– Bardzo żałuję tego, co się stało, bo widziałem w Dawidzie duży potencjał – mówi Andrzej Wasilewski, były już promotor rzeszowskiego boksera Dawida Kosteckiego, zawieszonego na dwa lata za stosowanie dopingu.
Dawid Kostecki był związany z grupą Sferis KnockOut Promotions. Rok temu, gdy Kostecki był na przepustce w trakcie pobytu w więzieniu, grupa przedłużyła z nim kontrakt o kolejne pięć lat. Kostecki wyszedł na wolność 13 sierpnia ub. r. Odsiedział karę 2,5 roku więzienia za współkierowanie grupą przestępczą, która prowadziła agencję towarzyskie.
W listopadzie Dawid Kostecki stoczył pierwszą walkę po wyjściu z zakładu karnego. Jego rywalem był Andrzej Sołdra, ale rzeszowski bokser przegrał pojedynek na punkty. Po walce Kostecki został przebadany na obecność w organizmie niedozwolonych środków. Okazało się, że rzeszowski pięściarz stosował doping. W środę Polski Wydział Boksu Zawodowego poinformował o zawieszeniu Kosteckiego na dwa lata.
Doping nie wziął się z powietrza
Według fachowców, dla 34-letniego boksera to już koniec z zawodowym boksem. Andrzej Wasilewski, który był promotorem Dawida Kosteckiego, powiedział Wirtualnej Polsce, że KnockOut Promotions już wcześniej zerwało kontrakt z rzeszowskim bokserem.
„Dawid popełnił wielki błąd. Miał wokół siebie sztab takich profesjonalistów jak Fiodor Łapin, Janek Sobieraj czy Paweł Gasser. Mimo to, przed walką nałykał się niedozwolonych substancji. Mówię, że się nałykał, bo nie wierzę, że wzięły się w jego organizmie z powietrza. Mimo zażycia tych substancji przegrał walkę z zawodnikiem, który teoretycznie był od niego dużo słabszy. To w tym momencie nastąpił koniec” – powiedział Andrzej Wasilewski.
Po prostu się poddał
Były promotor Dawida Kosteckiego stwierdził, że 2-letnia dyskwalifikacja nie ma już żadnego znaczenia.
„Myślę, że on sam doskonale zdaje sobie sprawę, że to ewidentny koniec przygody z poważnym boksem. Bardzo żałuję tego, co się stało, bo widziałem w Dawidzie duży potencjał. Stworzyliśmy mu świetne warunki i dobrze nam się z nim współpracowało. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego na koniec przestraszył się przeciwnika i po prostu się poddał” – mówił Wasilewski.
„Uważam, że sięganie po takie środki to oznaka słabości. Przed kamerami były krzyki i buńczuczne wypowiedzi, ale gdzieś w środku Dawid nie był pewny swojej formy. Był po prostu przestraszony” – dodał były promotor Dawida Kosteckiego.
redakcja@rzeszow-news.pl