Tylko PiS zagłosował za tym, by Tadeuszowi Ferencowi, prezydentowi Rzeszowa, zmniejszono wynagrodzenie. Obóz Ferenca chce, by stanowisko w tej sprawie zajął Trybunał Konstytucyjny.
Początek nowej kadencji to czas, gdy Rada Miasta Rzeszowa ustala wynagrodzenie dla prezydenta Rzeszowa. Tym razem będzie ono wynosiło niespełna 11 tysięcy zł brutto (7767 zł netto). Na tę kwotę składa się wynagrodzenie zasadnicze (5000 zł), dodatek funkcyjny (2000 zł), dodatek za wysługę lat (1000 zł) i dodatek specjalny (2840 zł).
W poprzedniej kadencji Ferenc zarabiał 12 525 zł (na „rękę” 8892 zł). Radni musieli obniżyć mu wynagrodzenie o 20 procent. To efekt rządowego rozporządzenia z 15 maja 2018, które weszło w życie w lipcu. Od tamtego czasu Ferenc, na własne życzenie, zarabiał o ok. 1500 zł mniej, co wywołało wątpliwości prawne, czy prezydent sam mógł sobie obniżyć pensję.
Bardziej hojni być nie mogli
Teraz przyszła kolej na to, by wynagrodzenie prezydenta usankcjonowała Rada Miasta Rzeszowa do poziomu z lipca i obowiązywało przez całą nową kadencję. Podczas wtorkowej sesji nie znalazł się żaden radny z obozu prezydenta, który poparłby obniżkę pensji Tadeuszowi Ferencowi. Wspomniane rozporządzenie wymusiło jednak zmniejszenie zarobków prezydenta.
– Więcej przyznać nie możemy, choć powinniśmy być bardziej hojni – mówił Andrzej Dec (PO), szef Rady Miasta Rzeszowa, który przedstawił projekt uchwały. – Nie mam najmniejszej ochoty głosować za tą uchwałą. To powinno wyglądać inaczej – wtórował Konrad Fijołek, szef klubu Rozwoju Rzeszowa.
Radni jednak nie mieli innego wyjścia, jak obniżyć pensję Ferencowi. Gdyby była ona wyższa, to istniało poważne ryzyko, że uchwałę zakwestionowałaby Ewa Leniart (PiS), wojewoda podkarpacki, a w konsekwencji prezydent mógłby zostać pozbawiony jakichkolwiek pieniędzy.
„Niegodziwe i niesprawiedliwe”
Tomasz Kamiński, radny Rozwoju Rzeszowa, mówił, że rozporządzenie, które zmusiło samorządy do obniżenia wynagrodzenia prezydentom jest niegodziwe i niesprawiedliwe. – Nie byłoby tego rozporządzenia, gdyby byli uczciwi i transparentni politycy z partii rządzącej – mówił Tomasz Kamiński.
Kamiński nawiązywał do okoliczności, w jakich prezydentom obniżono wynagrodzenia. Stało się to po tym, jak w lutym br. Krzysztof Brejza, poseł PO, ujawnił nagrody, jakie rząd PiS przyznawał w 2017 roku wiceministrom ekipie ówczesnej premier Beaty Szydło.
– Niegodziwe jest odgórne nakładanie na Radę Miasta obowiązku obniżenia pensji prezydentowi, gdy swoim wypłaca się wielomilionowe pensje – dodawał. „Swoim”, czyli prezesom państwowych spółek, m.in. Orlenu, czy PGE, które są poobsadzane ludźmi z PiS-owskiego nadania.
Mateusz Szpyrka, radny PiS, uważa, że temat obniżenia pensji samorządowcom jest delikatny, ale jego zdaniem trzeba przestrzegać obecnie obowiązującego prawa. – Przyjąłbym uchwałę zgodną z rozporządzeniem – mówił Szpyrka.
Konrad Fijołek w imieniu z Rozwój Rzeszowa zapowiedział, że podczas głosowania jego klub wstrzyma się od głosu, a jak znajdzie się możliwość prawna, to radni wspierający Tadeusza Ferenca będą walczyć o to, aby podwyższyć mu wynagrodzenie.
– Mam nadzieję, że interesów mieszkańców będziecie bronić tak samo, jak portfela prezydenta – odpowiadał z kolei Marcin Fijołek, szef klubu PiS. Ostatecznie za przyjęciem uchwały o obniżeniu pensji Tadeuszowi Ferencowi było siedmiu radnych, nikt się nie sprzeciwił, a 16 (Rozwój Rzeszowa i Platforma Obywatelska) 16 wstrzymało się od głosu.
Niech Trybunał Konstytucyjny zdecyduje
Podczas wtorkowej sesji radni poparli także uchwałę Rady Miasta Gliwice z 8 listopada br., która wystąpi do Trybunału Konstytucyjnego, aby ten sprawdził zgodność rządowego rozporządzenia o wynagrodzeniu pracowników samorządowych m.in. z Konstytucją i ustawą o pracownikach samorządowych z 2008 roku.
Koalicja RR i PO zdecydowała się poprzeć gliwicką uchwałę, ponieważ uznała, że sposób przygotowania, wprowadzenia w życie rządowego rozporządzenia wzbudza „poważne wątpliwości uznanych ekspertów”.
„Od dłuższego czasu środowiska samorządowe apelowały o możliwości podniesienia wynagrodzeń prezydentów, którzy – mimo olbrzymiej odpowiedzialności, jaka na nich spoczywa – byli wynagradzani zdecydowanie zbyt nisko” – czytamy w uzasadnieniu uchwały podpisanej przez szefów klubów PO i Rozwój Rzeszowa.
Dyskutowanie nad tym projektem uchwały nie było w smak radnym PiS, którzy na początku sesji złożyli wniosek, by nie wprowadzać tego punktu do porządku obrad. – Uchwała jest przygotowana na kolanie i ma charakter polityczny. Myślałem, że w nowej kadencji nie będą państwo wchodzić w buty sejmowej totalnej opozycji. To zła droga – mówił Marcin Fijołek.
Andrzej Dec stwierdził, że w zasadzie każda uchwała jest polityczna. Tomasz Kamiński dodał, że rzeszowscy radni nie chcą iść „drogą polityków z Nowogrodzkiej” [ulica Nowogrodzka w Warszawie to adres siedziby PiS – przyp. red.], którzy „dobrym gospodarzom obcinają pensję”. Za przyjęciem uchwały było 16 radnych i 7 przeciw.
joanna.goscinska@rzeszow-news.pl