W piątek wieczorem, po pełnej emocji walce na Stade de France w Paryżu, pochodząca z Podkarpacia Róża Kozakowska zdobyła tytuł mistrzyni paraolimpijskiej w rzucie maczugą, obroniony po triumfie w Tokio. Radość nie trwała jednak długo – zawodniczka została zdyskwalifikowana z powodu nieprzepisowych parametrów sprzętu.

Piątkowy wieczór, 30 sierpnia, miał być triumfem Róży Kozakowskiej, jednej z najbardziej utytułowanych polskich paraolimpijek, mieszkanki gminy Niwiska w powiecie kolbuszowskim. I faktycznie tak się stało, ale tylko na krótko.

W finałowym rzucie maczugą w kategorii F32, przeznaczonej dla zawodników z zaburzeniami napięcia mięśniowego i koordynacji ruchowej, Polka już w pierwszej próbie pobiła własny rekord świata, uzyskując wynik 31,30 metra. Drugi rzut na odległość 29,70 metra potwierdził jej dominację, jednak z powodu kontuzji barku Kozakowska musiała zostać przetransportowana do szpitala

– Jestem przyzwyczajona do bólu, ale ten był tak silny, że myślałam, że ręka mi odpadnie razem z maczugą – powiedziała podczas transportu do szpitala.

Radość z osiągnięcia złota nie trwała jednak długo

Tuż po północy pojawiła się informacja o dyskwalifikacji zawodniczki. Powodem miało być domniemane naruszenie przepisów dotyczących użycia nieprawidłowego sprzętu. Jak się później okazało, to brazylijska drużyna zakwestionowała rozmiar poduszki pod głową, której Kozakowska używała podczas rywalizacji. Rację przyznano drużynie z Ameryki Południowej, a złoty medal oraz rekord świata zostały Polce odebrane.

Polski Komitet Paralimpijski reaguje

Polski Komitet Paralimpijski natychmiast odwołał się od tej decyzji, jednak apelacja nie przyniosła oczekiwanego rezultatu – komisja podtrzymała dyskwalifikację. Tym samym Polka nie wróci do domu ze złotym medalem. Tytuł przypadł Maroui Brahmi z Tunezji, która uzyskała wynik 29 metrów.

Kozakowska, mimo kontuzji i, co zrozumiałe, ogromnego zawodu, może jeszcze zawalczyć o medal w pchnięciu kulą, jeśli jej stan zdrowia na to pozwoli.

Na co dzień Róża zmaga się z neuroboreliozą i endometriozą, które jednak nie powstrzymują jej przed realizowaniem sportowych marzeń. Ma już na swoim koncie sukcesy na Igrzyskach Paraolimpijskich, Mistrzostwach Świata i Europy.

Gdyby nie dyskwalifikacja, byłaby dwukrotną mistrzynią paraolimpijską. Róża to idealny wzór do naśladowania – nie poddaje się swojej niepełnosprawności, tylko bierze sprawy w swoje ręce i sięga po marzenia. Jej dyskwalifikacja w Paryżu to bolesny cios dla osoby, która wielokrotnie udowadniała swoją wartość na sportowej arenie.

(Red)

zdjęcia: Adam Nurkiewicz/@Polska Fundacja Paraolimpijska/Robert Szaj

Reklama