Czy pacjent ma prawo wiedzieć, w którym szpitalu dokonuje się aborcji? Stowarzyszenie „Ręce życia” uważa, że tak. W środę rozpoczyna się proces organizatorów antyaborocyjnych pikiet przed szpitalem Pro-Familia.
Stowarzyszenie Wsparcia Położnych „Ręce życia” chce, by Sejm rozpatrzył ich wniosek i zmienił ustawę o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Stowarzyszenie domaga się, by Rada Ministrów corocznie składała Sejmowi sprawozdanie z wykonywania ustawy oraz umieszczenie w nim informacji na temat ilości przerywanych ciąż wraz z listą szpitali dokonujących zabiegów. Aby Sejm zajął się ich projektem obywatelskim, stowarzyszenie musi w ciągu trzech miesięcy zebrać 100 tysięcy podpisów. Do tej pory projekt poparło 20 tys. osób.
– Złożyliśmy zawiadomienie do marszałka Sejmu o powołaniu takiego komitetu. Chcemy zwiększenia informacji publicznej w zakresie wykonywania zabiegów przerywania ciąży – mówi Paweł Bała, prawnik stowarzyszenia. – Ma to być pełna informacja na temat zabiegów wykonywanych za środku publiczne, aktualizowana miesięcznie i publikowana w Biuletynie Informacji Publicznej. Chcemy również precyzyjnego wskazania, które placówki dokonują tych zabiegów.
Obecnie każdy z nas, powołując się na ustawę o dostępie do informacji publicznej, ma prawo uzyskać bez przeszkód taką informację. Dla członków stowarzyszenia jednak to za mało. – Nie chcemy, aby każdy obywatel wnioskował o taką informację. Chcemy ten proces przyspieszyć i uprościć – dodaje mecenas Bała.
Inicjatywę popiera rzeszowski senator Kazimierz Jaworski z Polski Razem. – Rozpoczyna się ogólnopolska debata, czy określenia „zabijanie dzieci poczętych” można używać, czy nie – powiedział Jaworski.
W środę w Rzeszowie rozpocznie się proces przeciwko organizatorowi antyaborcyjnych pikiet przed szpitalem Pro-Familia w Rzeszowie. Pozew złożyła dyrekcja placówki, która twierdzi, że zostało naruszone jej dobre imię. Chodzi o hasła, jakie mieli na transparentach protestujący.
– Oprócz wygórowanego żądania do położnej Agaty Rejman, oskarżono osoby protestujące, że używają określeń „zabijanie nienarodzonych dzieci”. Sąd ma stwierdzić, czy to określenie jest niewłaściwe, jeśli oni robią to zgodnie z prawem – wyjaśniał senator.
O „zabijaniu dzieci” w Pro-Familii powiedziała w połowie stycznia jedna z położnych szpitala Agata Rejman. – Dla mnie aborcja oznacza odbieranie życia i ja w tym procederze uczestniczyć nie chcę. To po prostu zabijanie. Sumienie mi na to nie pozwala – mówiła Rejman.
Szpital zażądał od niej wycofania słów o „zabijaniu dzieci” oraz przekazania 50 tys. złotych na rzecz Podkarpackiego Hospicjum dla Dzieci.
Aby bronić położną założono Stowarzyszenie „Ręce życia”, które domaga się by dane dotyczące tego, gdzie są wykonywane aborcje, były upublicznione.
W liście przekazanym dziennikarzom Agata Rejman pisze m.in.: „Zaistniała w Rzeszowie sytuacja pokazuje, iż należy wreszcie zmienić przepisy. Sytuacja, gdy prawo dopuszcza legalne zabijanie dzieci, rodzi właśnie takie wewnętrznie sprzeczne poglądy, iż nie można nazwać rzeczy po imieniu, jeśli prawo dopuszcza zło. Ponieważ jednak polski Sejm od dawna nie może się zdobyć na decyzję w tej sprawie, trzeba przynajmniej stworzyć prawo każdego pacjenta do leczenia w szpitalu szanującym zasady moralne”.
Agata Rejman nie zdecydowała się na rozmowę z dziennikarzami. Senator Jaworski twierdzi, że położna nadal źle się czuje i bardzo przeżywa całą sytuację.
Pro-Familia jest jedną z dwóch podkarpackich placówek wykonujących badania prenatalne. W przypadku ciężkich uszkodzeń płodu uniemożliwiających przeżycie poza łonem matki, prawo zezwala na terminację ciąży, czyli na przeprowadzenia zabiegu jej przerwania.
redakcja@rzeszow-news.pl