Odwołuje się już tą drugą Florydę. Teraz będziemy na tip – top słowiańskim St. Pauli, galicyjskim Amsterdamem, Bangkokiem wschodu czy inną Pattayą.
[Not a valid template]
Mało jest nam zmysłowego pomnika, mostu nie dyskryminującego mniejszości seksualnych, czy przystanku MPK z filmikami promującymi akrobacje sportowe w łóżku. Radni podczas swych obrad dostarczają nam nie mniej wrażeń, niż ich centralni koledzy, parlamentarzyści na Wiejskiej.
A głównie za sprawą radnego Marcina Fijołka. Rzeszowskiego słoika z okolic Lubczy, gmina Ryglice (stamtąd do Tarnowa to jeszcze dwa dni wołami się podąża). W swej dociekliwości dopatrzył się nieakceptowanej frywolności, w nowym hejnale miasta, autorstwa znakomitego Tomasza Stańki.
Wertując słownik PWN znajdziemy wyjaśnienie pojęcia: „frywolnie, frywolność, frywolny: mający swobodny i żartobliwy stosunek do spraw erotycznych; też: świadczący o takim stosunku”.
Czy radny jako znawca pikanterii, podczas słuchania zgorszył się, doświadczył nieprzyjemnego uczucia wzwodu, a podczas „ekstazy” eksplodowały młodzieńcze pryszcze? Nie wiemy, gdyż jeszcze o szczegółach bezeceństwa nie poinformował opinii publicznej.
Była już taka radna, siostra słynnego Mariana Krzaklewskiego która nie chciała koncertu Czerwonych Gitar, bo impreza była reklamowana jako „dozwolone od lat 18”. Straszne. Byli też młodzieniaszkowie, którzy protestowali przeciwko upamiętnieniu Jerzego Grotowskiego. Gdyż ta ikona współczesnego teatru emanowała w swych sztukach emocjonalną pornografią. Choć suma sumarum, dzięki tym protestom, miejscowa ludność pierwszy raz usłyszała o tej słynnej postaci.
Sam Stańko musi mieć przechlapane u strażników moralności, gdyż dopuścił się nagrania płyty o niedwuznacznym tytule „Lady Go…”. A także swą figlarną trąbką okrasił film o amorowej nazwie „Kiedy mężczyzna kocha kobietę”. Ponadto te swawolne okładki płyt? Brrr…
Jeszcze bardziej intrygujące, niż doznania opozycyjnego radnego, były zapewnienie, iż dla hejnału „zielone światło” dała komisja złożona z muzyków rzeszowskich szkół muzycznych.
A to już są rzewne jaja, mówiąc kolokwialnie językiem młodzieży lat 80-tych.
Podobno Stańko nie spał dwie noce i obgryzł z nerwów ustnik, oczekując decyzji rodzimych muzyków. A co by było, jakby się tak nie zgodzili i światowemu człowiekowi dali pstryczka w trąbkę. Czy wyobrażacie sobie Państwo, aby przyjazd do Rzeszowa Natalki Portman, opiniowali aktorzy z Maski czy Siemaszkowej? Widać, że niektórym osobistościom nie potrzeba zbyt wielu bąbelków, aby zaszumiało w przedświątecznej głowie.