Przed Sądem Rejonowym w Tarnowie ruszył w piątek proces Anny H., byłej szefowej Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie. – Jestem zakładnikiem Zbigniewa Ziobry i Mariusza Kamińskiego – oświadczyła.
Proces Anny H. po licznych problemach z wyborem sędziów, którzy mają ją rozliczyć z „afery podkarpackiej”, która w lipcu 2014 roku wybuchła w Polsce, wreszcie się rozpoczął. Byłą szefową rzeszowskiej apelacji przewieziono do sądu z aresztu śledczego w Krakowie. Tam z kolei trafiła z oddziału psychiatrycznego aresztu śledczego we Wrocławiu, gdzie przebywa na co dzień od momentu zatrzymania przez CBA, czyli 22 czerwca 2016 roku.
Takie przewożenie Anny H. jest konieczne, bo z opinii lekarskich wynika, że była szefowa apelacji może spędzać na sali rozpraw tylko cztery godziny dziennie. Z krakowskiego aresztu jest stosunkowo blisko do Tarnowa.
Anna H., jak szybko pięła się po stanowiskach w prokuraturze, tak szybko z nich zleciała. H. uchodziła za gwiazdę, chełpiła się znajomościami z politykami, biznesmenami, wszyscy kłaniali jej się niemal do stóp. I według śląskich prokuratorów, którzy Annę H. posadzili na ławie oskarżenia, b. szefowa Prokuratury Apelacyjnej swoje stanowisko wykorzystywała nie przejmując się konsekwencjami.
Annę H. i nie tylko ją, ale również innych bohaterów „afery podkarpackiej”, pogrążają zeznania Mariana D., byłego prezesa spółki paliwowej „Maante” z Leżajska, który przez lata korumpował byłych już prominentnych prokuratorów, polityków, księży, policjantów, byłych funkcjonariuszy służb specjalnych, by ci załatwiali mu prywatne i biznesowe sprawy.
Sześć zarzutów dla Anny H.
Na liście „załatwiaczy” miała być m.in. wspomniana Anna H. Postawiono jej sześć zarzutów: korupcyjne, przekroczenia uprawnień i oszustwa. Od Mariana D. miała wziąć 170 tys. zł łapówki, przyjmowała również markowe alkohole, głównie wina, oraz usługi budowlane.
Używała swoich wpływów na przebieg prokuratorskich śledztw, które wobec swoich biznesowych konkurentów inicjował Marian D., skazany w aferze na cztery lata bezwzględnego więzienia.
Prokuratura twierdzi, że Anna H. pomogła leżajskiemu przedsiębiorcy uniknąć zapłacenia 2 mln zł zaległego podatku. W innym przypadku za łapówkę załatwiła pozytywną ocenę z egzaminu adwokackiego córce Mariana D. Przy tym wszystkim Anna H. miała się powoływać na znajomości w prokuraturze, izbie skarbowej, czy w radzie adwokackiej.
Inne zarzuty dotyczą tego, że dwóm osobom załatwiła pracę na stanowiska urzędnicze w obecnej Prokuraturze Regionalnej (dawna apelacja) w Rzeszowie, sfałszowała dokumenty, by dostać 350 tys. zł pożyczki z Ministerstwa Sprawiedliwości, albo obiecywała awans prokuratorowi, jeżeli ten uchyli grzywnę nałożoną na biegłego.
Kamiński groził, że nie odpuści?
Anna H. podczas pierwszego dnia procesu odpowiadała na pytania sądu i swojego obrońcy Janusza Kaczmarka. Nie przyznała się do winy, wygłosiła też oświadczenie. – W pełni świadomie twierdzę, że całe postępowanie jest osobistą zemstą i jestem w chwili zakładnikiem Zbigniewa Ziobry i Mariusza Kamińskiego – mówiła Anna H.
O co chodzi? To właśnie Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie, która podlegała apelacji, doprowadziła do skazania w marcu 2015 roku na trzy lata więzienia Mariusza Kamińskiego, obecnego ministra koordynatora ds. służb specjalnych w rządzie PiS, za słynną aferę gruntową w 2007 roku z udziałem Andrzeja Leppera, która zakończyła się totalną klapą CBA.
Kamiński stał wówczas na czele CBA, a Ziobro był wtedy po raz pierwszy ministrem sprawiedliwości. Obaj w rzeszowskiej prokuraturze spędzili długie godziny na przesłuchaniach. Po „aferze gruntowej” ówczesny premier Jarosław Kaczyński zdymisjonował Leppera, a rząd PiS upadł.
To właśnie na to śledztwo, które było nadzorowane przez Prokuraturę Apelacyjną w Rzeszowie, kierowaną wówczas przez Anna H., powoływała się oskarżona podczas piątkowej rozprawy. – Pan Kamiński stwierdził, że on mi tego, jak widać, nie odpuści – mówiła b. szefowa rzeszowskiej apelacji.
Mariusz Kamiński pełni obecne stanowisko tylko dlatego, że po wyborach parlamentarnych w 2015 roku ułaskawił go prezydent RP Andrzej Duda, mimo, że wyrok na Kamińskim nie był prawomocny i w świetle prawa był jeszcze osobą niewinną.
Łapówki? Gdzie? Kiedy?
Anna H. zapomina jednak, że „afera podkarpacka” wybuchła w 2014 roku, gdy rządziła koalicja PO-PSL. Gdy latem tamtego tego roku agenci CBA przeczesywali biura polityków, biznesmenów, księży, prokuratorów, byli również w gabinecie Anny H. Wtedy nie dostała zarzutów, ale w obowiązkach służbowych została zawieszona, by ostatecznie 17 czerwca 2016 r. wydalono ją z zawodu.
Anna H. kwestionowała zarzuty korupcyjne. – Nigdy, absolutnie nigdy, nie było takiej sytuacji, że Marian D. wręczał mi jakąkolwiek łapówkę, czy to sam, czy przez kogoś. Sam prokurator przypuszcza, że ktoś inny wziął to na moje konto. Sam Marian D. ma takie przypuszczenia – broniła się w sądzie b. szefowa prokuratury.
Sugerowała, że leżajski biznesmen jest mitomanem i w sprawie wręczanych łapówek nie podał żadnych konkretów. – Nie podaje kompletnie żadnych okoliczności, ani za co to miało być, ani kiedy, ani gdzie – mówiła Anna H.
Skarżyła się, że w celi trzymano ją z mężczyznami, że każdy jej ruch śledziły trzy kamery, że od wielu miesięcy nie wychodziła na spacer. – To nie był jakiś tam areszt, ale tortury – stwierdziła H.
Narzekała, że złamano jej karierę zawodową, że osądzono zanim zapadł wyrok. – Skazano mnie na śmierć cywilną. Nie udało się prokuraturze odebrać mnie mojej wewnętrznej wolności. I jeszcze życia – dodała Anna H.
Byłej szefowej PA w Rzeszowie grozi do 10 lat więzienia.
Kto siedzi?
Anna H. jest jednym z dwóch prokuratorów, którzy siedzą do tej pory w areszcie. Drugim jest Zbigniew N., były szef Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie i b. doradca ministrów sprawiedliwości w rządzie PO-PSL.
W sumie za kratkami siedzi pięć osób. Pozostali to: Bogusław P., były dyrektor podkarpackiego biura PSL; Janusz W., były dyrektor rzeszowskiej delegatury Urzędu Ochrony Państwa (obecnie ABW) i Józef F., były prezes Rafinerii Jasło.
Łącznie zarzuty w aferze postawiono ponad 20 osobom. Są wśród nich m.in. Jan B., były szef podkarpackiego PSL, oraz Zbigniew R., b. szef Platformy Obywatelskiej na Podkarpaciu. Na liście podejrzanych są także byli funkcjonariusze służb specjalnych.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl