Wystawa Beksińskiego już otwarta! Dwa tygodnie na oglądanie dzieł Mistrza [FOTO]

– Z twórczością Zdzisława Beksińskiego jest jak z muzyką symfoniczną. Nie podkładamy sobie do niej treści, tylko żyjemy jej pięknem – mówił w środę w Rzeszowie Wiesław Banach, historyk sztuki i przyjaciel Beksińskiego. 

 

Jedną z pereł Podkarpacia jest twórczość pochodzącego z Sanoka Zdzisława Beksińskiego. Jego spowite mrokiem obrazy znane są dziś nie tylko w Polsce, ale także w Europie, Azji i Ameryce, o czym świadczą m.in. liczni zagraniczni goście, którzy odwiedzają Muzeum Historyczne w Sanoku. To właśnie tam, w rodzinnym mieście artysty, można podziwiać stałą ekspozycję jego prac.

Mimo że Sanok aż tak bardzo daleko od Rzeszowa nie jest, to jednak „Beksiński” stolicę województwa „odwiedza” dość rzadko. Ostatnio jego prace zagościły w naszym mieście 8 lat temu w Filharmonii Podkarpackiej.

Od czwartku (8 października) do 22 października znów pojawiła się okazja, by mieć dzieła Mistrza na wyciągnięcie ręki. W Millenium Hall przygotowano wystawę „Beksiński – Wystawa, jakiej nie było. Nieznane obrazy – multimedia – wirtualna rzeczywistość – edukacja”.

15 obrazów rzadko prezentowanych 

Składa się na nią 15 bardzo rzadko prezentowanych obrazów, widowisko multimedialne, w którym słyszymy głos artysty i narratora mówiącego Beksińskim oraz kompozycja kilku znanych obrazów, do których można „wejść” poprzez specjalne okulary.

Dzieła Beksińskiego, nieważne czy te bardziej, czy mniej znane, robią niezmiennie wrażenie. Zawsze mroczne, przesączone lękiem przed nicością i samotnością skupiały uwagę oglądającego, skłaniając go do egzystencjalnej refleksji.

Wrażenie robi także film, który jest integralną częścią wystawy. Czym on jest? Prezentacją fotografii, rzeźb i obrazów Beksińskiego, ukazujących całą twórczą drogę artysty. Na filmie dzieła sanockiego artysty ożywają dzięki animacjom w rytm przejmującej muzyki, co potęguje doznania oglądających.

Wystawę w środę (7 października) zainaugurował wernisaż z udziałem Wiesława Banacha, historyka sztuki, byłego dyrektora Muzeum Historycznego w Sanoku i przyjaciela Beksińskiego. Banach wygłosił niesamowity wykład o twórczości Zdzisława Beksińskiego wspominając zarówno o fotografii, rzeźbie, malarstwie w wykonaniu artysty z Sanoka.

– Czego ten Beksiński nie robił? Gdyby mógł, robiłby filmy – mówił Wiesław Banach. – Zawsze w tym, co robił odciskał swoją indywidualność. Nie wszystko może było doskonałe, ale na pewno było jego. To jest niesamowite, że nie ulegał on modom. To, co podpatrzył u innych, od razu wykorzystywał do mówienia własnym językiem – dodawał.

Faktura Beksińskiego

Banach, prezentując na początku fotografie Beksińskiego, zwrócił uwagę, że już wtedy było widać, że sanockiego artystę interesuje faktura, czyli tkanki, zmarszczki, parchy, skóra. Mikroelementy, z których tworzy później powierzchnię swojego dzieła. Te elementy widać m.in. na autoportrecie Beksińskiego. Artysta jest na nim do siebie… niepodobny. Choć stosunkowo jeszcze młody wygląda dość staro i ma wyhodowany na tę okazję zarost, co tylko dodaje mu lat.

W fotografii Beksińskiego widać już coś jeszcze, co później będzie przewijać się w jego twórczości. To przemijanie, kruchość życia, śmierć, odejście. Dowód? Niby urwany kadr z sanockiego placu Św. Jana. Bruk, odchodząca staruszka, mocne światło. Widać to także w portrecie dziewczyny, która zamiast twarzy ma „Czarną Dziurę”. – To, co istotne, z niej wyparowało – zauważa Banach.

Były dyrektor Muzeum Historycznego wspomniał także o rysunkach Beksińskiego. Stworzył ich tysiące, większość jednak spalił, bo nie były przeznaczone na ekspozycję. Niemniej jednak są swojego rodzaju dowodem na zainteresowanie Beksińskiego człowiekiem. Świadczy o tym, chociażby rysunek pijaczki z butelką wódki siedzącej na podłodze.

– Widzimy ludzki dramat. Dramat tego nadwrażliwego artystę otaczał cały czas – zauważył Banach. 

Głowa, krzyż i ręce 

Beksiński, jako rzeźbiarz, także był inny. – Jego rzeźby nie są wypukłe, nie wchodzą w przestrzeń, mają wyrwę. To, co Beksiński ma do powiedzenia znów jest nieuchwytne, jakby pochłaniał przestrzeń w sobie, nie eksponował jej – wyjaśniał historyk sztuki.

Gdy przyjrzymy się pracom Beksińskiego możemy zauważyć, że jednym z powtarzających się często motywów jest głowa. Widać to chociażby w jego rzeźbie w postaci „główek-wydmuszek”, które z niepokojem otwierają się na świat wewnętrzny. Owe głowy są też wyraźnym uosobieniem faktury Beksińskiego, tworzone są z żyłek, skór, ścięgien.

Kolejnym to multiplikacja i drapieżność rąk oraz krzyż. – Funkcjonuje on, jako co? Wyznanie wiary? Jako profanacja? Ani jako jedno, ani jako drugie – twierdzi Wiesław Banach. – Beksiński ma problem z wiarą, nie jest religijny, ale na pytanie, dlaczego ten krzyż nieustająco wraca, odpowiedzieć nie umie. Nie starajmy się tego rozgryźć, opisać. To trzeba po prostu przyjąć – dodaje.

Innym motywem, jaki inspiruje artystę z Sanoka są słowa z Księgi Koheleta: „Marność nad marnościami”. To swojego rodzaju odpowiedź Beksińskiego na rozwijający się w latach 60. ubiegłego wieku Pop Art.

Odpowiedź na Pop Art

Obrazy tworzone w tym nurcie miały być dla wygodnego mieszczucha, który powiesi sobie obraz i będzie się nim delektował. Dzieło miało być tanie, pogodne, nieco erotyczne, nie mogło wzbudzać negatywnych emocji.

Beksiński odpowiada na to niebieską modelką zbudowaną z żyłek z niby spódniczką baletnicy mówiąc: „Marność nad marnościami. To wszystko przemija. Tak wam dobrze? U nas w Polsce tak dobrze wówczas nie było. Ja wam mówię: to wszystko przeminie, nie ma niczego trwałego”.

Dla Beksińskiego ważny jest także fragment Psalmu 23: „Chociażby chodził ciemną doliną zła się nie ulęknę”. Artysta z Sanoka zatrzymuje się na pierwszej frazie wersu, na ciemnej dolinie, dolinie śmierci, od której uwalnia się poprzez sztukę.

Zrozumienie nie ma sensu

– Bierzemy udział w wizji, którą Beksiński nam proponuje. Nie ma sensu zastanawiać się, co to znaczy. Z jego twórczością jest jak z muzyką symfoniczną. Nie podkładamy sobie do niej treści, tylko żyjemy jej pięknem – powiedział Banach.

Wystawę „Beksiński – Wystawa, jakiej nie było…” można oglądać przez dwa tygodnie – do 22 października, w godz. 13:00-20:00 w Millenium Hall (poziom 2). Bilety w Punkcie Info MH oraz poprzez aplikację Going. Za bilet normalny trzeba zapłacić 20 zł, a ulgowy – 15 zł.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama