PiS rozliczy swoich kandydatów w wyborach samorządowych

Jeszcze w tym roku PiS chce ustalić nazwiska swoich kandydatów w wyborach samorządowych na Podkarpaciu. Legitymacja partyjna nie jest jednak gwarancją startu w wyborach. Obecni samorządowcy i radni będą solidnie rozliczani.

 

To ma być inna kampania wyborcza w wykonaniu PiS niż dotychczasowe. Choć partia Jarosława Kaczyńskiego w skali województwa od lat króluje niepodzielnie, a polityczna konkurencja nawet nie próbuje się do niej zbliżyć, to jednak PiS chce, by ci, którzy wystartują z jego list byli bardzo dobrze przygotowani pod względem merytorycznym, dobrze wypadali w mediach i znali od podszewki program wyborczy partii.

PiS powołał w całym kraju 17 koordynatorów, którzy mają dbać o przebieg kampanii wyborczej. Na Podkarpaciu na to wyróżnienie zasłużyła obecna posłanka z Rzeszowa Krystyna Wróblewska, która w Sejmie jest pierwszą kadencję. Do pomocy dostała dwóch koordynatorów w dwóch okręgach wyborczych na Podkarpaciu: nr 23 (rzeszowsko-tarnobrzeski) i 22 (krośnieńsko-przemyskim).

Na czele tego pierwszego stanął poseł ze Stalowej Woli Rafał Weber. Szefową okręgu nr 22 została Anna Schmidt-Rodziewicz, posłanka PiS z Jarosławia, były „aniołek Jarosława Kaczyńskiego” z 2011 r.  

Zarówno Weber, jak i Schmidt-Rodziewicz także mandat posłów pełnią po raz pierwszy. To oni wraz z Wróblewską będą mieli bardzo duży wpływ na to, kogo partia wystawi w wyborach na radnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów.

Dla zasłużonych działaczy PiS to fatalna wiadomość, bo to młodzi będą im teraz patrzeć na ręce, na dokonania. Zacznie się drobiazgowa analiza tego, czy obecni działacze, którzy są w samorządach, nadal cieszą się popularnością. Bycie w partii nie daje żadnej gwarancji startu w wyborach, szczególnie, że PiS na swoje listy chce wpuścić np. działaczy „Solidarności”. Powoływane będą nowe gminne komitety.

Koniec z „zasiedziałymi” samorządowcami

Podkarpacki PiS do listopada br. chce przedstawić program wyborczy do sejmiku wojewódzkiego, rad powiatów i gmin, a także w tym roku skompletować listę z nazwiskami kandydatów, a od początku 2018 roku ruszyć pełną parą z kampanią.

– Program chcemy dostosować do poszczególnych miejscowości i gmin, by odzwierciedlał to, czego chcą mieszkańcy. Będziemy systematycznie organizować spotkania przedwyborcze. Do kampanii chcemy się profesjonalnie przygotować – mówi posłanka Krystyna Wróblewska.

– Będziemy zwracać uwagę na przygotowanie naszych kandydatów na wójtów, burmistrzów, prezydentów, oraz radnych powiatowych, gminnych i wojewódzkich. Na każdym szczeblu powołamy koordynatorów. Bardzo nam zależy, by samorząd województwa, jak zwykle, znalazł się w naszych rękach – tłumaczy Wróblewska.

Inny scenariusz raczej nie wchodzi w grę, pytanie zawsze jest o skalę zwycięstwa nad polityczną konkurencją. Najwięcej emocji w szeregach PiS będzie odnośnie samych kandydatów. Tutaj partia zapowiada „weryfikację” tych, którzy pełnią różne funkcje w samorządzie, ale rozliczanie ma sięgać nie tylko obecnej kadencji, ale również znacznie głębiej.

– Chcemy się rzetelnie przygotować do wyborów – twierdzi posłanka Anna Schmidt-Rodziewicz.

PiS chce skończyć z „zasiedziałymi” samorządowcami.

– Zaniedbują obowiązki, władza nie jest dana raz na zawsze. To nie jest pensja do emerytury. Jeśli ktoś nie jest przygotowany merytorycznie ani społecznie, nie ma ikry, żyłki społecznika, by pełnić funkcję wójta, burmistrza, prezydenta, starosty, to nie powinien w tych wyborach startować – uważa Schmidt-Rodziewicz.

Liczy się jakość, a nie ilość

Wybory samorządowe mają się odbyć jesienią 2018 roku. Pada pierwsza data 11 listopada, ale to nic pewnego, bo nie wiadomo, czy PiS nie będzie chciał doprowadzić do przedterminowych wyborów, dlatego już teraz przygotowuje swoje szeregi na wypadek wcześniejszych wyborów. Regionalni koordynatorzy PiS mają odwiedzić każdą gminę i prześwietlić obecnych swoich samorządowców, sprawdzić ich znajomość programu partii.

– Weryfikacja będzie rzetelna, sprawdzimy naszych kandydatów, jak pracowali, jaki mają potencjał wyborczy. Nie będziemy siedzieć przy biurku. Nasz kandydat nie będzie anonimowy, wzięty jak królik z kapelusza. Stawiamy na jakość, a nie ilość. Być może część weryfikowanych osób nie zostanie wystawiona w wyborach.

– Chcemy takich ludzi, którzy dają rękojmie rzetelnego i uczciwego sprawowania mandatu, staną w szranki do uczciwej walki wyborczej o mandaty. Nikt, kto był naszym kandydatem, piastował stanowisko z naszym poparciem, nie może być pewny, że zostanie kandydatem i stanowisko zachowa. Ten, kto źle pełni mandat, nie zostanie wystawiony – nie pozostawia złudzeń Anna Schmidt-Rodziewicz.

– To nie jest tak, że skreślimy człowieka, bo nam się nie podoba – stara się uspokoić Krystyna Wróblewska. – Czasem to będą trudne wybory – dodaje jednak.

Stalowa Wola, jako wzór

Rozliczanie w szeregach PiS to także dowód, jak coraz więcej do powiedzenia na Podkarpaciu mają młodzi działacze partii, a starzy są odsuwani na bok.

Anna Schmidt-Rodziewicz i Rafał Weber są doskonałymi przykładami, kto zaczyna nadawać ton partii na szczeblu regionu. To duża zasługa podkarpackiego europosła PiS Tomasza Poręby, zwolennika „odświeżania” partyjnych szeregów i jednego z głównych rozgrywających w szeregach PiS na Podkarpaciu.

– Musimy wykonać olbrzymią pracę w ciągu najbliższych 20 miesięcy – uważa poseł Rafał Weber. Jemu marzy się powtórzenie sukcesu PiS w Stalowej Woli z wyborów w 2014 r., gdy prezydentem miasta został 29-letni wówczas Lucjusz Nadbereżny, a do rady miasta PiS wprowadził aż 19 na 23 radnych.

– To ewenement na skalę Polski. Metody, jakie wtedy wykorzystaliśmy w Stalowej Woli, chcemy wprowadzić w innych częściach województwa. To łatwe nie będzie, każda miejscowość ma swoją specyfikę – mówi Weber.

Zbysio, Franiu, Józio…

PiS chce odbić np. powiat tarnobrzeski, gdzie jest teraz w opozycji, albo znów mieć swojego burmistrza Jarosławia. To tylko wybrane przykłady. Partia Kaczyńskiego zapowiada kampanię „door-to-door”, czyli od drzwi do drzwi. W jej trakcie politycy PiS zamierzają odwiedzić każdą podkarpacką gminę, najmniejszą miejscowość.  

W kampanię mają się bardzo mocno włączać także posłowie. Do kampanii zostanie również wykorzystana powiązana z PiS Akademia im. śp. Grażyny Gęsickiej. – Tylko pracą można osiągnąć sukces. Chcemy, by Podkarpacie było modelowym, wzorcowym województwem dla całej Polski – twierdzi Krystyna Wróblewska.

PiS, tam gdzie nie rządzi, będzie grał na nutę „lokalnych układów”, które chce rozbić. – Ludzie mniej patrzą na program, a bardziej na osobiste znajomości: Znam Zbysia, Frania, Józia, bo mi zrobił chodnik – porównuje Anna Schmidt-Rodziewicz.

Krystyna Wróblewska w poniedziałek zdementowała również pojawiające się informacje, że sama być może wystartuje w wyborach na prezydenta Rzeszowa. Tym kandydatem PiS ma być poseł Wojciech Buczak, ale Wróblewska może być jego wewnątrzpartyjną konkurencją.

– Na dzisiaj nie zamierzam startować na prezydenta Rzeszowa – mówiła Wróblewska, po czym dodała: – Definitywnie niczego nie wykluczam.

marcin.kobialka@rzeszow-news.pl

Reklama