Zdjęcie: Marcin Kobiałka / Rzeszów News

Do trzech tygodni poznamy nazwiska osób, które wystartują z podkarpackich list bloku lewicowego w wyborach do polskiego parlamentu.

W poniedziałek na rzeszowskim Rynku w jednym szeregu obok siebie stanęli liderzy podkarpackich struktur SLD (Wiesław Buż), Razem (Agnieszka Itner) i Wiosny (Michał Sztuk). To pokłosie decyzji centrali wszystkich trzech partii, których szefowie w miniony piątek ogłosili wspólny start w ramach koalicji lewicowej w jesiennych wyborach parlamentarnych. 

Na Podkarpaciu już w niedzielę zebrała się grupa robocza wszystkich trzech partii. Jak mówił Wiesław Buż, do „skarbonki” wrzucano nazwiska osób, które każde z ugrupowań planowało wystawić w wyborach, gdyby partie chciały jednak startować samodzielnie. – Nie jest źle. Musimy dokonać pewnej korekty personalnej. Będziemy ważyć, kto na tych listach wyborczych, jaką wartość przedstawia – mówi Wiesław Buż. 

SLD: to historyczna chwila 

Budowanie wspólnych list dopiero się zacznie. Niewykluczone, że do koalicji lewicowej przystąpią jeszcze inne ugrupowania, jak choćby Unia Pracy, czy Socjaldemokracja Polska, więc walka o miejsce na liście zapowiada się ostra. Wiesław Buż już w poniedziałek zapowiedział, że wystartuje w wyborach. Z którego miejsca? Tego nie wiadomo. Centrale SLD, Razem i Wiosny mają ustalić, ile miejsc, komu i na jakich pozycjach one przypadną.

To dużo zależy od tego, jaki będzie wkład finansowy każdej partii w kampanię wyborczą. Najmocniejszy wydaje się SLD, ale Razem też nie jest daleko w tyle. Choć Razem nie ma teraz w Sejmie, też dostaje z budżetu państwa subwencję, bo w 2014 roku przekroczyło 3-procentowy próg wyborczy. Mocniejsze struktury, choć też mocno zakurzone, ma jednak SLD i to zapewne on będzie nadawał ton w kampanii wyborczej.

Na razie obecni koalicjanci cieszą się, że w ogóle doszło do zjednoczenia bloku lewicowego. – To historyczna chwila – uważa Wiesław Buż. – Wszystkie partie mają bardzo dobrze zbudowane projekty. Musimy teraz dokonać korekt, zsumować nasze przedsięwzięcia programowe, by w kampanii wystąpić w najbliższym tygodniu z jednolitą treścią programową. W kwestiach programowych nie różni nas prawie nic – uważa Wiesław Buż.  

Twierdzi, że wystarczy inaczej sformułować zapisy programowe wszystkich partii lub nadać im priorytety. Wspólne sprawy to na razie zdrowie, oświata, bezpieczeństwo, a przede wszystkim praworządność związana z działalnością m.in. sądów, które „reformuje” rząd PiS. Wiesław Buż zapowiada, że do trzech tygodni poznamy program podkarpackiego bloku lewicowego i nazwiska kandydatów w wyborach parlamentu. Tworzą się sztaby wyborcze.  

Razem i Wiosna: potrzebna silna lewica

Agnieszka Itner z Razem także jest zadowolona, że udało się zawiązać koalicję lewicową, bo jej zdaniem Polacy w wyborach nie będą skazani na wybór pomiędzy PiS a PO. – W Polsce jest potrzebna lewica. Tylko lewica będzie walczyła o prawa pracownicze. Tylko lewica będzie walczyła o prawa kobiet, prawa osób LGBT. Cały czas stoimy po stronie praw człowieka. Chcemy stworzyć lewicę, która będzie mówiła o równości i wolności wszystkich.

– To my organizujemy demonstracje, Marsze Równości – dodaje Agnieszka Itner. Michał Sztuk mówi, że Wiosna do koalicji lewicowej dołączyła z radością. – Silna lewica jest bardzo Polsce potrzebna. Wierzymy, że godność człowieka, równość, a przede wszystkim wartości demokratyczne, czy wrażliwość na człowieka są tym, co nas łączy. Obecnie mamy bardzo duży deficyt tej wrażliwości – uważa Michał Sztuk.

Wiesław Buż zapowiada, że SLD będzie rozmawiał z byłymi samorządowcami, byłymi burmistrzami, byłymi aktywistami Sojuszu, by włączyli się w pracę na rzecz koalicji. Koalicjanci z Wiosny i Razem mają listom dodać młodość, fantazję i finezję. – Nie chcemy „białych plam”. Chcemy, by każdy powiat miał godną i bardzo dobrą reprezentację. To będą ciekawe listy – twierdzi przewodniczący Buż. 

Gdyby Tadeusz Ferenc był w SLD… 

Wiadomo, kogo na listach koalicji lewicowej na pewno nie będzie. Tzw. spadochroniarzy, czyli osób, które nie pochodzą z Podkarpacia i zostałyby w „teczce” przysłane przez partyjne góry. Tu aż prosiło się, by liderem listy został Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, który zastanawia się, czy zostawać w ratuszu, czy iść do Sejmu. Propozycją startu kusi go Platforma Obywatelska. Sam Ferenc jeszcze nie podjął decyzji. 

Ale prawdopodobnie Tadeusz Ferenc, rzucając SLD-owską legitymacją 1 lipca br., chciał się uwolnić z dylematów, z czyjej listy startować – macierzystej partii, czy jednak wejść w projekt PO. Ferenc, opuszczając SLD, uzasadniał to „rozbieżnością stanowisk w funkcjonowaniu miasta”. W gruncie rzeczy poszło o jedną sprawę – czerwcowy zakaz Ferenca dla II Rzeszowskiego Marszu Równości. SLD ostro go za to wtedy skrytykowało. 

W SLD nikt się nie spodziewał, że nieporozumienia doprowadzą do tego, że Tadeusz Ferenc opuści partię. Dziś, gdyby rzeczywiście postanowił pójść do Sejmu, dla koalicji lewicowej byłby ogromnym wzmocnieniem rzeszowskiej listy. – Śni mi się to po nocach, że Tadeusza Ferenca z nami już nie ma. Jego decyzja nas zaskoczyła, spadła na nas, jak grom z jasnego nieba. Ale trudno, musimy dać radę. Karawana idzie dalej – mówi Wiesław Buż. 

Uważa, że tylko spór wokół Marszu Równości sprawił, że drogi Ferenca z SLD się rozeszły. – Jest mi z tego powodu bardzo przykro. Sądzę, że Tadeusz Ferenc i w naszą stronę skieruje dobre słowo – liczy Buż. Wie, że PO namawia Ferenca, by to jej „drużynę” wzmocnił w wyborach. – Tadeusz Ferenc powinien jednak dokończyć dzieła w Rzeszowie. Jego odejście do parlamentu może się skończyć oddaniem Rzeszowa dla PiS – obawia się Wiesław Buż. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama