Adrian Beściak przekazał 7-letniej Karolince 37 tys. zł [FOTO]

Reklama

– Dziś mogę powiedzieć, że objechałem całą Polskę dookoła wiedząc, że pomogłem – mówił Adrian Beściak na poniedziałkowym spotkaniu, podsumowującym jego wyprawę The Best Trip 2016 dla Karolinki Wolanin z Narola. Adrianowi udało się zebrać prawie 37 tys. zł.

 

21-letni Adrian Beściak z Rzeszowa, który na co dzień porusza się na wózku inwalidzkim, w poniedziałek w Regionalnym Ośrodku Rehabilitacyjno-Edukacyjnym przy Szpitalu Wojewódzkim nr 2 posumował swoje „The Best Trip” dla 7-leniej Karolinki Wolanin. To właśnie dla niej jechał 439 godzin przez 54 dni pokonując 2313 km w 48. etapach. Dzięki swojemu wysiłkowi udało mu się zebrać prawie 37 tys. zł, które przekazał na ręce mamy dziewczynki – Edyty Wolanin.

Podczas podróży dookoła Polski Adrianowi towarzyszyli: Ilona Borkowska, a później Daniela Miazek,- odpowiedzialna za prowadzenie „thebesttripowego” fanpage’a i kontakt z mediami, Marcin Miszkiel – fizjoterapeuta oraz Tomek Binduga – kierowca.

– To oni właśnie poświecili dwa miesiące swojego życia, swojego wolnego czasu na to, aby jechać ze mną 8 km/h – mówił w poniedziałek Adrian Beściak o swoich druhach z ekipy, bez których nie byłby w stanie zaplanować całej wyprawy.

Relacje live na Facebooku

Adrian był dumny z tego, że trzeci „The Best Trip” się udał i że ludzie wpłacili na rzecz Karolinki i jej rodziny aż tyle pieniędzy. Dziewczynka od urodzenia choruje na przepuklinę oponowo-rdzeniową. Choroba, niestety, przykuła ją do wózka już od początku życia Karolinki.

Te niespełna 37 tys. zł, które udało się zebrać 21-latkowi, rodzina Wolaninów wykorzysta na rehabilitację dziewczynki oraz jej taty, który kilka miesięcy temu uległ poważnemu wypadkowi i od tego momentu porusza się na wózku

– Ta cała akcja miała też służyć też jako motywacja do ćwiczeń dla taty Karolinki, aby mógł pełnić  dalej funkcję głowy rodziny – zaznaczał Adrian.

Beściak podkreślał również, że to, co go najbardziej cieszyło podczas wyprawy to kontakt, jaki udało mu się złapać z ludźmi.

– Na trasie zaczepiano nas często, pytano o to, co robimy oraz zatrzymywano, aby wpłacić do puszki pieniądze na rzecz Karoli  – wspominał nasz bohater. – Ten kontakt z ludźmi pogłębiał się również w poprzez relacje na żywo, które można było oglądać na Facebooku. Na jednym takim „live” udało się nam zebrać prawie 2 tys. zł podczas licytacji – dodaje.

Wózkowy „rajdowiec” podkreślił również, że nie ma w Polsce ani jednego województwa, gdzie swoich „trzech groszy” by nie zostawił.

Niespodzianki podczas rajdu

Na trasie Adriana i jego ekipę spotykały również różne niespodzianki. Jedną z nich był kontakt z nadmorską policją.

– Jechaliśmy poboczem drogi. Zatrzymała nas policja i pyta, co my tu robimy. Wytłumaczyłem, że nasza jazda jest częścią akcji charytatywnej. Policjantka odpowiedziała, że idea jest piękna, ale nie można się holować samochodem – opowiadał Adrian.

W rzeczywistości Beściak jechał za samochodem w odległości około 10 cm od zderzaka. Tylna klapa  pojazdu służyła mu jako dach podczas deszczu i cień podczas upału.

Taka bliskość miała też ułatwić kontakt naszego bohatera z ekipą, która informowała go o tym, jakie niespodzianki szykują mu polskie drogi.

– Jak usłyszałem „jama” to na drugi koniec ulicy uciekałem – śmieje się Adrian. Według „thebesttripowego” slangu „jama” oznaczała ogromną dziurę w jezdni.

Wyzwaniem było również jedzenie, które w warunkach całodziennej jazdy było mocno ograniczone.

– Nasz prowiant był niezwykle „urozmaicony”. Uwierzcie nam, nie chcecie się dowiedzieć, jak smakuje każdy rodzaj pasztetów, szynki konserwowej bułek czy serków – mówił żartobliwie Adrian.

– Ci ludzie są wam w stanie na ten temat powiedzieć wszystko, nawet skład –  dodawał wskazując na „tripową” ekipę.

Jeśli chodzi o prędkość, z jaką się poruszał nasz „rajdowiec” to było to średnio 10 km/h, ale udało mu się podczas wyprawy odnotować rekord – 59 km/h, gdy jechał z górki oraz… złamać przepisy ruchu drogowego.

– Na odcinku, gdzie było ograniczenie prędkości do 40 km/h jechałem 44 km. Policja mogłaby mi wypisać mandat, ale mam ten plus, że nie mam w „wozie” rejestracji – śmiał się Adrian.

„The Best Trip” to też niesamowite spotkania, ponieważ na trasie cała ekipa spotkała m.in. pana Zygmunta, który jechał Ursusem 25 oraz Sebastiana Reczka, poruszającego się rowerem. Obaj panowie również byli w podróży dookoła Polski.

– To były dwa miesiące ciężkiej pracy, dwa miesiące nerwówki – podsumował na spotkaniu całe „The Best Trip” 2016 Marcin Miszkiel.

Cała Polska mówi o akcji

Sam Adrian po zakończonej wyprawie czuł się, jak po dobrej imprezie. – Na mecie spotkało mnie tyle emocji, że dopiero kilka dni później docierało do mnie wszystko – wspominał Adrian.

Jego „tripowe” szaleństwo zaczęło się w 2014 roku, kiedy to na trasie Rzeszów – Kraków – Warszawa pokonał 500 km w 7 dni, po to, aby zebrać pieniądze na rehabilitację 5-letniego Krystiana , który od urodzenia poruszał się na wózku. Wówczas chłopca wspomógł kwotą opiewającą na 5,5 tys. zł.

Trasa Rzeszów – Suwałki, 600 km w 11 dni – to wyprawa z 2015 roku. Wtedy pieniądze zbierał   na dokończenie budowy nowego domu dla Kuby, który również od urodzenia porusza się na wózku. Wówczas chłopcu przekazał 26 tys. zł.

– Te dwa „The Best Tripy” pokazały, że akcja zaczyna być rozpoznawana w Polsce – mówił Beściak, któremu pomysł na objechanie Polski dookoła wpadł do głowy na przedostatnim etapie ubiegłorocznej wyprawy.

– Mieliśmy wtedy taki krótki rejs po Dolinie Rospudy i stwierdziłem, co by było gdybym objechał całą Polskę dookoła? – wspominał Adrian, który dziś może się pochwalić takim wyczynem.

JOANNA GOŚCIŃSKA

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama