Im dłużej się znamy, tym mniej chce się nam uprawiać seksu, bo jesteśmy starsi, bo nie targają nami namiętności związane z nowym związkiem. Tak też jest z Alice i Henrym, małżeństwem z 25-letnim stażem, które przy pomocy poradnika „Seks dla opornych” próbuje rozpalić na nowo swoja namiętność. Czy im się uda? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w Teatrze „Bo Tak”.
Poniedziałek, i do tego pochmurny, zimny i deszczowy, to świetna okazja, by porozmawiać o seksie, zwłaszcza wśród tych par, które mają długi staż. Dlaczego? Bo właśnie dziś o poranku, kiedy jest jeszcze ciemno, musisz się zwlec z łóżka do pracy. Jesteś być może nie wyspany, a na samą myśl, że musisz dziś oglądać przez 8 godzin twarz swojego mało sympatycznego szefa, wzdrygasz się.
Twoja żona też wstaje. Również zaspana i zamyślona. Od rana krząta się po domu, aby obudzić dzieci, przygotować śniadanie dla wszystkich oraz przypilnować, aby pociechy na czas dotarły do szkoły. W międzyczasie musi się jeszcze sama przygotować do wyjścia do pracy.
Całą tę scenerię przeplata albo milczenie, albo złośliwości i pretensje, może krzyki, że zaraz znowu się spóźnimy. Tak wasze poranki wyglądają czasami, kiedy brakuje prostych słów: „Kocham cię”, „Pięknie dziś wyglądasz”, „Świetna ta kawa. Smakuje nawet zimna”, „Twoje przypalone tosty są najlepsze”, czy chociaż prostego gestu, jakim jest cmoknięcie się w usta.
A dlaczego tego brakuje? Bo pewnie jesteście już małżeństwem 10, 15, 20, a może już nawet 30 lat. Skoro tyle razem wytrzymaliście, to oczywiste, że się kochacie (?). Tylko, czy z biegiem lat miłość nie zmienia się w przyzwyczajenie i rutynę? Czułe słówka i gesty gdzieś się rozmywają, a w waszym małżeńskim łóżku temperatura namiętności oscyluje wokół zera?
Jak uprawiać seks?
Dlatego też Beata Zarembianka i Dariusz Niebudek w przezabawnej, ale też bardzo mądrej i życiowej komedii pt. „Seks dla opornych” w reż. Pawła Szumca, podjęli temat seksu w małżeństwie z długim stażem. „Seks…” to już piąte „dziecko” prywatnego teatru „Bo Tak”, które swoją premierę miało 14 października br.
Podczas spektaklu było dużo seksu, a raczej rozmów o seksie i działań, które do niego miały doprowadzić, bo jak się okazuje, po 25 latach małżeństwa, gdy odchowało się trójkę dzieci i ma się stabilną sytuację finansową, uprawianie seksu to nie taka prosta sprawa.
O tym przekonują się bohaterowie sztuki – Alice i Henry, którzy chcąc rozpalić na nowo ogień pożądania w małżeńskiej sypialni, postanawiają spędzić razem weekend w najmodniejszym hotelu w mieście. W ożywieniu życia intymnego ma im pomóc poradnik „Seks dla opornych”.
I tak Alice i Henryego „na dzień dobry” zostajemy w dwuznacznej sytuacji, tj. w trakcie „eksploracji pupy”, tzn. w trakcie masażu. Rzecz w tym, że zabieg ten ma być przyjemnością i dawać odprężenie. Mechaniczne ruchy Henryego powodują, że Alice czuje się jakby jej mąż wyrabiał ciasto na chleb, a nie robił masaż relaksacyjny, dlatego w końcu prosi go o to, aby przestał.
Ten robi to z przyjemnością i prosi, aby teraz ona go wymasowała. Alice odmawia, tłumacząc, że masaż wcale jej nie odpręża, a wręcz przeciwnie – spina.
Więcej bierzemy, niż dajemy?
Choć jest zabawnie, zwracamy uwagę na to, do czego się czasem ciężko przyznać – jesteśmy bardziej nastawieni na branie, niż dawanie, a sprawianie przyjemności naszej ukochanej osobie staje się dla nas jakimś „wysiłkiem” nie do pokonania.
Niewsłuchiwanie się w potrzeby drugiej osoby powoduje i takie sytuacje, kiedy zamiast seksu wybiera się oglądanie wiadomości, o czym wielokrotnie w swoim życiu przekonała się Alice.
Niemniej jednak, małżeństwo niezrażone tym, że z masażu wyszły nici, sięgnęło ponownie po poradnik, by znaleźć w nim kolejny sposób na to, by w końcu zacząć uprawiać seks.
Jedna z porad polegała m.in. na tym, aby opowiedzieć sobie fantazje erotyczne. Co ciekawe, realizacja tego punktu z poradnika potwierdziła tezę, że mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus.
Dlaczego? Bo okazało się, że Alice fantazjuje o wyuzdanym seksie w miejscu publicznym, a Henry o ciszy, spokoju, uśmiechniętej żonie, która się z nim zawsze zgadza i nie ma żadnego grymasu na twarzy. Marzą mu się również grzeczne dzieci. Przyznacie, że te dwie fantazje się od siebie znacznie różnią?
Scena ta obnażyła przy okazji jedną rzecz, która czasem w wieloletnich związkach się zdarza – z biegiem lat przestajemy się wzajemnie słuchać, a co gorsza czasem próbujemy partnera dostroić do własnych projekcji, nie uwzględniając jego potrzeby. A gdy już wysilimy się na to, aby spróbować posłuchać, czego on pragnie, to włącza się nam (szczególnie chyba kobietom) zazdrość, chociaż przez większość czasu marudzimy, że mężczyznom brak fantazji.
Fantazje erotyczne zawstydzają?
Co ciekawe, nim Alice i Henry zdecydowali się na wyznanie swoich fantazji mieli początkowo opory, bo się wstydzili. Wstydzili się po 25 latach bycia razem powiedzieć swojemu mężowi, żonie, o tym jakie mają potrzeby seksualne (sic!). Więc pytanie, jeżeli kobieta i mężczyzna znają się jak „łyse konie”, to dlaczego wstydzą się powiedzieć kochanej osobie, jak chcieliby uprawiać z nią miłość?
Rozmów w „Seksie…” o seksie i życiu było jeszcze wiele, bo cały spektakl był oparty o dialog małżeństwa. Oscylowały one m.in. wokół mebli i „komfortowego” fotelu, starych budynków, które Henry nie chciał, jak jego młodszy kolega, zamieniać na nowe, bo cenił sobie ich urodę i wolał je ulepszyć.
Oczywiście nie zabrakło też rozmowy na temat sylwetki Alice i zarzutów pod adresem Henryego, który rzekomo żonę uważa za grubą i za chudą zarazem. Czy to możliwe? W kobiecej głowie jak najbardziej!
Był też lateks, pejcz, sos tzatziki, ser feta, dynia i nawet pita oraz groźba rozwodu. Jakie z tego wyszło danie i czy Alice udało się w końcu w hotelowym pokoju zaprzyjaźnić z „Cezarem” (zgadnijcie kim jest TEN jegomość 😉), musicie przekonać się sami.
Niemniej jedna rzecz nie ulega wątpliwości, „Seks…” jest nieziemski i koniecznie musicie go zobaczyć.
Bez płytkich żartów o seksie
Przecudowna i niezwykle seksowna Beata Zarembianka i towarzyszący jej Dariusz Niebudek rozbawiają widzów do łez jednocześnie skłaniając do refleksji na temat miłości i przemijania. Co ważne, chociaż jest to komedia i to w dodatku o seksie, nie ma w niej wulgarnych, czy płytkich żartów.
Widz śmieje się z sytuacji, w których Alice i Henry próbują nastroić się do miłosnych uniesień. Być może czasem śmieje się nawet sam z siebie, gdy próbuje do małżeńskiej sypialni przenieść sceny z filmów pornograficznych, ale finalnie okazuje się, że nie jest się gwiazdą filmów dla dorosłych i cały łóżkowy eksperyment kończy się na śmiechu i czułościach w swoim klasycznym stylu.
A może śmieje się nerwowo uświadamiając sobie, że w łóżku w zasadzie, oprócz spania, obok współmałżonka nie robi się już nic?
Nieprzesadzona scenografia, która zarazem jest gustowna i elegancka zapewnia aktorom swobodną przestrzeń, w której próbują rozegrać scenę miłosną. W spektaklu zostały wykorzystanie również elementy muzyczne, które sygnalizują przemianę bohaterów. Nie zabrakło też elementów multimedialnych, które wkomponowane w spektakl scenę finałową wzbogaciły w sposób subtelny, acz oczywisty.
Interesującym zabiegiem jest również ukazanie myśli Alice i Henryego, którzy po kłótni przestali się do siebie odzywać. W tej części spektaklu aktorzy nie prowadzą ze sobą dialogu na żywo. Ich myśli wyraża wcześniej nagrana narracja obu aktorów. Dzięki temu zabiegowi uzyskujemy pogłębiony portret bohaterów „Seksu…”.
„Seks dla opornych” to dobry spektakl. Świetnie nadaje się np. na randkę z mężem, bo nie tylko rozluźnia, ale też przez to, że skłania do refleksji może spowodować, iż tego wieczoru „Cezarowi” zostanie oddany hołd.
„Seks dla opornych” w Rzeszowie można zobaczyć jeszcze w Wydziale Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego (ul. Dąbrowskiego 83) 22 listopada (środa), 25 listopada (sobota). 12 grudnia (wtorek) o godz. 19:45, 3 grudnia (niedziela) o 16:30 oraz 31 grudnia (niedziela) o godz. 18:45 i 22:00.
Bilety w cenie 35/45 zł można kupić w serwisie kupbilecik.pl.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl