Mieszkaniec Rzeszowa ma do wyboru trzy miejsca z wodą. Może sobie ją pooglądać. A nawet jej posłuchać.  Koszty niewielkie 600 tys. rocznie. Nie licząc tych siedmiu baniek w nią wtopionych na początku.

Ponieważ chlust wody nie wystarcza do ukojenia, trzeba ją ubogacić szarpidrutami. Ta usługa to tylko 85 tys. złotych. Ciekawe czy od samego patrzenia robi się nam już chłodniej? Od muzycznych wzruszeń zalewamy się rzewnymi łzami? Pozazdrościć możemy maluchom, które się nie krępują i biegają do woli między dyszami. Starszemu nie wypada i mogłoby się to skończyć interwencją odpowiednich służb i rażeniem szlaufem w izdebce przy ul. Kochanowskiego.

Kierunek: Rosir? Jeśli jest moda na PRL, paskudne produkty z tamtej epoki, nawet i ciepłe lody …fuj, to czemuż się nie przenieść w czasie do basenów, w których od powstania zmienił się chyba tylko dyrektor obiektu. Szary kruszejący beton nie doczekał się upstrzenia kiczowatymi pastelami niczym bloki na niejednym osiedlu. Oczywiściej z uwagi na ustawę o przeciwdziałaniu, po zimne piwo trzeba fatygować się do pobliskiego sklepu, pić szybko aby się nie zagrzało i to niewygodnie z reklamówki. Jedyną (wątpliwą?) atrakcją może być interweniujący oddział policji. Ale i to nie zawsze.

Za to patrole straży miejskiej regularnie zajeżdżają na tzw. żwirownię. To miejsce również upatrzyła sobie młodzież z  nadreprezentacją testosteronu w organizmie. Zarówno na Rosirze jak i na żwirowni trzeba wiedzieć która drużyna jest najlepsza w mieście, aby nie narazić się na ochładzający oklep. Poza tym,  tzw. kąpielisko miejskie to raczej miejsce wymarzone wprost dla facetów w średnim wieku, z wąsem, flaszeczką i zamoczonym kijem w wodzie. Jednak z braku laku można w tej brązowej lagunie zażywać kąpieli. Surralizmu sytuacji dodały palemki wyrastające ponad bajorkowo – sadzawkową okolicę.  Architekt krajobrazu płakał jak projektował. Wspomnijmy też bywalców, którzy mylą sobie przebieralnie z ubikacjami, co czyni to miejsce jeszcze bardziej wyjątkowym. W sensie doznań wonnych.

Park wodny z prawdziwego zdarzenia, z częścią zewnętrzna basenową,  pozostaje w sferze marzeń od wielu lat. Tylko czy wszyscy mają czas i pieniądze aby jeździć do braci Madziarów, czy choćby do słowackiego Preszowa na profesjonalną Plaza Beach Solivar?

Reklama