Rowery IV generacji mogą zastąpić miejski postrach rowerowy, który w tym momencie obsługuje firma RoweRes. Czy to się uda? Nie wiadomo, bo znów w miejskiej kasie brakuje pieniędzy na jednośladowy transport publiczny.
Nie trzeba być zapalonym miłośnikiem jednośladów, aby zauważyć, że rzeszowska wypożyczalnia miejskich rowerów bardziej straszy niż zachęca do korzystania z ekologicznego transportu. O opłakanym stanie miejskich rowerów, które są w rękach firmy RoweRes, pisaliśmy TUTAJ.
Ale ma to się zmienić, ponieważ stowarzyszenie Rowery.Rzeszów.pl chce reaktywować rower publiczny, ale w zupełnie innej odsłonie.
Pierwszym rokiem w tym kierunku ma być wdrożenie pilotażu rowerów publicznych IV generacji, z których rzeszowianie mogliby korzystać od 14 sierpnia do nawet końca listopada. Tego typu jednośladów pojawiłoby się na początku w stolicy Podkarpacia 50.
Wygodniejszy i praktyczniejszy
Rowery IV generacji nie potrzebują stacji obsługi, tak jak te, które obecnie funkcjonują w Rzeszowie. Co za tym idzie, są one droższe, jeśli chodzi o zakup, ale znacznie tańsze, gdy mowa o ich utrzymaniu, ponieważ same w sobie posiadają najnowszą technologię zabezpieczeń i komunikacji. Ponadto, z punktu widzenia użytkownika rower IV generacji jest wygodniejszy i praktyczniejszy w obsłudze.
– Mając w telefonie odpowiednią aplikację szukamy, gdzie znajduje się najbliższy rower. Przykładowo, jeśli ktoś mieszka na os. Nowe Miasto, to widzi, że zielona kropka, która oznacza dostępny rower, świeci się przy głównym wejściu Millenium Hall. Użytkownik podchodzi do niego, w panelu sterowania roweru wpisuje kod dostępu, który dostaje SMS-em a następnie odpina rower – wyjaśnia Artur Majdański ze stowarzyszenia Rowery.Rzeszów.pl.
– Nie będzie potrzeby wyrabiania kolejnego „plastiku”. Rower po skończonej jeździe można przypiąć np. do słupa, który stoi naprzeciwko jego klatki – dodaje Majdański.
Jakie byłyby opłaty?
Aby taki kod dostępu do roweru uzyskać należy się wcześniej zarejestrować w biletomacie stacjonarnym, bądź tym, który znajduje się w autobusach MPK, Punkcie Obsługi Pasażera lub na stronie internetowej. Przy rejestracji podajemy wówczas swoje dane, numer telefonu oraz metodę płatności. Za wypożyczenie roweru można byłoby zapłacić np. Rzeszowską Kartą Miejską lub zwykłą kartą płatniczą.
Jeśli chodzi o opłaty to np. można byłoby wykupić pakiet miesięczny za 19 zł. W ramach tego pakietu rowerzysta mógłby z jednośladu korzystać codziennie przez 60 minut. W pakiecie rocznym, który ma kosztować niespełna 180 zł użytkownik miałby codziennie do wyjeżdżenia 90 minut.
– Jeden z działaczy naszego stowarzyszenia, kiedy zauważył dziewczynę, która korzystała z obecnych miejskich rowerów zapytał, dlaczego to robi. Odpowiedź była prosta – jest studentką, nie ma własnego roweru i nie stać ją na kupno własnego a potrzebuje korzystać z takiej formy komunikacji – mówi Artur Majdański.
– Na różnych spotkaniach słyszymy, że miejskie rowery z prawdziwego zdarzenia to dobry pomysł. Ci, którzy są „przeciw” mają na ogół swój rower – dodaje.
Przetarg, którego wciąż nie ma
Pomysł rzeczywiście jest dobry, ale jak wiadomo rzeszowski magistrat po rozum do głowy w rowerowej sprawie poszedł jeszcze w ubiegłym roku. I co? Skończyło się tylko na planach, bo jak tłumaczyła wówczas dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego, Anna Kowalska, aby ogłosić przetarg na zakup nowych miejskich rowerów muszą być zabezpieczone pieniądze w budżecie.
ZTM jeszcze w 2016 r. zapowiadał, że ogłosi przetarg na nowe rowery miejskie. W międzyczasie zmieniła się koncepcja finalizowania tej inwestycji i postanowiono szukać pieniędzy w Unii Europejskiej. Z programu Polski Wschodniej miasto chciało pozyskać 100 tys. euro na Rozwój Transportu Publicznego w Rzeszowie.
Drugą opcją miał być program transgraniczny „Współpraca zagraniczna Polska-Ukraina-Białoruś”. I tu o kolejne 100 tys. euro Rzeszów starałby się razem z Iwano-Frankiwskiem. Póki co o konkursach w tych programach nikt nic nie mówi, a miasto tłumaczy się, że nie ma na nowe miejskie rowery pieniędzy zarezerwowanych w budżecie.
ZTM: Pomysł świetny, ale…
Gdy teraz pojawia się inna opcja na rower miejski, tłumaczenia są podobne. – Pomysł jest świetny i wart tego, aby go wprowadzić w Rzeszowie, ale to się wiąże z konkretnymi wydatkami. Obawiam się, że to może stanowić problem, który przystopuje wdrożenie projektu – mówi Rzeszów News Anna Kowalska.
A ile potrzebuje stowarzyszenie, aby 50 rowerów IV generacji w ramach programu pilotażowego mogło się pojawić w Rzeszowie?
– Około 75 tys. zł. To pokrycie transport rowerów z Krakowa do Rzeszowa i z powrotem, ubezpieczenie jednośladów, udostępnienie sygnału GPS oraz prowadzenie strony serwisowej. W okresie testowym koszty utrzymania są zerowe. Gdyby udało się wdrożyć projekt na stałe wówczas utrzymanie jednego roweru kosztuje około 8 dolarów na miesiąc – wyjaśnia Artur Majdański.
Pomysł jest taki, aby właścicielami rowerów był ZTM, a utrzymaniem ich miałaby się zajmować inna firma. Współpraca ta miałaby być prowadzona na podobnych zasadach, jak pomiędzy ZTM, a MPK.
Jeśli uda się zdobyć pieniądze na pilotaż, to od marca 2018 roku rowerów IV generacji w Rzeszowie pojawiłoby się 250.
Radni będą dyskutować
Pomysł rowerzystów został również zgłoszony na wtorkowej sesji Rady Miasta Rzeszowa. Tematem zajmie się na swoim najbliższym posiedzeniu komisja sportu i współpracy z organizacjami pozarządowymi.
– Pomysł jest z pewnością dobry, ale obawiam się, że w tym roku na jego realizację może nie udać się wygospodarować odpowiedniej kwoty – mówi radny Witold Walawender z proprezydenckiego klubu Rozwój Rzeszowa.
A co jeśli nie uda się zdobyć pieniędzy? – Projekt przepadnie i rowery zostaną przeznaczone dla kogoś innego – kwituje krótko Artur Majdański.
Szacuje się, że na rowery IV generacji należałoby wydać ok. 1,5 mln zł.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl