Tłumy na Orszaku Trzech Króli, którego w Rzeszowie miało nie być [ZDJĘCIA]

Reklama

Były diabły i anioły, śpiewano kolędy, każdy z uczestników otrzymał własną koronę. Choć tym razem w Rzeszowie nie było wielkiego widowiska, to i tak Orszak Trzech Króli miał bardzo atrakcyjną formę. 

 

Zdjęcia: Sebastian Stankiewicz / Rzeszów News

W Rzeszowie Orszaku Trzech Króli miało w tym roku nie być. W połowie grudnia okazało się, że nie miał kto zająć się organizacją tak wielkiego widowiska. Wtedy zmobilizowała się parafia ojców pijarów. Czasu było niewiele, ale chodziło o to, by orszakowy duch nie zginął. 

K+M+B

W piątek, 6 stycznia, przygotowania do wymarszu rozpoczęły się jeszcze przed godziną 13:00. Przed szkołą zakonu pijarów przy ul. Bałtyckiej byli już trzej królowie, dobosz z werblem, Zakon Rycerzy Boju Dnia Ostatniego oraz przedszkolaki w strojach aniołów, owieczek i pasterzy.

Powoli gromadził się tłum. Organizatorzy rozdawali korony. Przygotowali 900, rozeszły się wszystkie. – Cieszymy się z obecności każdej i każdego z was. Chcieliśmy, żeby w uroczystość Objawienia Pańskiego nikt nie był sam – przywitał wszystkich Damian Ruszel, jeden z organizatorów orszaku. 

Pochód rozpoczął się zgodnie z planem, punktualnie o godz. 13:00. Orszak prowadziła gwiazda. Za nią szli przedstawiciele trzech regionów Polski ubrani w stroje ludowe. Była para rzeszowska, krakowska i góralska. Później dzieci, rycerze i trzej mędrcy.

W niebieskich szatach szedł król Kacper, symbolizujący kontynent afrykański. Czerwonymi barwami oznaczony został pochód nawiązujący do kontynentu europejskiego. Przewodził mu król Melchior. Trzeci orszak, w którym dominował kolor zielony, odnosił się do kontynentu azjatyckiego. Prowadził go król Baltazar. 

Orszak Trzech Króli to uliczne jasełka. Śpiewano kolędy, po drodze aktorzy odgrywali sceny biblijne. Była m.in. walka dobra ze złem.

Anioły, diabły, Herod 

„Dokąd to zdążacie ludzie. Po co wam taki wysiłek. Czyż nie lepiej zostać z nami, gdzie wesołych moc rozrywek” – kusił jeden z diabłów. W obronie stanął jeden z aniołów mówiąc: „Kusisz diable czym popadnie, złudnym mamisz scenariuszem. Puste serce oferujesz, ja cię tu prześwięcić muszę”.

Z Bałtyckiej pochód skręcił w ul. Morgową. Tam, przy klasztorze sióstr karmelitanek, czekał już Herod.

 – Super, tak powinno być. To wspaniałe przeżycie nie tylko religijne, ale także kulturalne – mówiła później Janina, jedna z uczestniczek orszaku. – Cieszymy się, że tutaj jesteśmy – dodała Danuta, która w piątek przyjechała do Rzeszowa z Markowej, była z mężem i synem. 

I tak, po godzinie powolnego marszu, orszak dotarł do kościoła pw. Św. Józefa Kalasancjusza przy ul. Lwowskiej. Tam czekała już Święta Rodzina. Maryją była Izabela, jej mąż Jarosław Józefem, a Jezusem ich sześciomiesięczna córeczka Alicja. 

Trzej królowie oddali pokłon i przynieśli dary. To, co mieli najcenniejsze. Melchior zostawił złoto, Kacper mirrę, a Baltazar kadzidło. Na koniec był jeszcze krótki koncert kolęd w wykonaniu Małego Chóru Kalasancjusza. 

(la)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama