Sprawa gwałtów w Malawie. Krzysztof Rutkowski w roli… dziennikarza śledczego

Krzysztof Rutkowski, nielicencjonowany detektyw, próbuje podtrzymać swoją popularność na historii z podrzeszowskiej Malawy, gdzie rzekomo gwałcona była dziewczynka. Sprawa jest niejasna, ale Rutkowski niczego nowego nie mówi.

 

Krzysztof Rutkowski, przyblakła nieco gwiazda mediów (ostatnio stracił program kryminalny w zlikwidowanej już Superstacji) w środę przyjechał do Rzeszowa. W hotelu Prezydenckim pojawił się z Robertem Rewińskim, który promuje Rutkowskiego na portalu Patriot24.net.

– Państwo nie ma monopolu do ścigania przestępstw, ale państwo nie ma również prawa aresztowania, zatrzymywać ludzi niewinnych – mówił w Rzeszowie Krzysztof Rutkowski. 

U Rutkowskiego z desperacji

Po co przyjechał? By stanąć w obronie Grzegorza Dziobaka (zgodził się na podawanie nazwiska) z Malawy, jednego z pięciu mieszkańców wsi, którzy zostali skazani za przestępstwa seksualne jakich mieli się dopuścić wobec małoletniej. 

– Nie wiem, gdzie mam już szukać pomocy, jestem zdesperowany – tłumaczył powody wynajęcia biura Krzysztofa Rutkowskiego Grzegorz Dziobak.  

Horror niepełnosprawnej intelektualnie dziewczynki – jak twierdziła prokuratura w Rzeszowie, a potem rzeszowskie sądy – trwał od 2011 do 2017 roku. Dziewczynka miała zostać ok. 3700 (!) razy zgwałcona i molestowana przez swoich oprawców.

Sprawcy mieli także seksualne ekscesy fotografować. Dramat dziewczynki, jak ustalono w śledztwie i podczas procesu, zaczął się, gdy miała ona 8 lat i trwał do 14. roku życia. 

Od 8 do 15 lat więzienia

24 lipca 2020 r. Sąd Okręgowy w Rzeszowie wydał surowe wyroki wobec pięciu mężczyzn w wieku od 42 do 69 lat. Najwyższą karę dostał przyrodni brat dziewczynki – Mariusz N. – 15 lat więzienia.

Pozostali czterej mężczyźni to: Grzegorz Dziobak (dostał 9 lat więzienia) oraz Franciszek D., Andrzej M. i Franciszek K. Oni mają do odsiadki po 8 lat. Wszyscy się odwołali, ale Sąd Apelacyjny w Rzeszowie 28 kwietnia br. podtrzymał wyrok pierwszej instancji. 

Z tej piątki tylko Grzegorz Dziobak (52 lata) jest na wolności. Na razie, w każdej chwili może dostać „bilet” do więzienia. Uratować go może kasacja do Sądu Najwyższego. Adwokaci nie mogą jej złożyć, bo wciąż nie ma pisemnego uzasadnienia wyroku.

Dziobak i pozostali jego skazani znajomi twierdzą, że nie mają nic wspólnego z gwałtami na nieletniej. Wszyscy zostali skazani w zasadzie na podstawie zeznań tylko dziewczynki, w oparciu o wykluczające się opinie biegłych. 

Jeden dowód 

Wątpliwości jest więcej, w aktach całej sprawy nie ma zdjęć, które mogłyby potwierdzać, że dziewczynka była gwałcona. Do gwałtów miało dochodzić m.in. w piwnicy sklepu w Malawie, który prowadził Grzegorz Dziobak. W sklepie piwnicy nigdy jednak nie było.

Z sądów nie sposób się dowiedzieć, co legło u podstaw uznania całej piątki za winnych i wysłanie ich na długoletnie więzienie. Proces w obu instancjach, jak nietrudno się domyśleć, toczył się za zamkniętymi drzwiami. 

– W tak poważnej sprawie sąd opiera się tylko na jednym dowodzie, jakim są zeznania pokrzywdzonej, przy dowodach, które sugerują, że w wielu miejscach te zeznania są niewiarygodne – mówił w kwietniu mec. Aleksander Bentkowski, obrońca oskarżonych.

Skazani sugerują, że całą intrygę z rzekomymi gwałtami wymyśliła matka zastępcza pokrzywdzonej dziewczynki. Pojawiają się też teorie, że na wysłaniu do więzienia całej piątki ktoś chciał w Malawie zrobić dobry interes, stawiając nowy sklep we wsi.  

Za skazanymi mężczyznami murem stoją mieszkańcy Malawy, przychodzili do sądu na rozprawy, protestowali, pisali listy do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Nic to nie dało. Oba sądy wydały praktycznie identyczne wyroki. 

Rutkowski alibi nie daje

Historia, którą od czterech lat żyje Malawa, jest niejasna, ale na tyle interesująca, by mógł się przy niej „ogrzać” Krzysztof Rutkowski. To właśnie jego wynajął Grzegorz Dziobak. Rutkowski w całej sprawie nie występuje jako detektyw, ale… dziennikarz śledczy.

Rutkowski, oprócz zapoznania się z aktami, nic jednak nowego dotychczas nie ustalił, bo twierdzi, że sprawą zajmuje się dopiero od 10 dni. Za to jednoznacznie wypowiada się, że Dziobak padł ofiarą niesłusznych oskarżeń. O reszcie skazanych milczy, ci są za kratkami.

Rutkowski sprytnie się asekuruje, gdyby chciał mu ktoś przypisać łatkę „obrońcy pedofilów”. – Jeżeli ktoś się do nas zgłasza, to od razu mówię: „Nie przychodź do mnie szukać alibi. Jeżeli popełniłeś przestępstwo, pogrążysz się jeszcze bardziej”. 

Rutkowski jako „dziennikarz śledczy” nie miał w zasadzie nic do powiedzenia. Za to chętnie historię Grzegorza Dziobaka mieszał z innymi podobnymi sprawami z kraju i zagranicy, w które było zaangażowane jego biuro detektywistyczne. 

Uknute oskarżenie

„Dziennikarz” Rutkowski na konferencji zadawał pytania… Dziobakowi, pytania z tezą stawiał Robert Rewiński, obruszał się, gdy chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego Dziobak, w przeciwieństwie do swoich znajomych, chodzi po wolności. 

– Sytuacja jest kuriozalna. Z tą małoletnią nie mam i nie miałem nic wspólnego. Ona nigdy sama do sklepu nie przychodziła. Przez 25 lat pracy w Malawie nikt nigdy na mnie nie narzekał. To wszystko zostało uknute – mówił Grzegorz Dziobak. 

– Co mogło być przyczyną? – Rutkowski wcielał się w rolę „dziennikarza śledczego”. 

– Nie możemy do tego dojść – odpowiadał wyraźnie zmieszany Dziobak.

Rutkowski sprawę Grzegorza Dziobaka porównuje do historii Tomasza Komendy niesłusznie skazanego na 25 lat więzienia za gwałt i zabójstwo nastolatki. Komenda, po 18 latach odsiadki, wyszedł na wolność w 2018 roku. 

Rutkowski twierdzi, że o niewinności Grzegorza Dziobaka świadczyć może też to, że nie ukrywa się, a mógłby uciec z Polski, by uniknąć odsiadki. – Pokazuje twarz, nie chowa za parawanem, nie zakłada kominiarki – przekonywał w środę „dziennikarz” Rutkowski. 

Ohydne kłamstwa 

W środę w hotelu Prezydenckim pojawiła się także Anna Pilip, która od siedmiu lat pracuje w sklepie w Malawie, gdzie w rzekomej piwnicy miały się odbywać gwałty na małoletniej. – Te oskarżenia są kosmiczne – mówiła kobieta. 

W obronie Grzegorza Dziobaka i reszty jego skazanych znajomych staje także ich sąsiadka – Helena Piotrowska. – Ohydne kłamstwa – tak mówi o oskarżeniach wobec mieszkańców Malawy. – Proces był jednostronny, jestem niewinny – przekonywał Dziobak. 

Rutkowski uważa, że prokuratura i sąd w Rzeszowie mają solidne podstawy do tego, by tak jak w przypadku Tomasza Komendy, zbadać, czy do więzienia nie wysłano niewinnych ludzi. – Obudźcie się! – Rutkowski apelował do organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości 

– Jeżeli w Polsce istnieje sprawiedliwość, to zostanę uniewinniony – uważa Grzegorz Dziobak. Na razie stara się o odroczenie wykonania kary do czasu rozpoznania kasacji przez Sąd Najwyższy. Kasacja musi tam najpierw trafić, gdy będzie gotowe uzasadnienie wyroku.

marcin.kobialka@rzeszow-news.pl

Reklama