Wybory 2018. Jak głosowali mieszkańcy Rzeszowa? Tadeusz Ferenc faworytem [ZDJĘCIA]

– Nie ma godnego następcy – mówili mieszkańcy Rzeszowa, którzy w niedzielę uczestniczyli w wyborach samorządowych. Wydaje się, że Tadeusz Ferenc nadal będzie rządził stolicą Podkarpacia. 

 

W Rzeszowie uprawnionych do głosowania było ponad 145 tysięcy mieszkańców, którzy w czterech okręgach wybierali 25 radnych miejskich spośród 163 kandydatów zgłoszonych przez komitety: Rozwój Rzeszowa, PiS, Koalicję Obywatelską, Ruch Kukiz’15, Wolność w Samorządzie i Nową Prawicę.

Rzeszowianie wybierali też radnych do sejmiku podkarpackiego. Kandydatów do 33-osobowego sejmiku w pięciu okręgach w całym województwie było aż 406 z 11 komitetów. 

Najważniejsze wybory dotyczyły, rzecz jasna, wyborów na prezydenta Rzeszowa. Obok rządzącego miastem od 16 lat Tadeusza Ferenca (Rozwój Rzeszowa) do prezydenckiej walki stanęli: Wojciech Buczak (PiS), Maciej Masłowski (Ruch Kukiz’15), Krzysztof Kaszuba (Wolność w Samorządzie) i Łukasz Belter (Nowa Prawica). 

Do godz. 12:00 frekwencja wyborcza w Rzeszowie nie powalała – do urn poszło zaledwie 15,75 proc. głosujących, co było trzecim najgorszym wynikiem w okręgu rzeszowskim. Frekwencja nieco się poprawiła do 17:00 – 40,34 proc., ale w porównaniu z podrzeszowskimi gminami, mieszkańcy Rzeszowa nie rzucili się po południu do lokali wyborczych.  

Karteczki z modlitwami 

Rano w lokalu wyborczym przy ul. Zielonej na Drabiniance, tuż po godz. 9:00, wraz z żoną Aleksandrą pojawił się prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc, który namawiał do udziału w wyborach. – Liczy się każdy głos – mówił nam prezydent

Zdjęcie: Maciej Brzana / Rzeszów News

Wybory w Rzeszowie przebiegały spokojnie. Zdarzył się jeden poważny incydent. Przed południem w lokalu wyborczym przy ulicy Herbowej jeden z wyborców zniszczył kartę do głosowania. Z innych części miasta pojawiały się sygnały o osobach, które przed komisjami rozdawały karteczki z… modlitwami, by głosować na „właściwych” kandydatów.

Lokale wyborcze były czynne od 7:00 do 21:00. Byliśmy w trzech komisjach, m.in. przy ul. Bernardyńskiej (nr 1). Tam uprawnionych do głosowania było 1759 mieszkańców. Pojawiliśmy się także w komisji nr 3 przy ul. Szopena (1551 wyborców) i komisji nr 4 przy ul. 3 Maja. Tam swój głos mogło oddać ponad 940 osób. 

W komisji na Szopena do południa frekwencja wynosiła 16 proc., na 3 Maja osiągnęła 20-procentowy wynik. Na Bernardyńskiej członkowie komisji odmawiali nam podania informacji, jakim zainteresowaniem cieszyły się wybory. 

Moralne prawo do narzekania

Pierwsi wyborcy w lokalach wyborczych pojawili się tuż po 7:00. Niektórzy czekali przed drzwiami. – Najwięcej osób przychodzi głosować po mszy – mówili nam przedstawiciele komisji przy ul. 3 Maja.

Tłoczniej w komisjach zaczęło się robić po 13:00. Przychodziły głównie osoby w średnim wieku i seniorzy. Zaczęły przychodzić małżeństwa z dziećmi, dziadkowie z wnukami. 

– To nasz obywatelski obowiązek i prawo – mówili mieszkańcy Rzeszowa, gdy ich pytaliśmy, dlaczego uczestniczą w wyborach. – Chcemy mieć wpływ na to, co się dzieje w mieście i mieć moralne prawo do narzekania, że coś nie zostało zrobione, a było obiecywane – dodawali rzeszowianie. 

Zdecydowana większość osób, z którymi rozmawialiśmy, mówiła, że w wyborach na prezydenta głosowali na Tadeusza Ferenca, w wyborach do Rady Miasta Rzeszowa nasi rozmówcy najczęściej wymieniali kandydatów proprezydenckiego komitetu Rozwój Rzeszowa, szyld partyjny mało ich interesował, patrzyli na konkretne nazwisko.

Zdjęcie: Maciej Brzana / Rzeszów News

Na PiS na „chybił-trafił”

Najtrudniej mieszkańcom było wybrać radnych do sejmiku wojewódzkiego. Albo głosowano na PiS, a jeśli nie, to na… „chybił-trafił”, byle tylko nie na partię Jarosława Kaczyńskiego. 

– Głosowaliśmy na Tadeusza Ferenca i Krystynę Dudzińską z Rozwoju Rzeszowa. To porządni ludzie. Gwarantują jeszcze większy rozwój miasta, choć już teraz jest dobrze – mówił nam pan Janusz, w średnim wieku prywatny przedsiębiorca. Na wybory przyszedł z żoną Barbarą. Ona też postawiła na Tadeusza Ferenca i kandydata Rozwoju Rzeszowa. 

– Do sejmiku głosowałam jednak a PiS. Bardzo dobre wsparcie od rządu dla samorządu jest istotne – tłumaczyła nam pani Barbara. 

Elegancka zadbana seniorka z ul. Naruszewicza, która przez 40 lat mieszkała na Drabiniance i miała okazję osobiście poznać Tadeusza Ferenca głosowała na… Wojciecha Buczaka z PiS i jego „drużynę”. – Głosowałam na „chybił-trafił” z listy PiS – mówiła nam . 

Rządzi nam deweloperka

Ci, którzy głosowali na Wojciecha Buczaka, tak tłumaczyli swój wybór: – Tadeusz Ferenc za mało słucha zwykłych ludzi. Jest od nich za daleko – mówili mieszkańcy.

Ferenca doceniają za to, że uporządkował miasto, chwalą je ci, którzy przyjeżdżają do Rzeszowa, ale dla niektórych wyborców to za mało. Uważają, że w mieście potrzeba większego ładu urbanistycznego. – Deweloperzy budują, gdzie chcą i jak chcą. Deweloperka nami rządzi, a my, słabi ludzie, nie mamy z nią szans – słyszeliśmy od rzeszowian.

Na wybory przyszedł także pan Grzegorz. Ma 41 lat, prowadzi firmę transportową. Na wybory zabrał żonę i syna. Nie miał żadnych wątpliwości kogo poprzeć w wyborach na prezydenta. Bez wahania skreślił X przy nazwisku Tadeusza Ferenca. 

– Pozostali kandydaci mnie nie przekonali. Z obietnic przeważnie jest wielkie nic, a to, co zrobiono już jest i nikt tego nie podważy – mówił nam pan Grzegorz. W wyborach do Rady Miasta głosował na kandydata Rozwoju Rzeszowa, do sejmiku skreślił nazwisko osoby, która nie była na liście PiS. 

Zdjęcie: Maciej Brzana / Rzeszów News

Dobrego konia się nie zmienia

Na Tadeusza Ferenca zagłosowało też emerytowane małżeństwo: 65-letnia Jadwiga i 66-letni Janusz. – To człowiek sprawdzony. Dobrego konia się nie zmienia – mówił pan Janusz. – Parę lat temu pomógł nam uporać się z kłopotliwymi sąsiadami. Do dziś mamy z nimi spokój – dodawała pani Jadwiga.

W wyborach do Rady Miasta postawiła na Annę Skibę z Rozwoju Rzeszowa. Razem z mężem do sejmiku głosowali na kandydatów Koalicji Obywatelskiej. 

Tadeusz Ferenc wyborcze serce skradł także 26-letniej Gabrieli, która z wykształcenia jest prawnikiem. – Od wielu lat sprawdza się na tym stanowisku. Ma swoje wady, ale biorąc pod uwagę pozostałych kandydatów, to najlepszy wybór – uważa młoda kobieta. Do Rady Miasta postawiła na Sławomira Gołąba z RR, a do sejmiku na Koalicję Obywatelską. 

Jak jest dobrze, to po co zmieniać?

31-letni Sebastian, finansista, także postawił X przy nazwisku Tadeusza Ferenca, ale w Radzie Miasta i sejmiku widzi osoby z Ruchu Kukiz’15. Jego zdaniem „kukizowcy” będą uważnie patrzeć władzy na ręce. 

– Głosowałem na Tadeusza Ferenca. Jak ktoś coś robi dobrze, to po co to zmieniać? Mnie bardziej martwią następne wybory samorządowe, bo, niestety, kiedyś Ferenc będzie musiał odejść, a przez te wszystkie lata nie zauważyłem jego godnego następcy – tłumaczył swój wybór Sebastian. 

Wielu mieszkańców skarżyło się, że kandydaci objawili się na kilka dni przed wyborami. – Wyskakiwali, jak król z kapelusza – mówili wybory.  

Zdjęcie: Maciej Brzana / Rzeszów News

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl 

Reklama