Nie stoją w korkach, mieszczą się w wąskich ulicach, skutecznie rywalizują z autobusami o pasażerów, a do tego Unia Europejska wspiera ekologiczny transport miejski.
Zdjęcia: Sebastian Stankiewicz/ Rzeszów News
To nie pierwszy raz, gdy w Rzeszowie mówi się o komunikacji na szynach. Taki pomysł pojawił się już w 2014 roku, podczas kampanii wyborczej. Kandydat na prezydenta Rzeszowa poseł PiS Andrzej Szlachta proponował wtedy budowę szybkiego tramwaju, który mógłby jeździć trasą zbliżoną do linii autobusowej „O”.
Nie tak dawno swój pomysł na ulepszenie komunikacji w mieście przedstawili studenci Politechniki Rzeszowskiej. Pod kierunkiem dr. inż. Rafała Mazura z Zakładu Urbanistyki i Architektury przygotowali nową koncepcję transportową dla Rzeszowa. Zaproponowali połączenie metrobusa i tramwaju.
Teraz do tematu wracają radni PiS. Nie mają gotowych rozwiązań, nie wiedzą też jak miałaby przebiegać linia tramwajowa. Na razie chcą tym pomysłem zarazić władze Rzeszowa. Na początek proponują dyskusję na ten temat. – Tramwaj jest dla miasta historyczną szansą – przekonuje Marcin Fijołek, szef klubu PiS.
Radni PiS podchwycili nowe ratuszowe dywagacje, jak rozładować korki w mieście. Poprzedni prezydent Tadeusz Ferenc chciał budować jednoszynową kolejkę nadziemną, tzw. monorail, ale nowy prezydent Konrad Fijołek o kolejce woli zapomnieć. – Już wolę tramwaje od kolejki – powiedział ostatnio, gdy podsumował rok prezydentury.
Tramwaj w 2029 roku
Zwłaszcza, że Rzeszów mógłby się starać o pieniądze z funduszy unijnych. Zakładając, że analizy i przygotowanie dokumentów zajmie trzy lata, sama budowa kolejne cztery, to Rzeszów mógłby mieć pierwszą linię tramwajową w 2029 roku.
Mógłby na przykład zmienić ruchliwą ulicę Piłsudskiego w przestrzeń bardziej przyjazną dla mieszkańców. – W trakt z priorytetem dla pieszych, rowerów i tramwaju – precyzuje Robert Kultys. – Żeby śródmieście z powrotem żyło, tak jak w XIX wieku, bez podziału na śródmieście po stronie dworca i śródmieście po stronie rynku – dodaje.
Zdaniem radnych PiS Rzeszów może się wzorować na miastach francuskich, które w połowie ubiegłego wieku zlikwidowały prawie wszystkie linie tramwajowe, ale szybko przekonały się, że zastąpienie tramwajów samochodami to ślepa uliczka.
Dlatego zaprosili do Rzeszowa dr. Łukasza Zaborowskiego z Instytutu Sobieskiego w Warszawie. Zborowski jest znanym zwolennikiem transportu szynowego i m.in. autorem 140-stronicowego raportu „Tramwaj dla polskich miast”.
To nie przypadek, że radni PiS ściągnęli do Rzeszowa człowieka Instytutu Sobieskiego. Przez lata Instytut był intelektualnym zapleczem partii Kaczyńskiego i kuźnią kadr PiS.
Tramwaj jak wino
Łukasz Zaborowski podkreśla, że jedną z podstawowych zalet tramwaju jest to, że gwarantuje dostęp do ścisłego centrum miasta. – Potrzebuje tylko trzech metrów szerokości, to mniej nie autobusy – mówi Zaborowski.
We Francji linie tramwajowe poprowadzone są nie tylko wśród ciasnej zabudowy, ale również przecinają strefy ruchu pieszego, osiedla mieszkaniowe, teren szpitali, czy kampusów studenckich. – Są bezpieczne, ponieważ mają przewidywalny tor jazdy – dodaje Zaborowski. Nie wszędzie trzeba budować trakcje kolejowe, wystarczy dodatkowa szyna, która zasila tramwaj.
Poza tym, jest to środek transportu optymalny dla miast o wielkości około 150 tys. mieszkańców. Co więcej, tramwaj skutecznie rywalizuje z autobusami o pasażerów. – Ludzie chętniej przesiadają się z samochodów do tramwajów niż do autobusów – mówi Zaborowski. We Francji szacuje się ten wzrost na poziomie 30 procent.
Tam też tramwaje traktowane są jak dzieła sztuki. W Dijon mają barwy wina burgundzkiego, w Marsylii – mieście portowym przypominają dziób statku z syreną okrętową, a w Reims – stolicy szampana, przód pojazdu jest jak kieliszek szampana.
Potrzeba pół miliarda
Ratusz nie mówi nie. – Jesteśmy otwarci na rozmowy i każdą inicjatywę, która usprawni komunikację w mieście. Ale tramwaj to są zawsze duże pieniądze, to jest podstawowa bariera – mówi Artur Gernand z Kancelarii Prezydenta Rzeszowa.
Radni PiS nie mają wyliczeń, ile mogłaby kosztować pierwsza linia tramwajowa w Rzeszowie. – To koszty rzędu pół miliarda złotych – dodaje Zaborowski. Tyle samo kosztowałby monorail. Na razie Rzeszów jest skazany na miejskie autobusy. Jak jeżdżą, każdy widzi codziennie. Obiecywanej rewolucji też nie ma. Za to szykują się cięcia kursów.
agnieszka.lipska@rzeszow-news.pl