Zdjęcie: Samolot F-35 w holenderskich siłach powietrznych NATO (fot. magazines.defensie.nl / Wikimedia Commons)
Reklama

W nocy z 4 na 5 października niebo nad wschodnią flanką NATO opanowały myśliwce, które zareagowały na jeden z najintensywniejszych ataków powietrznych na Ukrainę w ostatnim czasie.

Celem Rosji był przede wszystkim Lwów i zachodnie obwody kraju, które bezpośrednio sąsiadują także z województwem podkarpackim. Na terytorium naszego sąsiada ze wschodu zginęło minionej nocy pięć osób.

Alarm w nocy. Polska poderwała myśliwce

Jak poinformowało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych, w związku z rosyjskim atakiem na Ukrainę, w polskiej przestrzeni powietrznej można było odnotować „intensywną aktywność lotniczą”. W stan gotowości postawiono zarówno polskie myśliwce, jak i maszyny sojusznicze NATO.

„W celu zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej Dowództwo Operacyjne RSZ uruchomiło wszystkie niezbędne procedury. W naszej przestrzeni intensywnie operują polskie i sojusznicze statki powietrzne, a naziemne systemy obrony powietrznej i rozpoznania radiolokacyjnego osiągnęły stan najwyższej gotowości. Działania te mają charakter prewencyjny i są ukierunkowane na zabezpieczenie przestrzeni powietrznej i ochronę obywateli, zwłaszcza w rejonach przyległych do zagrożonego obszaru. Dowództwo Operacyjne RSZ monitoruje bieżącą sytuację, a podległe siły i środki pozostają w pełnej gotowości do natychmiastowej reakcji” – czytamy w komunikacie DORSZ, który pojawił się w mediach społecznościowych o godz. 4:13 w piątkowy poranek.

Takie informacje oznaczają, że w przestrzeni powietrznej Polski i państw sąsiednich pojawiły się samoloty F-35, F-16, Eurofightery i jednostki AWACS monitorujące ewentualne zagrożenie. Na niebie operowały również systemy rozpoznania i walki radioelektronicznej.

Choć władze nie ujawniają szczegółów przebiegu akcji, wiadomo, że była to koordynowana operacja obronna w ramach systemu NATO Integrated Air and Missile Defence (NATINAMDS) — wielowarstwowej tarczy powietrznej, której Polska jest kluczowym elementem.

Rosyjskie rakiety nad Lwowem. Są ofiary

W tym samym czasie, gdy polskie i sojusznicze lotnictwo czuwało nad bezpieczeństwem przestrzeni NATO, Rosja prowadziła zmasowany atak rakietowy na zachodnią Ukrainę. Najbardziej ucierpiał Lwów i okoliczne miejscowości.

Według informacji przekazanych przez władze obwodu lwowskiego, cztery osoby zginęły, a kilka zostało rannych. Jeden z pocisków uszkodził znajdujące się we Lwowie przedszkole. W wielu częściach regionu odnotowano przerwy w dostawach prądu i wody.

Reklama

Ukraińska obrona powietrzna zdołała zestrzelić większość nadlatujących dronów i rakiet, jednak – jak przyznał mer Lwowa Andrij Sadowy – uderzenia były potężne i wymierzone w infrastrukturę cywilną.

NATO zareagowało błyskawicznie

Po wykryciu intensywnego ruchu rakietowego w kierunku zachodniej Ukrainy siły sojusznicze NATO uruchomiły wspólne procedury obronne. W powietrze wzbiły się samoloty patrolowe z baz w Polsce, Rumunii i krajach bałtyckich.

Operacja miała charakter monitorujący i prewencyjny — celem było upewnienie się, że żadna z rosyjskich rakiet ani dronów nie naruszy przestrzeni powietrznej państw sojuszu. Z danych przekazanych przez Dowództwo Operacyjne wynika, że w nocy działały wszystkie elementy systemu wczesnego ostrzegania.

„Dziękujemy za wsparcie NATO, siłom powietrznym państw sojuszniczych oraz Królewskim Holenderskim Siłom Powietrznym, których myśliwce F-35 pomagały dzisiejszej nocy zapewnić bezpieczeństwo na polskim niebie. Uruchomione naziemne systemy obrony powietrznej i rozpoznania radiolokacyjnego powróciły do standardowej działalności operacyjnej. Informujemy, że nie zaobserwowano naruszenia przestrzeni powietrznej RP. Wojsko Polskie na bieżąco monitoruje sytuację na terytorium Ukrainy i pozostaje w stałej gotowości do zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej” – przekazano w komunikacie z godz. 8:10 rano.

Tarcza powietrzna Sojuszu

Nocna mobilizacja polskich i sojuszniczych sił była jednym z największych testów gotowości obronnej od początku wojny w Ukrainie. Choć sytuacja nie wymagała bezpośrednich działań bojowych w polskiej przestrzeni, eksperci podkreślają, że był to kluczowy pokaz sprawności systemu reagowania NATO, opartego na wymianie danych radarowych i współpracy między państwami.

Warto wspomnieć, że niecały miesiąc temu, w nocy z 9 na 10 września, rosyjskie drony bojowe naruszyły polską przestrzeń powietrzną, przelatując w głąb kraju. Był to jeden z najpoważniejszych incydentów i naruszeń terytorium NATO od czasu rozpoczęcia wojny. Jednocześnie po raz pierwszy w historii myśliwce sojuszu były zmuszone do zestrzelenia na naszym terytorium obcych jednostek powietrznych.

To właśnie tamten wrześniowy epizod stał się impulsem do jeszcze ściślejszej współpracy w ramach sojuszu i doskonalenia systemów reagowania, które 4 października zdały swój test. Ministerstwo Obrony Narodowej zapewniło, że polskie siły są w pełni gotowe do natychmiastowej reakcji w razie kolejnych zagrożeń z kierunku wschodniego.

Czytaj więcej:

W Jureczkowej Ukraińcy nie znaleźli szczątków żołnierzy UPA

Czytasz Rzeszów News? Twoje wsparcie pozwoli nam działać sprawniej.

 

Reklama