– Ten film łączy w sobie dwa filmy. Jeden o chłopaku z poprawczaka. Drugi, opowiada o „księdzu” – mówił w rzeszowskim kinie Zorza o swojej najnowszej produkcji Jan Komasa, reżyser “Bożego Ciała”. Towarzyszyli mu Aneta Cebula-Hickinbotham, Bartosz Bielania i Aleksandra Konieczna.
W poniedziałkowy wieczór cała sala kina Zorza została wypełniona po brzegi. Nie ma się co temu dziwić, ponieważ w Rzeszowie po raz pierwszy na kilka dni przed ogólnopolską premierą, można było zobaczyć “Boże Ciało” w reżyserii Jana Komasy.
Reżyser polskiego kandydata do Oscara z okazji przedpremierowego pokazu do Rzeszowa przyjechał wraz z producentką filmu Anetą Cebulą-Hickinbotham oraz aktorami: Bartoszem Bielanią (Daniel – ks. Tomasz) i Aleksandrą Konieczną (kościelna Lidia).
Twórcy “Bożego Ciała” do Rzeszowa przyjechali na zaproszenie Podkarpackiej Komisji Filmowej, która w 2018 roku produkcję dofinansowała (330 tys. zł) z Podkarpackiego Regionalnego Funduszu Filmowego. Koproducentem filmu jest Wojewódzki Dom Kultury w Rzeszowie.
Warunkiem otrzymania dofinansowania było kręcenie zdjęć na Podkarpaciu. Film Jana Komasy spełnił ten warunek w 100 procentach, ponieważ 21 dni zdjęciowych zrealizowano w naszym regionie – w Jaśliskach w powiecie krośnieńskim.
Jak daleko odeszliśmy od Boga
Po obejrzeniu najnowszego filmu Komasy nie dziwi zupełnie, dlaczego to właśnie ta produkcja została wytypowana jako polski kandydat do Oskara i została obsypana wieloma nagrodami.
“Boże Ciało” to przypowieść o tym, jak daleko odeszliśmy od Boga. Podobne słowa wypowiada pod koniec filmu proboszcz parafii, do której trafia Daniel – główny bohater filmu. Chłopaka poznajemy w momencie, gdy wychodzi z poprawczaka i trafia do parafii w niewielkiej miejscowości, gdzie staje się księdzem.
Na wsiach, szczególnie tych małych, Kościół ma szczególne znaczenie i to niekoniecznie duchowe. Jest on wyznacznikiem i miarą tego, kto jest dobrym, a kto złym człowiekiem. Nierzadko jest tak, że ci, którzy chodzą do kościoła najwięcej i siedzą najbliżej ołtarza uzurpują sobie moralne prawo do oceny innych, a tym samym szybko zapominają o bożych zaleceniach, jak chociażby przebaczenie, czy miłowanie bliźniego, jak siebie samego.
W “Bożym Ciele” taką osobą jest Lidia, kościelna. Na Daniela, którego zna jako ks. Tomasza, patrzy z góry. Nie podoba się jej jego “innowacyjne” podejście do wiary, Kościoła oraz jego sposób bycia. To wychodzi poza jej codzienną, pielęgnowaną od lat rytualność, swego rodzaju obrzędowość, która wiąż się z wiarą katolicką.
Lidia to też twarda kobieta, która przyczynia się do społecznego wykluczenia jednego z mieszkańców wsi. Kluczem w stworzeniu nowych relacji między ludźmi staje się nowo przybyły młody ksiądz.
Dobry bohater jest nudny
“Boże Ciało” to film o poszukiwaniu siebie, przekraczaniu cienkiej granicy między sacrum a profanum. To pytanie o to, kim jestem i jak to, co się już w moim życiu wydarzyło, wpływa na kształtowanie przyszłości. To pytanie o młodych, którzy swoje traumy zagłuszają papierosami, alkoholem, narkotykami i transową muzyką techno.
– Ten film łączy w sobie dwa filmy. Jeden jest o chłopaku z poprawczaka, który chce zostać księdzem. Drugi opowiada o „księdzu”, który trafia na historię tragicznego wypadku dzielącego lokalną społeczność – mówił w Rzeszowie Jan Komasa.
Chłopak z poprawczaka i „ksiądz” to ta sama osoba – Daniel. Jego wcielanie się w księdza z automatu powoduje, że większość scen ma dwoistą naturę, gdzie ścierają się ze sobą absurdy w głównym bohaterze z czynieniem dobra.
Bartosz Bielenia, który wciela się w Daniela nie miał większego problemu z tym, aby udawać księdza. – Okazało się, że udawanie kogoś, kim nie był mój bohater, paradoksalnie pomagało uprawdopodobnić tę postać – twierdzi Bartosz Bielenia.
Młody aktor uważa, że jego postać, podczas udawania, nie tyle uwierzyła, że jest prawdziwym księdzem, a bardziej w to, że ma moc sprawczą i w to, że stał się w końcu potrzebny. – Ten kostium księdza, który przybrał, pomagał mu. Uwierzył, że jest coś wart i to pchało go dalej – mówi Bartosz Bielenia.
O wiele krytyczniej do swojej postaci podchodzi Aleksandra Konieczna. Nie wierzy w jej przemianę, choć na to mogą wskazywać pewne gesty pod koniec filmu.
– To mogą być gesty czysto koniunkturalne. Nie zaufałabym tej pani, która być może wyczuła, że zmieniła się polityka na politykę pojednania, więc teraz trzeba grać inaczej – mówi Aleksandra Konieczna.
Jakie związki z Rzeszowem?
Twórcy “Bożego Ciała” byli zachwyceni także naszym podkarpackich regionem. – W Jaśliskach mieszkaliśmy kilka miesięcy. Mieszkańcy stworzyli bardzo przyjacielską atmosferę. Do dziś utrzymujemy kontakty z niektórymi osobami z Jaślisk – mówi Aneta Cebula-Hickinbotham. – Mam nadzieję, że nikogo nie uraziliśmy, bo w Jaśliskach spędziliśmy naprawdę bardzo dobry czas – dodaje.
Z ciekawostek warto wymienić, że Aneta Cebula-Hickinbotham pochodzi z Rzeszowa. Jest absolwentką IV LO, ale nie tylko ona z ekipy “Bożego Ciała” ma związek z naszym miastem. Serce Aleksandry Koniecznej dwa lata temu w rzeszowskiej klinice kardiochirurgi operował sam prof. Kazimierz Widenka, wybitny specjalista i Honorowy Obywatel Miasta Rzeszowa. Konieczna jemu zadedykowała rolę kościelnej w “Bożym Ciele”.
“Boże Ciało” do kin wchodzi w piątek (11 października). Film jest inspirowany prawdziwą historią Patryka z Mazowsza, który za swoje udawanie po zdemaskowaniu został ekskomunikowany.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl