Zdjęcie: Tomasz Modras / Rzeszów News

Tadeuszowi Ferencowi, prezydentowi Rzeszowa, polityka „uśmiechania” się do rządu PiS wychodzi bokami. Ferenc jest „ogrywany” na każdym kroku przez ekipę Beaty Szydło. Swoje „trzy grosze” dorzucają do tego lokalni politycy PiS.

– Oni się boją swoich liderów – mówi nam Tadeusz Ferenc, który należy do SLD.

„Oni” to radni opozycyjnego w Radzie Miasta Rzeszowa klubu PiS („Nie dbają o interes Rzeszowa. Przekładają politykę nad interes naszego miasta”), a także rzeszowscy parlamentarzyści PiS na czele z Andrzejem Szlachtą, Wojciechem Buczakiem, czy Krystyną Wróblewską.

Ferenc jeszcze do niedawna nie zaprzątał sobie nimi głowy. PiS-owcom nierzadko dawał do zrozumienia, że nie są partnerami do poważnych rozmów o rozwoju miasta.

Ferenc wybrał mniejsze zło

Gdy ponad rok temu PiS przejęło władzę w Polsce, w ratuszu długo się zastanawiano, jaką taktykę wybierze Tadeusz Ferenc wobec rządu Beaty Szydło. Ferenc liczył, że te dylematy będzie miał jego następca, bo sam chciał się dostać do Senatu. Nic z tego nie wyszło. Ferenc został w ratuszu, więc rozpoczął politykę „uśmiechania” się do PiS-u.

– Moją partią jest Rzeszów – to ulubiony zwrot Tadeusza Ferenca, który powtarzał przy każdej nadarzającej się okazji.

Ferenc chwalił rządowy program „Rodzina 500+”, popiera teraz kolejny populistyczny program ekipy Beaty Szydło – „Mieszkanie+”.

– Prezydent wyszedł z założenia: „Nie będę krytykował PiS-u, bo oni teraz dzielą pieniądze. Jak będę krytykował, miasto na tym straci”. Ferenc wybrał mniejsze zło w myśl zasady: „Jak nie chcą dać, to niech przynajmniej nie zabierają” – twierdzi jeden z bliskich współpracowników prezydenta Rzeszowa.

Tadeusz Ferenc miał też nadzieję, że za to „uśmiechanie” PiS nie będzie Rzeszowowi rzucał kłód pod nogi. Bo partia Jarosława Kaczyńskiego ma w tym polityczny interes – przejąć w końcu władzę w stolicy Podkarpacia po trwających już 14 lat rządów Ferenca w mieście. PiS triumfujący od lat w regionie nie może przeforsować bram ratusza i tam się wygodnie rozsiąść w fotelach.

Jak bardzo „polityka miłości” Ferenca do PiS-u jest zgubna, świadczą ostatnie miesiące. Mimo protestów rząd wyprowadził z Rzeszowa siedzibę Gazowni do niewielkiego Jasła, co jest ewenementem na ogólnopolską skalę. Dlaczego akurat do Jasła? Tam PiS ma ulokowanego posła Bogdana Rzońcę.

„Stanowczy sprzeciw…”

Teraz rozgrywa się kolejna batalia o ważną instytucję: Podkarpacki Urząd Celno-Skarbowy. Ma on powstać w wyniku likwidacji Urzędu Kontroli Skarbowej i Izby Celnej. Rząd PiS chciał, by Urząd swoją siedzibę miał w Przemyślu, z którego pochodzi Marek Kuchciński, lider partii w regionie, a dziś jedna z najważniejszych osób w państwie – marszałek Sejmu.

Tadeusz Ferenc znów podniósł alarm, że takimi działaniami rząd sprowadza Rzeszów do roli „miasta powiatowego”. Ministerstwo Finansów ugięło się pod protestami i zapewniło, że siedziba Urzędu będzie w Rzeszowie. Pisaliśmy o tym TUTAJ.

Ale Ferenc, dopóki nie dostanie potwierdzenia na rządowych dokumentach, nie zamierza otwierać korka od szampana. Chciał, by w zeszły piątek radni przyjęli uchwałę, w której Rada Miasta sprzeciwia się tworzeniu Urzędu w Przemyślu.

W projekcie uchwały napisano: „Rada Miasta Rzeszowa wspólnie z Prezydentem Miasta Rzeszowa wyrażają stanowczy sprzeciw wobec planów likwidacji Urzędu Kontroli Skarbowej w Rzeszowie i usytuowania siedziby Podkarpackiego Urzędu Celno-Skarbowego w Przemyślu (…)”.

Nastawiać plecy do walenia?

Na sesji była wspomniana już posłanka PiS Krystyna Wróblewska. Ku zaskoczeniu Ferenca, politycy PiS zaczęli awanturę, bo nie spodobała im się treść uchwały. – Antagonizowanie obu miast [Rzeszowa i Przemyśla – red.] do niczego dobrego nie doprowadzi – mówił na sesji Roman Jakim, radny PiS.

Głos zabrała nawet posłanka Wróblewska. Stwierdziła, że Tadeusz Ferenc i jego ekipa w radzie miasta są „przewrażliwieni”.

– My, posłowie, jesteśmy za tym, aby Urząd był w Rzeszowie, ale Przemyśl w wyniku zrównoważonego rozwoju powinien swoją część, którą miał do tej pory, zachować – mówiła Krystyna Wróblewska. W Przemyślu znajduje się siedziba Izby Celnej. W wyniku reformy administracji skarbowo-celnej przemyska Izba ma być zlikwidowana.

Tadeusz Ferenc nie wytrzymał. – Nastawiamy plecy, żeby nas po nich walili. Zabrano Gazownię, zabrano Intercity… W tej chwili Urząd ma być przeniesiony gdzie indziej. Chcecie się go pozbyć? – pytał radnych podczas sesji Tadeusz Ferenc, mimo, że już znał z mediów stanowisko Ministerstwa Finansów, że siedziba Urzędu będzie w Rzeszowie.  

– Nie przeszkadzamy Przemyślowi w rozwoju. Niech się rozwija, ale nie kosztem Rzeszowa – dodawał Ferenc.  – Zastanówmy się, co robimy – czy będziemy spuszczać głowę i godzić się na wszystko, czy chcemy starać się o dobro naszego miasta. Zastanówcie się – nawoływał dalej prezydent.

Wersja „light” w wydaniu PiS

Wielkim zwolennikiem „łagodniejszej” treści uchwały był radny PiS Waldemar Szumny. Zapewniał, że PiS jest zwolennikiem ulokowania centrali Urzędu w Rzeszowie, a jedyną rzeczą, nad którą teraz zastanawia się resort finansów jest powstanie w Przemyślu oddziału służby celnej. Szumny zarzucał władzom Rzeszowa, że proponowana treść uchwały doprowadzi do konfliktu z Przemyślem.  

– A w Rzeszowie już niektórzy są znani z tego, że z gminami konfliktują miasto – wytykał Waldemar Szumny. To nawiązanie do tego, że Tadeusz Ferenc wywołuje wojny z gminami, gdy miasto stara się poszerzyć swoje granice kosztem sąsiednich terenów.

Szumny zaproponował wersję „light” uchwały, w treści podobnej do tej, która jest w stanowisku związkowców z „Solidarności” działającej w rzeszowskim Urzędzie Kontroli Skarbowej. „S” w piśmie do wojewody podkarpackiego Ewy Leniart poprosiła ją o aktywnie wsparcie tworzenia „zrównoważonych struktur Krajowej Administracji Skarbowej z uwzględnieniem miasta Rzeszowa”.

PiS zaproponowało swoją treść:  „Rada Miasta Rzeszowa wspólnie z prezydentem miasta Rzeszowa, parlamentarzystami i wojewodą postuluje, aby w związku z  trwającymi pracami nad reformą administracji skarbowej i celnej polegającej na utworzeniu Krajowej Administracji Skarbowej. Wojewódzka siedziba tej jednostki została utworzona w Rzeszowie”.

Zero słowa o Przemyślu.

– To ładnie brzmi. W podobnej atmosferze Gazownia została wyprowadzona do Jasła. Wszyscy mówili: „Nie martwcie się, będzie dobrze”. A instytucji nie ma w Rzeszowie – przypominał Konrad Fijołek z proprezydenckiego klubu Rozwój Rzeszowa.

– Rozmywanie, rozmiękczanie. Zaraz się obudzimy i siedziba będzie w Przemyślu – mówili inni radni z otoczenia Tadeusza Ferenca.

Ferenc: A kto tworzy konflikty?

Radni PiS powtarzali swoje.  – Nie chcemy budować potęgi Rzeszowa na nienawiści – tłumaczył Roman Jakim.

Tadeusz Ferenc: – O jakiej nienawiści mowa? Urząd Celno-Skarbowy jest we wszystkich miastach wojewódzkich.  Z Rzeszowa się wyprowadza. To działanie przeciwko miastu. Zrównoważony rozwój? To przenieśmy pół Rzeszowa do Przemyśla – zaproponował ironicznie Ferenc.

Marcin Fijołek, szef klubu PiS, apelował, by stanowisko Rady Miasta łączyło. – A nie wprowadzało dodatkowy niepokój – tłumaczył.

– A kto tworzy te konflikty? Kto podjął decyzję w sprawie przeniesienia zakładu gazowniczego? Nie byłoby konfliktów, gdyby nie było takich decyzji. Jaki kolejny urząd chcecie wynieść z miasta? – pytał polityków PiS Tadeusz Ferenc.

Ostatecznie propozycja uchwały w formie zaproponowanej przez PiS nie przeszła, tylko ta pierwotna. Po sesji prezydent Ferenc nie krył rozczarowania postawą polityków partii rządzącej. – Nasi parlamentarzyści PiS nie wspierają miasta – powiedział nam Ferenc.

– Nie czas zakończyć to „uśmiechanie” się do PiS-u? – pytaliśmy.

– Muszę dbać o interes miasta – odpowiedział.

MARCIN KOBIAŁKA, JOANNA GOŚCIŃSKA

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama