Jest młoda i śmiertelnie chora. Przyjechała do Polski, skąd miała wyjechać na leczenie do Włoch. Została w Rzeszowie. W hospicjum będzie świętowała urodziny.
Olha Novikova cztery dni po wybuchu wojny na Ukrainie (24 lutego) miała 18 urodziny. Była wtedy w kijowskim szpitalu na oddziale neurochirurgii. Kilka miesięcy wcześniej lekarze zdiagnozowali u niej raka mózgu.
Olha pochodzi z małej miejscowości pod Kijowem. Gdy miała trzy lata, zmarła jej mama. Od tego czasu wychowuje ją babcia.
Choroba szybko postępuje. Dziewczyna cały czas potrzebuje leków i opieki medycznej. Nie może walczyć z nowotworem w piwnicach szpitala przeobrażonych w schrony przeciwlotnicze. Musiała opuścić oblężoną stolicę.
Pilna terapia
W Polsce była już Julia Sanko. Przyjechała tylko na chwilę. Wyjechała z Ukrainy, żeby zajmować się ewakuowanymi dziećmi, które wymagają pilnej terapii onkologicznej. Najpierw trafiają na leczenie do polskich szpitali, później są transportowane dalej, do innych europejskich krajów.
Julia podróżuje ze swoim dzieckiem i mężem. Zatrzymują się na chwilę w Rzeszowie. Wstępują do przypadkowej apteki, żeby zapytać o hotel, w którym mogą odpocząć przed podróżą do Włoch. Dyżuruje wtedy Aleksandra Czajka – Pisz, właścicielka apteki przy ul. Sikorskiego 433.
Podczas rozmowy Julia opowiada o dzieciach chorych onkologicznie, które muszą uciekać przed rosyjską inwazją. Farmaceutka zaprasza kobietę i jej rodzinę do swojego domu. Jeszcze nie wie, że za kilka dni pozna młodą 18-letnią dziewczynę.
Trudna podróż
Gdy Julia jest w drodze do Włoch, dostaje wiadomość z Kijowa, że Olha potrzebuje pomocy. Będzie na granicy w Korczowej. Julia prosi o pomoc Aleksandrę, a ta dzwoni do Magdaleny Koryl, pełnomocniczki Kongresu Kobiet w Rzeszowie, a prywatnie matki, społeczniczki i feministki.
Dla Olhy to będzie trudna podróż. W Kijowie nie ma już wolnych karetek, więc zorganizowano dla niej transport prywatnym samochodem. Jedzie z nią pielęgniarka, lekarka i babcia. Eskortuje ich policyjny radiowóz.
3 marca, o godzinie 19:00, Olha i jej babcia przekraczają granicę. Wsiadają do karetki i jadą do Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. Julia jeszcze nie wie, że nie będzie mogła polecieć na leczenie do Włoch. Kilka dni temu skończyła 18 lat, i teraz traktowana jest jak dorosły pacjent. Klinika we Włoszech jej nie przyjmie.
Dać miłość
W szpitalu przy ul. Lwowskiej przechodzi badania, wyniki biopsji są złe. Lekarze decydują, że najlepiej będzie jeśli trafi pod opiekę hospicjum. Została przewieziona do Klinicznego Oddziału Hospicyjno-Paliatywnego Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego przy ul. Poniatowskiego w Rzeszowie.
– Nie opuszczę tego dziecka, aż do końca. Chcę jej dać miłość, tak jak swoim dzieciom. Przychodzę, tulę, całuję. Powiedziała mi, że jestem jej polską mamą – opowiada łamiącym się głosem Magdalena Koryl.
W hospicjum jest cicho i spokojnie. Olha może tam odpocząć. Jest w dwuosobowym pokoju, pani salowa jest Ukrainką, więc mogą sobie porozmawiać. Babcia odwiedza wnuczkę codziennie. Mieszka teraz u sąsiadki właścicielki apteki. Może zostać u niej jak długo chce.
– Chciałabym, żeby ludzie dowiedzieli się, że jest taka dziewczyna wśród nas – mówi Magdalena Koryl. Poruszona jej historią postanowiła zorganizować dla niej 18 urodziny.
Dołącz do urodzin
Znajomi i ich znajomi z RPA, Ameryki, Tajlandii, Francji, UK, już nagrywają krótkie filmiki z urodzinowymi życzeniami „happy birthday Olha”. 28 marca, o godzinie 18:00, przed hospicjum przy ul. Poniatowskiego przyjdą też wokaliści Centrum Sztuki Wokalnej Anny Czenczek. Zaśpiewają dla jubilatki coś specjalnego.
Urodziny będą trwały 10-15 minut. – Każdy, kto chce dodać jej otuchy, może dołączyć do urodzinowych gości – zachęca Magdalena Koryl.
agnieszka.lipska@rzeszow-news.pl