Reklama

„Anieli w niebie śpiewają” to już 15 koncert w wykonaniu dzieciaków z Centrum Sztuki Wokalnej w Rzeszowie. Młodym wykonawcom towarzyszył zespół Manitou. Dzieci zaśpiewały popularne kolędy i pastorałki w aranżacjach wokalnych Anny Czenczek i instrumentalnych Andrzeja Paśkiewicza.

Widowisko świąteczne każdego roku ma inną formę. Do tej pory angażowały się starsze dzieci, młodzież oraz studenci.

W tegorocznej edycji koncertu, który odbył się w sobotni wieczór w Teatrze Maska, wykonawcami były najmłodsze dzieci, bo od 5. do 14. roku życia uczące się śpiewu, choreografii oraz interpretacji tekstu w Centrum Sztuki Wokalnej w Rzeszowie. To laureaci ogólnopolskich i międzynarodowych festiwali piosenki, programów telewizyjnych, ale nie zabrakło także debiutantów.

– Dzieci włożyły w to bardzo dużo pracy. Uczęszczanie na próby, opanowanie materiału, ruchu scenicznego, interpretacja kolęd, to nie lada wyzwanie dla najmłodszych oraz nowe doświadczenie, bo nie śpiewają tylko solowo, ale też w grupie oraz w towarzystwie profesjonalnego zespołu pod batutą Andrzeja Paśkiewicza – mówi Anna Czenczek, dyrektor CSW w Rzeszowie.

Już trzecia kolęda „Dzisiaj w Betlejem” z chórem na wzór gospel i trzema prowadzącymi głosami Julii Helowicz, Weroniki Rybki i Szymona Czecha przyprawiła o obezwładniające zimno na plecach. O co chodzi, przecież sala Teatru Maska wypełniona jest po brzegi, ludzie pozajmowali wszystkie miejsca, a nawet stoją pod ścianą? To chyba ciarki, bo rękawy koszulki podniosły mi się na włosach.

To był katharsis?

Kolejny świąteczny utwór „Jezus malusieńki” w wykonaniu Aleksandry Szali i Wiktorii Andrzejewskiej w mocnej, dramatycznej oprawie muzycznej z wyraźnym werblem i prowizoryczną stajenką, która wkroczyła na scenę przymocowana na patykach, jak kukiełki, przyprawił mnie o ucisk w dołku. To chyba wzruszenie?

– Niewiarygodne, że przy kolędach można się wzruszyć. Przecież jeszcze nie jestem tak stara, żeby wzruszać się przy kolędach? – pomyślałam.

I to uczucie trwało do samego końca. Czyżby to był katharsis? Przecież tak rzadko się zdarza. Gdyby w kościele tak śpiewano na co dzień podczas mszy w Niemczech (bo w Polsce, a szczególnie na Podkarpaciu, specjalnie nie trzeba zachęcać do uczestnictwa w nabożeństwach), to tamtejsi księża nie musieliby otwierać supermarketów w świątyniach – pomyślałam.

„Mizerna cicha” w wykonaniu Alicji Regi stojącej boso na scenie i w zwiewnej spódnicy do kolan pod względem emocjonalnym przypominał utwory hiszpańskiej Yasmin Levy. Gitara Andrzeja Paśkiewicza w tym utworze wysunęła się na prowadzenie jako równoważny partner w dialogu głos – instrument.

Dzieciaki występujące na scenie ubrane były elegancko, ale w klimacie bożonarodzeniowym. Chłopcy mieli białe koszule i czerwone muchy, natomiast dziewczynki białe bluzki i czerwone spódnice lub białe sukienki i mikołajowe czapki. W długich kręconych włosach dziewczęta wyglądały jak zastęp aniołów, który specjalnie po to, by pokolędować w Rzeszowie, spłynął na scenę Teatru Maska.

Scenografia nawiązywała do dawnych misteriów. Szopka ze świętą rodziną, gwiazda betlejemska łudząco podobna do kwiatu o tej samej nazwie oraz zimne ognie odpalone na jednej z kolęd pod koniec występu utrzymywał publiczność w świątecznym nastroju do samego końca występu.

Śnieg na scenie

Na ostatniej pastorałce „Gdy tak w kołysce”, na której wszyscy młodzi artyści śpiewali na scenie, a głosami prowadzącymi były Adrianna Rząsa, Gabriela Dębicka, Anastazja Jajuga, Julia Ożyło, Amelia Helowicz, Julia Czech oraz Aleksandra Nieściur, na scenie zaczął sypać śnieg.

Dopiero pod koniec koncertu, publiczność wyrwała się z osłupienia i próbowała towarzyszyć śpiewającym poprzez klaskanie, ale to nie takie proste, jeśli ich przodkowie spali pod jednym drzewem ze słoniem. A słuchając dzieciaków z Centrum Sztuki Wokalnej ma się wrażenie, że każdemu z naszych przodków to wspólne drzewo złamało się i śpiący słoń nadepnął na ucho.

Ruch sceniczny był raczej prosty, ograniczający się do uginania nóg, odpowiednich przejść na scenie i wymownych gestów, ale jak to powiedział kiedyś Piotr Szczepanik, nie jest prosto połączyć śpiewanie i swobodne spacerowanie.

Wykonywane kolędy i pastorałki na koncercie ukazały się na płycie pt. „Zadumany cały świat” w opracowaniu wokalnym Anny Czenczek i instrumentalnym Andrzeja Paśkiewicza, z towarzyszeniem zespołu Manitou. Centrum Sztuki Wokalnej i Związek Strzelecki „Strzelec” Józefa Piłsudskiego pracują już nad „Zakazanymi piosenkami”, więc niedługo będzie można spodziewać się nowej płyty.

Koncertowi „Anieli w niebie śpiewają” patronował Rzeszów News.

SABINA LEWICKA

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama