Prokuratura Regionalna w Rzeszowie sprawdza, czy lekarze doprowadzili do śmierci 6-letniej Kornelii S., która zmarła w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie.
Śledztwo w tej sprawie wszczęto w czerwcu br., gdy do Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie trafiło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożone przez rodziców 6-letniej Kornelii S. z podrzeszowskiego Głogowa Małopolskiego. Dziewczynka zmarła 16 lutego br., ale dopiero po kilku miesiącach rodzice powiadomili prokuraturę.
Z prokuratury rejonowej akta sprawy trafiły do Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie, która przejęło śledztwo pod kątem narażenia 6-latki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieumyślnego spowodowania śmierci dziewczynki przez lekarzy.
Obudziła się zalana potem
Prokuratura pod lupę wzięła cały okres leczenia Kornelii – od 6 lutego do 16 lutego br. Rodzice 6-latki byli już dwukrotnie przesłuchiwani. – Zwróciliśmy się także do trzech placówek medycznych, które leczyły dziewczynkę, o przekazanie całości dokumentacji medycznej – mówi Hanna Biernat-Łożańska, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie.
Kornelia była leczona w przychodni rodzinnej w Głogowie Małopolskim, następnie w Szpitalu Miejskim w Rzeszowie przy ulicy Rycerskiej oraz Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie przy ulicy Lwowskiej. W tym ostatnim Kornelia, niestety, zmarła 16 lutego.
Co dotychczas wiadomo? 6 lutego Kornelia przebudziła się w domu ok. 6:00 rano. Źle się czuła, miała wysoką temperaturę (38 stopni), bolała ją głowa i mięśnie. Matka zmierzyła córce temperaturę. Zdecydowała, że tego samego dnia z Kornelią rodzice pójdą do lekarza rodzinnego w przychodni w Głogowie Młp. Tam pani doktor przypisała 6-latce lekarstwa.
– Rodzice podawali lekarstwa córce do 10 lutego, zgodnie z zaleceniami pediatry. W ciągu tych czterech dni dziewczynka nadal źle się czuła, nie było poprawy, Kornelia nadal gorączkowała. Temperatura na chwilę ustawała, a potem znów była wysoka – mówi prokurator Biernat-Łożańska.
Nowy lekarz, stan bez zmian
Rodzice, zaniepokojeni tym, że stan Kornelii w zasadzie się nie poprawia, 10 lutego ponownie poszli do przychodni w Głogowie Młp. Tym razem 6-latkę badała już inna pani doktor – pediatra. Lekarka zleciła badanie moczu. Rodzice wrócili do domu z córką. Przez dwa kolejne dni – 10 i 11 lutego – stan Kornelii był w miarę normalny.
– Pogorszył się natomiast w kolejnym dniu – 12 lutego. Dziewczynka znów miała wysoką temperaturę – 38 stopni. Rodzicom tego dnia nie udało się dostać do lekarza rodzinnego. Wizytę umówiono na 13 lutego. W nocy u dziecka pojawiły się wymioty, dziewczynka źle się czuła, wysoka temperatura nie spadała – dowiadujemy się w prokuraturze.
13 lutego rodzice znów pojawili się z Kornelią w przychodni w Głogowie Młp. Dziewczynkę przyjęła ta sama lekarka co 10 lutego. Tym razem zmieniła leki, które początkowo były przypisane i przyjmowane przez 6-latkę. Lekarka jednocześnie wystawiła skierowanie do Szpitala Miejskiego przy ul. Rycerskiej, jeżeli stan Kornelii nadal się nie będzie poprawiał.
Operacja nic nie dała
Nowe lekarstwa nic nie dały, Kornelia wciąż miała wysoką temperaturę – ponad 38 stopni. 14 lutego rodzice zdecydowali, że natychmiast zabierają córkę do szpitala. – W placówce na ulicy Rycerskiej dziewczynkę badało kilku lekarzy. To oni podjęli decyzję o niezwłocznym przewiezieniu 6-latki do KSW nr 2 w Rzeszowie – relacjonuje Hanna Biernat-Łożańska.
Kornelia do szpitala przy ulicy Lwowskiej trafiła 14 lutego. Dzień później, 15 lutego, w KSW nr 2 przeprowadzono u 6-latki operację odbarczania mózgu. – Pomimo operacji, stan zdrowia dziewczynki nadal się pogarszał. Do tego stopnia, że dziecko 16 lutego w godzinach porannych zmarło – dodaje prokurator Biernat-Łożańska.
Prokuratorskie śledztwo ma wykazać, czy lekarze swoimi działaniami doprowadzili do śmierci Kornelii. – Będziemy analizować cały proces leczenia – od tego w przychodni, następnie w szpitalu na ul. Rycerskiej i na końcu w KSW nr 2 – zapowiadają prokuratorzy. Śledztwo jest prowadzone w sprawie, na razie nikomu nie przedstawiono zarzutów.
marcin.kobialka@rzeszow-news.pl