„Chcemy dostępu do legalnej aborcji. W Polsce, nie na Słowacji”. Ok. 300 osób demonstrowało w czwartkowy wieczór przed biurem PiS-u na ul. Hetmańskiej w Rzeszowie.
Strajki kobiet, które ustały na początku grudnia ubiegłego roku, ponownie wyszły na ulice polskich miast. To skutek opublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji.
22 października 2020 roku TK uznał za niezgodną z Konstytucją RP możliwość przerwania ciąży w razie wystąpienia poważnych wad płodu. W środę (27 stycznia) opublikowano pisemne uzasadnienie orzeczenia, a sam wyrok trafił do Dziennika Ustaw, co oznacza, że restrykcyjne prawo aborcyjne zaczęło w Polsce obowiązywać.
Kaczyński – Gargamel z Żoliborza
Kobiety znów wyszły na ulice polskich miast. Także w Rzeszowie pod hasłem „Nie dla piekła kobiet”. Za prawem do aborcji w czwartkowy wieczór przed siedzibą PiS przy ulicy Hetmańskiej – według policji – demonstrowało ok. 100 osób, organizatorzy twierdzą, że było ok. 300. Strajk po raz 12. zorganizowali Manifa Rzeszów i Uwaga Tu Obywatele.
– Mamy nadzieję, że to ostatnia zima naszego rządu – zaczął Dariusz Bobak z Obywateli RP.
– Polska jest krajem, gdzie wszystkiego się zakazuje, a seksiści, tacy jak Janusz Korwin-Mikke, mają się dobrze. Oni nie wiedzą, że kobietę należy pytać o zgodę na seks. Zmuszają nas do rodzenia dzieci, bo im więcej ich mamy, tym większą oni mają władzę – mówiła przed biurem PiS Agnieszka Itner z Manify Rzeszów i podkarpackiej Lewicy.
Zwróciła też uwagę, że obecna definicja gwałtu w polskim prawie jest niewystarczająca. – Dzisiaj kobieta, aby uznano ją za gwałconą, musi krzyczeć i opierać się. Dlatego gdy niedawno 12-latka została zgwałcona, to za gwałt tego nie uznano. Bo nie krzyczała – przypominała absurdy Itner.
Polskę porównała do Irlandii, w której kiedyś także obowiązywało rygorystyczne prawo aborcyjne. – Tam jest już nie tylko legalna aborcja, ale i darmowa antykoncepcja, i małżeństwa jednopłciowe. Czas na nas, bo my nadal jesteśmy w średniowieczu – ubolewała Itner.
Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS, nazwała „Gargamelem z Żoliborza”, który funduje nam dyktaturę. Agnieszka Itner krytykowała nie tylko polityków, ale też kler.
– Oni żądają od kandydatów na bierzmowania spójności postępowania z zasadami wyznawanej wiary. A gdzie jest ich spójność? Ślubują celibat i życie w ubóstwie, a niczego nie przestrzegają – stwierdziła Itner, nawiązując do oświadczenia, które musieli podpisać parafianie Ropicy Polskiej, a które poparła rzeszowska kuria.
„To jest państwo wyznaniowe”
W pewnym momencie Agnieszka Itner przekazała mikrofon mężczyźnie, który przedstawił się jako „przedsiębiorca z turystycznego regionu Polski”.
– Rząd odcina nam środki do życia, ale pozostawia otwarte kościoły. Tam działa woda święcona? – pytał złośliwie. – Popieram strajk kobiet. Kościół ma straszną władzę nad umysłami ludzi, a tam, gdzie zaczyna się państwo wyznaniowe, kończy się wolność. I u nas tak, niestety, jest – podsumował.
Przemawiały także młode kobiety. – Zaostrzenie prawa aborcyjnego tłumaczą troską o dzieci. Tymczasem na Podkarpaciu mamy jednego psychologa dziecięcego. Hańba! – krzyczała demonstrantka.
– Chcecie, żeby kobiety rodziły niepełnosprawne dzieci, to dajcie na nie pieniądze. Przeganialiście niepełnosprawnych z Sejmu, gdy prosili o wsparcie. Macie ich w dupie – mówiła o politykach PiS kolejna kobieta.
Zachęcała też, aby nie odpuszczać władzy. – Zróbmy wszystko, aby być ich wrzodem na dupie – zagrzewała. – Tutaj żyjemy, tutaj płacimy podatki. Nie chcemy wyjeżdżać za aborcją na Słowację, ona nam się należy – dodawała kobieta.
Na strajku po raz kolejny pojawił się Wiesław Buż, rzeszowski poseł Lewicy. Zapewniał, że Lewica jest po stronie kobiet. – Będziemy walczyć o prawa kobiet, prawo do miłości i możliwości decydowania o sobie – deklarował uczestnikom protestu.
Policja nie odnotowała żadnych incydentów. Nie było kontrmanifestacji. Jedna osoba została wylegitymowana. Organizatorzy strajku zapowiadają kolejne protesty. Ich termin nie jest jeszcze znany.
(cm)
redakcja@rzeszow-news.pl