Zdjęcie: Sebastian Fiedorek / Rzeszów News

Jeden z wykładowców Politechniki Rzeszowskiej miał podczas zajęć wykorzystywać seksualnie studentki. Postępowanie w tej sprawie wszczęła prokuratura. 

MARCIN KOBIAŁKA, JOANNA GOŚCIŃSKA

Jak dowiedział się Rzeszów News, pod koniec sierpnia br. do Prokuratury Rejonowej dla miasta Rzeszów władze Politechniki Rzeszowskiej złożyły zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez jednego z wykładowców (znamy jego nazwisko) Wydziału Budownictwa, Inżynierii Środowiska i Architektury. 

– Podstawą złożenia zawiadomienia są wyniki anonimowych ankiet, które uczelnia przeprowadziła wśród studentów, oceniających prace wykładowców. Zaszło podejrzenie, że jeden z wykładowców może na zajęciach i po zajęciach dopuszczać się wobec studentek czynów o podtekście seksualnym – mówi Wojciech Przybyło, szef rzeszowskiej prokuratury.

Prokuratura czeka na pokrzywdzone 

Do zawiadomienia władze Politechniki Rzeszowskiej dołączyły kilkanaście kserokopii ankiet. Prokuratura wydała uczelni zgodę na umieszczenie ogłoszenia, by do organów ścigania zgłaszały się studentki, który były ofiarami wykorzystywania seksualnego przez wykładowcę. Do tej pory chęć spotkania w prokuraturze wyraziła jedna studentka. 

– Ale sprawdzamy, czy wykorzystywania seksualnego nie dopuszczali się też inni pracownicy Politechniki Rzeszowskiej – twierdzi prokurator Przybyło. 

Wszczęto czynności sprawdzające pod kątem artykułu 199. Kodeksu karnego: „Kto, przez nadużycie stosunku zależności lub wykorzystanie krytycznego położenia, doprowadza inną osobę do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

– Zachęcamy pokrzywdzone osoby, by się do nas zgłaszały – apeluje Wojciech Przybyło. Prokuratura w tej sprawie współpracuje z wydziałem dochodzeniowo-śledczym Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie. Tam też mogą się zgłaszać studentki. Postępowanie jest na razie w sprawie, dotychczas nikomu nie postawiono zarzutów. 

Studenci boją się mówić 

Z ogłoszenia wynika, że pokrzywdzone studentki mogą się zgłaszać do prokuratury, bądź komendy policji do 15 listopada br. O prokuratorskim postępowaniu mówi się już głośno na korytarzach politechniki, ale śledczy nie będą mieli łatwego zadania.  

– Na razie studenci mówią, że nie wypada o tym rozmawiać, ale mówi się o prowadzącym, który w zeszłym semestrze zbyt często prosił o pozostawienie otwartych drzwi do swojego gabinetu. Studenci zwyczajnie boją się o tym mówić, jakby wstydem było to, że ktoś padł ofiarą molestowania, zamiast piętnować przestępcę – mówi nam jedna ze studentek PRz. 

Jakie zachowanie wykładowcy wzbudziło podejrzenia o wykorzystywaniu seksualnym studentek? – Pytania typu „Co ja z tego będę miał” i długie krążenie wokół tematu to tylko początek. Komentarze sukienek i zaglądanie do dekoltów to nic – słyszymy od naszej rozmówczyni na politechnice. 

„Dowcipy” wykładowcy 

Prof. Piotr Koszelnik, rektor PRz, mówi, że zawiadomienie do prokuratury w ostatnim dniu urzędowania złożył jego poprzednik, prof. Tadeusz Markowski. W kilku ankietach, w których studenci po zakończaniu każdego semestru oceniają zajęcia i wykładowcę, pojawiły się komentarze o tym, iż jeden z wykładowców niestosownie żartuje na temat studentek.

– W tych opiniach nie pojawiło się żadne zdanie typu: „Byłam molestowana”, nie padły także oskarżenia o jakiekolwiek napastowanie. Jedyne, na co zwrócono uwagę, to na niefortunne sformułowania padające pod adresem studentek, które komentowały np. ich ubiór – mówi nam prof. Piotr Koszelnik.

O niestosownych komentarzach jednego z pracowników PRz wobec studentek władze wydziału zostały poinformowane pod koniec semestru letniego w 2019 roku. To właśnie w tych ankietach studentki skarżyły się na swojego wykładowcę.

– Dziekan wydziału, zgodnie z naszymi procedurami, przeanalizował sytuację. Nasz pracownik został pouczony, iż tego typu dowcipy są nie na miejscu – przekazuje prof. Koszelnik. – Od tego momentu w ankietach studenci komentują już pozytywnie jego zajęcia – dodaje.

Dlaczego dopiero teraz?   

Dlaczego władze uczelni prawie 1,5 roku zwlekały z zawiadomieniem do prokuratury? – Rektor nie otrzymuje wyników ankiet. Dowiedziałem się o tym dopiero, gdy pod koniec swojej kadencji prowadziłem ocenę pracowników. Wówczas bez zbędnej zwłoki złożyłem zawiadomienie – mówi nam prof. Tadeusz Markowski. 

Wykładowca, o którym mowa, to wieloletni pracownik Politechniki Rzeszowskiej. Uczelnia nie wszczęła wobec niego żadnego postępowania dyscyplinarnego, nie zawieszono go w pełnieniu obowiązków służbowych. To oznacza, że wraz z rozpoczynającym się rokiem akademickim wykładowca będzie prowadził zajęcia ze studentami.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama