Pisma do wojewody, Regionalnej Izby Obrachunkowej, premiera RP, a także skarga do sądu administracyjnego – to kroki podjęte przez Urząd Miasta w Rzeszowie, by Szpital Miejski odzyskał ponad 1 mln zł na restrukturyzacji PBS.
34 samorządy na Podkarpaciu straciły około 80 mln zł na przymusowej restrukturyzacji Podkarpackiego Banku Spółdzielczego w Sanoku, która rozpoczęła się 17 stycznia. Wśród poszkodowanych jest m.in. Rzeszów, a konkretnie Szpital Miejski przy ul. Rycerskiej. Placówka straciła blisko 1,2 mln zł. Największą część tej kwoty (1,1 mln zł) stanowią pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia za wykonanie usługi przez szpital.
Blisko 90 tys. zł to z kolei pieniądze, które były na rachunku Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych, a prawie 1800 zł były z wpłat nieubezpieczonych pacjentów, wyegzekwowane przez firmę windykacyjną.
Ratusz: pieniądze powinny wrócić
Miasto obok utraty takich pieniędzy nie zamierza przejść obojętnie, a wręcz przeciwnie, wykorzysta każdą możliwość, by je odzyskać. Już w miniony piątek wysłano pismo do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego i skargę do Wojewódzkiego Sadu Administracyjnego w Warszawie, który jest kompetentny do rozstrzygania spraw związanych z restrukturyzacją PBS.
Dzień wcześniej Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, wystosował list do Ewy Leniart, który podpisał także Jacek Mróz, skarbnik Rzeszowa. – Stosowne pisma w tej sprawie wyślemy także do Regionalnej Izy Obrachunkowej oraz premiera Mateusza Morawieckiego. Utracone pieniądze to pieniądze naszych mieszkańców. One powinny wrócić do Rzeszowa – mówi Stanisław Sienko, wiceprezydent Rzeszowa.
Miasto analizując procedury, które zastosowano wobec PBS, zaczęło stawiać także pytania. – Dlaczego restrukturyzacji dokonano, gdy na konto trafiły pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia? Dlaczego nie zrobiono tego wcześniej, np. pod koniec ub. r., gdy na kontach było znacznie mniej pieniędzy? Utracone pieniądze były fizycznie na koncie. Gdzie są teraz? – pytał w piątek Stanisław Sienko.
Szpital: zadłużymy się na lekach
Dla Szpitala Miejskiego utrata 1,2 mln zł oznacza nic innego, jak wpadniecie w spiralę długów, których placówka nie miała od przeprowadzonej w 2003 roku restrukturyzacji. – Na wynagrodzenia dla pracowników wydajemy od 4,5 do 4,7 mln zł. Brak 1,2 mln zł oznacza, że co czwarty pracownik nie dostałby wypłaty. Taka jest skala tego, co się stało – mówi Grzegorz Materna, dyrektor Szpitala Miejskiego.
– Oczywiście, nasi pracownicy wynagrodzenie dostaną w terminie, ale to oznacza, że pieniędzy zabraknie na coś innego. Prawdopodobnie będziemy musieli zadłużyć się u dostawców leków – rysuje czarny scenariusz dyrektor Materna.
Czy miastu uda się coś rzeczywiście wskórać? Tego nie wiadomo. Ewa Leniart, wojewoda podkarpacki, kilka dni temu mówiła, że wszystkie podmioty, które straciły pieniądze na restrukturyzacji sanockiego PBS-u, mogą się odwoływać do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. – To sposób, by ewentualnie nastąpiła weryfikacja i ustalenie, czy potrącenie nastąpiło w sposób prawidłowy – mówiła wojewoda Leniart.
Sejmik apeluje do premiera
Samorządy straciły aż 43 procent pieniędzy, które miały na kontach PBS. W poniedziałek sejmik podkarpacki zaapelował do premiera RP Mateusza Morawieckiego o wsparcie poszkodowanych samorządów. Wiele z nich teraz będzie musiało na nowo konstruować swoje budżety, samorządy zostaną zmuszone do rezygnacji z niektórych inwestycji. Brakuje im też pieniędzy na oświatę, wypłatę świadczeń 500+, dotacji dla przedsiębiorców.
„Problem ten dotknął w większości małe jednostki samorządowe, które dysponują niewielkim budżetem i każda najmniejsza strata jest trudna do pokrycia” – napisali radni sejmiku w apelu do premiera Mateusza Morawieckiego. Zwrócili się też do niego z prośbą o o „podjęcie prac systemowych, które w przypadku podobnej sytuacji w przyszłości, nie będą już tak brzemienne w skutkach, jak obecna”.
„W tej sytuacji konieczne wydaje się wprowadzenie mechanizmów, które zabezpieczą środki publiczne i pomocowe przekazywane beneficjentom w ramach programów operacyjnych oraz zapewnienie pomocy pracownikom w trosce o ich miejsca pracy” – czytamy w apelu radnych, którzy „w tej trudnej i niespodziewanej sytuacji” deklarują swoje wsparcie „w ramach posiadanych kompetencji”.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl