Fot. Tomasz Modras / Rzeszów News

Do ratusza rozpoczęły się „wycieczki” osób, które chcą przekonać Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa, by zrezygnował ze startu w jesiennych wyborach do Sejmu.

Oficjalnie Tadeusz Ferenc kandydatem Koalicji Obywatelskiej jest od 30 lipca. To wtedy Grzegorz Schetyna, lider PO, ogłosił, że Ferenc będzie „jedynką” rzeszowskiej listy KO. Prezydent start w wyborach obiecał Schetynie kilka miesięcy temu.

Centrala PO wie, że Tadeusz Ferenc pociągnie listę, w regionie są jednak głosy niezadowolenia, że kosztem Ferenca do Sejmu może nie wejść ktoś z dwójki obecnych posłów: Zdzisław Gawlik (lider podkarpackiej PO) i Krystyna Skowrońska. Gawlik jest „dwójką”, Skowrońska spadła na trzecie miejsce, choć aspirowała na bycie liderem. 

W czwartek rozmawialiśmy z Tadeuszem Ferencem. – Na dzisiaj startuję w wyborach – powiedział nam. Ale nie było w tych słowach 100-procentowego przekonania, że wymiana prezydenckiego fotela na sejmowe ławy to właściwy krok po 17-letnich rządach w mieście. Dlatego wariant, że Ferenc jeszcze może się wycofać jest bardzo realny. 

Związkowcy z MPK w ratuszu 

W czwartek przyszli do niego związkowcy z rzeszowskiego MPK. Pracuje tam ok. 700 osób, ponad 400 to kierowcy. Tadeusza Ferenca przekonywali, by został w ratuszu. Związkowcy chwalą prezydenta, że miasto w ostatnich latach zainwestowało grube miliony w unowocześnienie miejskiej komunikacji, np. zakup nowych autobusów. 

– Mamy odnowione budynki, warsztaty. Boimy się, że po zmianie prezydenta polityka wspierania naszej spółki przez miasto zostanie zepsuta. Teraz mamy bardzo dobrze. Minęły czasy, że o każdy grosz trzeba walczyć i upominać się o pieniądze za wykonaną pracę – mówi nam jeden ze związkowców, który był na spotkaniu z Tadeuszem Ferencem. 

W przypadku związkowców z MPK, opinia na temat Ferenca jest o tyle istotna, że wiele lat temu „wieszali na nim psy”. – Nie mamy już zastrzeżeń do prezydenta, dba o naszą spółkę. Jak prezydent zareagował, gdy go poprosiliśmy, by nie startował do Sejmu i został w ratuszu? Był zaskoczony, nie spodziewał się tego – relacjonują nam związkowcy. 

Z Tadeuszem Ferencem rozmawialiśmy, gdy związkowcy z MPK z jego gabinetu już wyszli. – To, co mówili, biorę pod uwagę. Słucham ludzi – mówi prezydent. Ale też niczego nie obiecuje, ale też sugeruje, że decyzja o starcie do Sejmu nie jest jeszcze przesądzona. Spotkanie ze związkowcami z MPK, to początek „wycieczek” do ratusza. 

Czego boi się Tadeusz Ferenc? 

Według naszych informacji do Tadeusza Ferenca w najbliższych dniach wybierają się delegacje kolejnych osób. Związkowcy z MPK nie należą do tej wagi osób, których głos przesądzi o tym, co ostatecznie zrobi Ferenc. Ale on sam wiele razy udowodnił, że bardziej się liczy z głosem zwykłych ludzi, a nie wycieczek polityków. 

W piątek u Tadeusza Ferenca mają się pojawić przedstawiciele rzeszowskich Rad Osiedli. Z ich opinią Ferenc też się liczy. One także będą namawiać prezydenta, by nadal nim był i start do Sejmu sobie odpuścił. A to dopiero początek. Do Tadeusza Ferenca wybierają się też znane postaci rzeszowskiego biznesu, kultury i nauki. Cel jest ten sam. 

Prezydenta do pozostania w ratuszu będzie też przekonywać znaczna część rzeszowskiego duchowieństwa. Nie jest żadną tajemnicą, że Ferenc ma z nim bardzo dobre relacje.

Tadeusz Ferenc wysyła sprzeczne sygnały. Pierwszy: „Jako poseł mogę więcej spraw załatwić dla regionu, np. przyspieszyć budowę drogi S19 z Rzeszowa do Barwinka„. Drugi sygnał: „Kocham Rzeszów. Jest ogrom tematów, które są napędzone”. Trzeci: „Tu, w mieście, robota jest przez 24 godziny. Nie mam wolnych sobót, nie mam wolnych niedziel”. 

To prawda, Tadeusz Ferenc może być zmęczonym tempem, jaki sobie sam narzucił od początku swojej prezydentury. Ferenc nie ukrywa, że „choruje” na Rzeszów. Ale też wie, że oddanie miasta w niepewne ręce może się okazać katastrofą, której nikt mu potem nie wybaczy. – Boję się, że wygra człowiek, który nie będzie miał pędu do roboty – mówi.

Decyzja w samotności 

Przyszłego prezydenta Rzeszowa widzi nawet w PiS. – Tam też są ludzie od roboty – uważa Tadeusza Ferenc. – Ale nie wśród tych nazwisk, które się wymienia – zastrzega. Na politycznej giełdzie krążą nazwiska wojewody podkarpackiego Ewy Leniart, posłanki Krystyny Wróblewskiej, czy nawet radnego miejskiego Marcina Fijołka. 

Tadeusz Ferenc nadal podtrzymuje, że jeżeli nie zrezygnuje ze startu w wyborach, a dostanie się do Sejmu, to swojego następcę widzi w swoim zastępcy Marku Ustrobińskim, który odpowiada za inwestycje. – Przyzwyczaił się, że przez kilkanaście lat podejmowało się decyzje karkołomne, takie, które nie podobały się np. skarbnikowi – mówi Ferenc. 

– Marek Ustrobiński wie, jakiego Rzeszowa chce za 5-10 lat? – pytamy.

– Proszę jego zapytać – odpowiada z uśmiechem Tadeusz Ferenc. 

– Zmieni pan decyzję o starcie? – dopytujemy. 

– Muszę ją podjąć w samotności – odpowiada prezydent. 

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama