarnej.

Samorząd Studentów spotkał z rektorem UR we wtorek, 11 stycznia – dzień po tym, gdy studenci po przerwie wrócili do nauki stacjonarnej. Spotkanie było reakcją na sugestie studentów, którzy w związku z rosnącą liczbą zakażeń koronawirusem zarzucają władzom uczelni ignorancję, jak i tych, którzy bronią decyzji o powrocie do nauki stacjonarnej.

Stacjonarnie do końca semestru 

„Zaprezentowaliśmy przesłanki przemawiające za nauką zdalną oraz w pełni hybrydową” – napisał w czwartkowym komunikacie (13 stycznia) zarząd Samorządu. „Rektor UR odniósł się do nich, przedstawił również argumenty przemawiające za powrotem na zajęcia stacjonarne. I zdecydował, że zostanie ono podtrzymane do końca semestru zimowego”.

Takie rozwiązanie zalecił też działający przy uniwersytecie zespół ds. przeciwdziałania rozprzestrzeniania się pandemii. 

Zarząd Samorządu podkreśla przy tym, że w obecnym czasie priorytetem jest zaliczenie i zdaniem egzaminów w jak najszybszych możliwych terminach. Dlatego zachęca do negocjowania z wykładowcami terminów „zerówkowych”. Dodaje przy tym, że egzaminy pisemne pozostają w trybie stacjonarnym, tak samo będzie w czasie sesji.

„Zapraszamy na covidparty!”

I tym razem pod postem nie zabrakło drwiących komentarzy: „Czyli streszczając: zapraszamy na covidparty! Finał imprezy w specjalnie przeznaczonej do tego przestrzeni! Szpital covidovy już na nas czeka”. Ale nie wszyscy studenci są tak cyniczni: „Jest wiele studentów („lub studentek”), którzy woleliby normalnie chodzić na studia i się uczyć”. 

Dr hab. Elżbieta Rokosz, prorektor ds. studenckich i kształcenia UR, przypomina o obowiązku zakrywania ust i nosa oraz noszeniu maseczki w salach dydaktycznych, pomieszczeniach ogólnodostępnych i administracyjnych. Apeluje, aby przestrzeganie obowiązujących zasad wynikało z troski i odpowiedzialności za zdrowie swoje i innych. 

– Problem w tym, że to nic nieznaczące słowa – twierdzi jeden ze studentów. – Może wystarczy już teorii, a czas w końcu zabrać się za praktykę, czyli np. niezapowiedziane kontrole maseczek oraz nakładanie kar za lekceważenie tego obowiązku – proponuje.

„Boją się odpowiedzialności” 

Kolejna sprawa to małe i ciasne sale, w których nie ma szansy na utrzymanie dystansu społecznego, choć oczywiście na prawie każdej ławce leży kartka z przypomnieniem o zachowaniu odległości. O rygorach sanitarnych i standardach obowiązujących na UR zdążyli już napisać także studenci, którzy od początku sprzeciwiają się nauce stacjonarnej.

„Nauczyciele akademiccy na zajęciach zwracają uwagę na to, iż nie chcą prowadzić sesji w sposób stacjonarny oraz, że się boją odpowiedzialności za zdrowie i życie studentów, czując jednocześnie nacisk ze strony władz uczelni” – czytamy w stanowisku Społecznej Inicjatywy na Rzecz Ochrony Życia i Zdrowia Studentów UR. 

UR stać na zadośćuczynienia? 

W piątkowym liście do prof. Sylwestra Czopka, rektora UR, twórcy inicjatywy zapytali go:  „Czy (…) Uniwersytet Rzeszowski dysponuje środkami finansowymi, które miałyby stanowić zadośćuczynienie dla osób, które w przestrzeni uczelni zarażą się COVID, a których w wyniku tego czeka długotrwały proces leczenia?”.

Studenci powołali się jeszcze na prognozy Ministerstwa Zdrowia, które wkrótce spodziewa się nawet 100 tys. zakażeń koronawirusem dziennie. „Czy mamy rozumieć, że z perspektywy Uniwersytetu Rzeszowskiego przyczynienie się do eskalacji wirusa przez Uniwersytet wzmacnia prestiż i innowacyjność uczelni?” – pytają drwiąco rektora. 

I po raz kolejny studenci podkreślają, że są przeciwni nauce stacjonarnej. Ta, zgodnie z zarządzeniem rektora, ma obowiązywać do 30 stycznia.   

(la) 

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama