Zdjęcie: Pixabay
Reklama

Narażanie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia – takie zarzuty usłyszało małżeństwo spod Mielca, które sprzedawało galaretę wieprzową w Nowej Dębie. Po jej zjedzeniu, zmarł 54-letni mężczyzna.

W poniedziałek (19 lutego) w Prokuraturze Rejonowej w Tarnobrzegu najpierw zarzuty przedstawiono 56-letniemu Wiesławowi S., a niedługo później jego żonie, 55-letniej Reginie S. Oboje już wcześniej przyznali się, że od wielu lat na targowisku w Nowej Dębie handlowali galaretą wieprzową. Nie mieli stoiska. Sprzedawali ją z auta. 

W sobotę (17 lutego) doszło do dramatu – po zjedzeniu galarety, w szpitalu w Nowej Dębie zmarł 54-letni mężczyzna, a dwie inne kobiety w wieku 67 i 72 lat doznały ostrego zatrucia pokarmowego. Jedną z nich przewieziono do Krakowa na toksykologię. Wieczorem na policję zgłosiły się dwie inne osoby, które kupiły galaretę. Nie zdążyły jej zjeść.

Tarnobrzescy policjanci zatrzymali małżeństwo spod Mielca, które sprzedawało galaretę garmażeryjną: Wiesława S. i Reginę S. Oboje weekend spędzili w policyjnym areszcie. Policjanci ustalili, że małżeństwo w sobotę na targowisku sprzedało sześć galaret. Wyrobami wędliniarskimi para rolników handlowała także dzień wcześniej, w piątek. 

W poniedziałek w prokuraturze oboje usłyszeli zarzuty z artykułu 160. Kodeksu karnego: „Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. 

– Małżeństwo przyznało się do winy, ale odmówiło składania wyjaśnień – poinformował nas Andrzej Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu. – Zwierzęta, które zostały ubite, a z których powstały do sprzedaży galarety, nie były ewidencjonowane. To była poboczna działalność małżeństwa dla podreperowania budżetu domowego – dodaje Dubiel.

Po przesłuchaniu, Wiesław S. i Regina S. zostali zwolnieni do domu. Mają dozór policji (obowiązek stawiania się w najbliższej jednostce policji 4 razy w tygodniu) i zakaz produkcji wyrobów mięsnych z jednoczesnym zakazem ich sprzedaży. Prokuratura czeka na wyniki sekcji zwłok 54-latka, wyśle też mięso do laboratorium weterynaryjnego w Puławach.

– Od wyników zależy, czy małżeństwu będziemy zmieniać zarzuty – zastrzega prokurator Dubiel.

„Niepowetowana strata”

Ofiarą śmiertelną zatrucia galaretą wieprzową jest 54-letni Iurii Nechytailo, obywatel Ukrainy, który był pracownikiem działu techniczno-gospodarczego Szpitala Powiatowego w Nowej Dębie.

„To niepowetowana strata, bowiem z Jego odejściem Szpital stracił sumiennego i pełnego poświęcenia w wykonywaniu swoich obowiązków pracownika” – czytamy w komunikacie wydanym w poniedziałek przez dyrekcję i pracowników szpitala. 

„Pozostającej w smutku i żalu Rodzinie, a także Jego Przyjaciołom i Znajomym składamy wyrazy głębokiego współczucia oraz zapewniamy o naszym życzliwym o Nim wspomnieniu. CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI!” – dodano. 

Zdjęcie: szpital w Nowej Dębie

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama