Ponad pół miliona zgłoszeń odebrali w ubiegłym roku pracownicy rzeszowskiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Aż 80 proc. było fałszywych. Żartownisie np. chcieli w CPR zamawiać taksówki.
[Not a valid template]
W środę CPR Rzeszowie, który siedzibę ma w podziemiach urzędu wojewódzkiego przy ul. Grunwaldzkiej, „świętował” Europejski Dzień Numeru Alarmowego 112. Cudzysłów jest tu jak najbardziej na miejscu. Dzień, jak co dzień. To była normalna, ciężka praca. Może lepszym słowem byłoby – obchodzili.
Jak wygląda praca rzeszowskiego CPR-u w środę mieli okazję zobaczyć dzieci z Rzeszowa, uczestniczące w półkolonii. Dowiedziały się, jakie zdarzenia należy zgłaszać pod nr 112, a także poznały pracę operatorów numeru alarmowego. Jest ich 45, pracują przy 9 stanowiskach operatorskich przez całą dobę siedem dni w tygodniu na zmianę.
Poproszę o pizzę i taksówkę…
Pracownicy CPR-u w ubiegłym roku odebrali ponad pół miliona zgłoszeń. Dziennie, średnio niemal 1,4 tys. Miesięcznie, jeden operator numeru alarmowego, odbierał ponad 1,5 tys. zgłoszeń. Wygląda dramatycznie. Tak jednak nie jest.
– Prawie 80 proc. zgłoszeń było fałszywych – mówi Małgorzata Chomycz-Śmigielska, wojewoda podkarpacki:
Łatwo to wyliczyć – takich telefonów było niemal 400 tys.
To połączenia głuche, złośliwe, czy mówiąc wprost, po prostu głupie. Te pierwsze, to przede wszystkim te przypadkowe – ot, ktoś przez przypadek nacisnął jakieś przyciski. Może bawiąc się telefonem w kieszeni. Bywają jednak – i to większość takich połączeń – te drugie i trzecie.
– Pytania padały różne, o godzinę odjazdu jakiegoś autobusu, telefony zamawiające pizzę, do której czynna jest apteka – mówi wojewoda. Jeszcze inni chcieli się w CPR dowiedzieć, o której godzinie ląduje samolot, albo zamówić taksówkę.
I tu przykra informacja dla żartownisiów. Cały system jest monitorowany. Kogoś, kto dzwoni bez uzasadnienia, można zlokalizować. A skoro można, to taka osoba może spodziewać się nawet wizyty policji. I takie w ubiegłym roku już były – u tych, którzy byli najbardziej uporczywymi telefonistami a którym wydawało się, że są nie do namierzenia.
Żartownisie muszą też zapomnieć o tym, że „co było a nie jest, nie pisze się w rejestr”. Wszystkie połączenia są archiwizowane. Innymi słowy, jak już „nie jest” to dobrze, ale jeśli kogoś najdzie znowu potrzeba na wygłupy, to system dokładnie powie, kto zacz i ile razy już mu się coś podobnego przydarzyło.
Uratowali życie za granicą
Centra są również po to, żeby filtrować nieuzasadnione połączenia. I właśnie to robią. Po to, aby na zweryfikowane zgłoszenie i miejsce zdarzenia, wysłać odpowiednią służbę – policję, straż pożarną czy pogotowie ratunkowe. Przy tych poważniejszych i tak wyjeżdżają wszystkie.
I system działa. Tak np. było podczas niedawnego pożaru Domu Pomocy Społecznej w Górnie. Więcej, pracownicy polskiego, czy tu – bardziej konkretnie – rzeszowskiego CPR-u, mogą pomóc także osobie przebywającej poza Polską.
– W ostatnim czasie zostało wykonane, przez osobę z naszego województwa, połączenie, że krewna, która przebywa za granicą, chce odebrać sobie życie… – podaje przykład wojewoda Chomycz-Śmigielska. – Operator połączył się z odpowiednimi służbami w tym kraju i została podjęta interwencja.
Po analizach systemu, okazało się, że trzeba nim objąć – bo jak inaczej – również osoby głuchonieme. Taka aplikacja sms-owa już się w systemie pojawiła. W tej chwili takich osób w systemie zarejestrowanych jest 50. I znów ostrzeżenie dla tych, którzy pod osoby z taką przypadłością chciałyby się podszywać. Nic z tego. Również i to jest weryfikowane.
Małgorzata Chomycz-Śmigielska zaapelowała, by numer 112 był wybierany tylko w sytuacjach, kiedy potrzebna jest pomoc pogotowia ratunkowego, straży pożarnej lub policji. Połączenie jest bezpłatne.
redakcja@rzeszow-news.pl