Zdjęcie: Czytelnik Rzeszów News
Użytkownicy rzeszowskiego dirtparku skarżą się, że miasto ociąga się z naprawą obiektu. Ratusz twierdzi, że dirtpark regularnie jest niszczony przez jego… użytkowników.

Pan Waldemar, Czytelnik Rzeszów News, jest tatą dziecka korzystającego przez całe wakacje z dirtparku. To specjalny obiekt przy hali Podpromie dla miłośników ekstremalnej jazdy na rowerze. Powstał wraz ze snowparkiem (do jazdy w zimie) w 2014 roku. Na oba miasto wydało łącznie ok. 400 tys. zł. 
 
W niektóre dni dirtpark jest oblegany przez rowerzystów, głównie młode osoby. Niestety, w ostatnim czasie zostały tam uszkodzone ważne elementy obiektu – kilka kickerów i quarter. Pan Waldemar twierdzi, że miasto o zniszczeniach wie od ponad miesiąca. Co z tym zrobiło? Uszkodzony kicker zabezpieczono tylko czerwoną taśmą. 
 
– Dziwi mnie, że w ok. 200-tysięcznym mieście wojewódzkim takie rzeczy załatwia się w ten sposób. Zamiast czym prędzej naprawić uszkodzenia, które mają niebagatelny wpływ na bezpieczeństwo młodzieży, a ponadto zapewnić jej miejsce do aktywnego wypoczynku, to „miasto innowacji” zabezpiecza to czerwoną taśmą – napisał do nas zażenowany Czytelnik.
 
Zdjęcie: Czytelnik Rzeszów News
 
Dirtpark niszczą jego użytkownicy. To wandale
 

Pytamy urzędników, dlaczego dirtpark nie może się doczekać szybkiej naprawy. Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa, z ubolewaniem stwierdza, że stan techniczny obiektu pogarsza się przez liczne akty wandalizmu. Według ratusza dirtpark jest niszczony przez jego… użytkowników. 

– To obiekt do specyficznej dyscypliny sportowej, która ma wąskie grono użytkowników. Osób postronnych na jego terenie przebywa więc potencjalnie niewiele – mówi nam Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Tadeusza Ferenca.  

Dirtpark stał się miejscem imprez alkoholowych. Walające się butelki są wywożone codziennie przez miejskie służby porządkowe. Niszczone są też kosze na śmieci, poidełko i regulaminy obiektu. – W czwartek stwierdzono kolejne zniszczenia, wyłamana została w sposób siłowy część podjazdu jednej z przeszkód – przekazuje rzecznik Chłodnicki.

Zdjęcie: UM Rzeszowa

Jak dowiadujemy się w ratuszu, na usuwanie skutków dewastacji dirtparku miasto przeznacza rocznie ok. 20 tys. zł. W ubiegłym roku na kompleksowy remont wszystkich elementów obiektu wydało 50 tys. zł. Dirtpark stał się miejscem, gdzie troska o dobro wspólne jest fikcją.  

Policja i straż miejska zwiększą kontrole

Maciej Chłodnicki twierdzi, że ostatnich uszkodzeń dirtparku nie da się naprawić błyskawicznie. – Niezwłocznie zlecono prace naprawcze, natomiast element toru, który został najmocniej uszkodzony, zabezpieczono na czas wykonania naprawy – wyjaśnia Chłodnicki. 

Dlaczego naprawa trwa tak długo? Jak słyszymy w magistracie, wymaga ona zamówienia materiałów, które nie są dostępne w regularnej sprzedaży. – Zostanie przeprowadzona natychmiast po ich dostarczeniu – deklaruje rzecznik prezydenta. 

Urzędnicy zapowiadają też, że z uwagi na wzmożone akty wandalizmu Zarząd Zieleni Miejskiej, który sprawuje pieczę nad dirtparkiem, zwróci się do straży miejskiej i policji o zwiększenie kontroli osób przebywających na terenie obiektu.

marcin.czarnik@rzeszow-news.pl

Reklama