Kuriozalna sytuacja po tym, jak rząd PiS obniżył wynagrodzenia samorządowcom. Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, będzie zarabiał mniej niż jego zastępcy. Większe zarobki ma nawet sekretarz, czy skarbnik.
Od 1 lipca br. weszło w życie rozporządzenie Rady Ministrów dotyczące pensji samorządowców. Chodzi głównie o prezydentów polskich miast. Rząd postanowił im obciąć pensje o ok. 20 procent po tym, jak w lutym br. Krzysztof Brejza, poseł PO, ujawnił nagrody, jakie rząd PiS przyznawał w 2017 roku wiceministrom ekipie ówczesnej premier Beaty Szydło.
Rozporządzenie jest kuriozalne, bo znajdują się w nim zapisy, że wynagrodzenie zasadnicze prezydentów może wynosić od 3800 do 5000 zł. Do tego dochodzi dodatek funkcyjny w wysokości 2100 zł.
Nie ma zgody na „dziadowanie”
W przypadku wiceprezydentów zasadnicze wynagrodzenie może wynosić maksymalnie 4500 zł, ale ich dodatek funkcyjny wynosi 2750 zł. W przypadku skarbników ich maksymalne wynagrodzenie zasadnicze ustalono na poziomie 5600 zł, a dodatek funkcyjny to 2200 zł.
Patrząc tylko na widełki skarbników, jasno wynika, że ich pensje mogą być wyższe od wynagrodzenia prezydentów. W ślad za rozporządzeniem w czerwcu Rada Miasta Rzeszowa, która ustala wynagrodzenie prezydenta, nie zgodziła się jednak, by pensja Tadeusza Ferenca była niższa.
– Jeśli nie chcemy mieć państwa dziadowsko zarządzanego, to musimy dbać o to, aby ludziom, którym powierzamy nasze miasta i gminy, dobrze zarabiali, bo skutek będzie opłakany – mówił wtedy Andrzej Dec (PO), przewodniczący Rady Miasta Rzeszowa.
Obniżka pensji na własne życzenie
Pensja Ferenca do czerwca br. wynosiła 12 525 brutto. Na „rękę” dostawał 8892 zł. O obniżenie wynagrodzenia prezydenta, Ferenc sam wystąpił, by być w „zgodzie” z rządowym rozporządzeniem. Ale radni, jak wspominaliśmy, na obniżenie pensji prezydenta się nie zgodzili.
Tadeusz Ferenc w tym miesiącu postanowił jednak wydać polecenie swoim pracownikom, by obniżyli mu wynagrodzenie o ok. 1500 zł. Od 1 lipca br. będzie on zarabiał 10940 brutto, na „rękę” wychodzi więc 7767 zł.
Aby było śmieszniej, przed 1 lipca br. trzech wiceprezydentów Rzeszowa miało wyższe wynagrodzenie od Tadeusza Ferenca. Stanisław Sienko i Marek Ustrobiński zarabiali po 13475 zł brutto (na „rękę” ponad 9,5 tys. zł), a Andrzej Gutkowski – 12608 zł brutto (netto niecałe 9 tys. zł).
Ferenc całej trójce od 1 lipca br. obniżył pensje do jednakowego poziomu 12500 zł brutto. Na ich konto trafi więc 8875 zł, co oznacza, że wiceprezydenci nadal zarabiają więcej niż gospodarz stolicy województwa.
Prezydenci ukarani finansowo
Nie tylko oni mają wyższe pensje od Tadeusza Ferenca. Więcej zarabia także Janina Filipek, skarbnik miasta, oraz sekretarz Marcin Stopa. Odpowiednio – 13475 zł i 13165 zł (to kwoty brutto). Do kieszeni skarbniczki i sekretarza wpływa więc 9567 zł i 9347 zł. Ich pensje od 1 lipca br. nie zostały zmienione, bo mieszczą się w widełkach rządowego rozporządzenia.
– Wydawałoby się, że prezydent powinien zarabiać więcej niż sekretarz, czy skarbnik – mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa. – Ich przedziały są wyższe niż przedziały „prezydenckie”. Prezydenci zostali ukarani finansowo. To niesprawiedliwe i nielogiczne – nie ma wątpliwości Chłodnicki.
Aby było jeszcze śmieszniej, oprócz wiceprezydentów, skarbnika i sekretarza, wyższe pensje od Tadeusza Ferenca ma nawet trzech dyrektorów wydziału rzeszowskiego magistratu. Ich nazwisk nie można zdradzać, ale wiadomo, że ich zarobki to: 12775 zł, 11759 zł i 11653 zł.
Ferenc: Rozporządzenie pisane na „kolanie”
Tadeusz Ferenc nie przebiera w słowach po tym, jak zaczęło obowiązywać rozporządzenie dotyczące wynagrodzeń samorządowców. – Prezydentów upokorzono. Rozporządzenie napisano na „kolanie”, bez przemyślenia, z ogromną szkodą dla całego kraju – uważa Ferenc.
Jego zdaniem obniżenie pensji prezydentom będzie skutkowało tym, że do pracy w samorządach będą przychodzili dyletanci. – W miastach muszą być menedżerowie, którzy mają wizje, znają się na gospodarce, którzy nie kierują się względami politycznymi, którzy będą podejmować często ryzykowne decyzje. To muszą być fachowcy – twierdzi Tadeusz Ferenc.
Podkreśla, że praca prezydenta nie trwa osiem godzin dziennie. – Tutaj pracuje się na okrągło – 24 godziny na dobę. Obniżenie pensji prezydentom to ogromna bzdura – mówi Ferenc.
Ile zarabiają prezesi miejskich spółek?
Dla porównania warto też dodać, ile zarabiają prezesi miejskich spółek, czy jednostek, których rozporządzenie nie obejmuje.
Przykładowo dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej nr 1 w Rzeszowie dostaje 17 tys. zł brutto, na „rękę” – 12 tys. zł. Prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji zarabia 19600 zł, a szef Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej – 17900 zł. Więcej od prezydenta Rzeszowa w MPGK zarabia nawet główna księgowa – 12000 zł.
Identyczną pensje, jak prezes MPGK, ma też szef Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Lepiej od Tadeusza Ferenca w MPK zarabiają również główna księgowa oraz dyrektor ds. technicznych.
Wyższymi zarobami od prezydenta Rzeszowa mogą się także pochwalić prezesi Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej oraz Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych. Oni dostają odpowiednio: 19150 zł i 17300 zł.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl