Za droga, nieracjonalna i niszcząca teren rekreacyjny – tak część mieszkańców ocenia plan budowy łącznika ulic Wierzbowej z Kopisto. Miasto przekonuje, że inwestycja jest niezbędna i wszyscy mieszkańcy na niej skorzystają.
Obecnie u starosty łańcuckiego, na zlecenie wojewody podkarpackiego, procedowana jest decyzja ZRID (zezwolenie realizacji inwestycji drogowej). – Starosta decyzję powinien podjąć w ciągu trzech miesięcy od daty złożenia wniosku. Następny etap, to ogłoszenie przetargu na budowę. Chcielibyśmy ją rozpocząć jeszcze w tym roku – mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Po co chcą zbudować łącznik?
Miasto przewiduje, że budowa około 600-metrowego odcinka, który będzie miał około 7 m szerokości, chodnik i ścieżkę rowerową, będzie trwała rok. Szacunkowy koszt inwestycji to 8 mln zł. Według ratusza, budowa drogi łączącej ul. Wierzbową z al. Kopisto jest niezbędna – ma ona usprawnić ruch w tej części miasta.
– Budowa nowej drogi odciąży al. Rejtana oraz ul. Targową. Będzie też służyć mieszkańcom pobliskich bloków – twierdzi rzecznik Chłodnicki.
Taka argumentacja miasta nie przekonuje jednak okolicznych mieszkańców, którym już od samego początku z planowaną inwestycją było nie po drodze. Miasto w pierwszej kolejności nową drogę planowało poprowadzić po śladzie ul. Cegielnianej. Ten plan spalił na panewce, bo zaczęli protestować mieszkańcy bloków przy ul. Cegielnianej.
Drugi wariant zakładał przesunięcie drogi bliżej Capital Towers – to z kolei oprotestowali mieszkańcy tych bloków. Zarówno jednym, jak i drugim nie podobało się, że będą mieć nową, ruchliwą drogę tuż pod oknami.
Trzy warianty. Wszystkie złe
Dlatego miasto wybrało wariant pośredni – budowa drogi na środku – pomiędzy Capital Towers a ul. Cegielnianą na skarpie, która dzieli te dwa miejsca. Okazuje się, że i ta opcja ma swoich przeciwników. Nie chcą jej mieszkańcy, którzy korzystają z terenów zielonych i rekreacyjnych. Powołali nieformalny ruch „Nie dla budowy drogi na rzeszowskich wałach”.
To oni początkiem 2020 roku stworzyli petycję do Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa, w której sprzeciwiają się budowie łącznika. “Ta droga w niczym nie pomoże. Zabierze jedynie kolejne zielone tereny, które zostaną zabetonowane” – przekonywali wówczas autorzy petycji, pod którą podpisało się ponad 370 osób.
Teraz protestują ponownie. Dlaczego? Bo nie mogą się pogodzić z tym, że znów się chce zabudować tereny zielone, a do tego wybudować ruchliwą drogę tuż obok ścieżki rowerowej i drogi, gdzie często się spaceruje.
Mieszkańcy zwracają także uwagę na to, że nową trasę łącznika ratusz wymyślił dopiero w ubiegłym roku. Wcześniej, od 2012 roku, mówiło się o tym, aby łącznik powstał właśnie po śladzie ul. Cegielnianej, która miała zostać poszerzona i przedłużona do mostu Narutowicza (tęczowego).
Marnotrawstwo publicznych pieniędzy?
Dla ruchu „Nie dla budowy…” nowe plany miasta nie mają większego sensu. – Buduje się trzecią drogę pomiędzy dwoma istniejącymi i to w taki sposób, że znów trzeba pozbyć się mnóstwa zieleni. To bez sensu, szczególnie, gdy mówi się ciągle o tym, aby nie zabetonować miasta – mówią nam przedstawiciele „Nie dla budowy…”.
Zwracają oni także uwagę na jeszcze jedną rzecz. Budowa łącznika w nowym wariancie wiąże się z wykupem niewielkiej działki należącej do dewelopera – Capital Towers. – Nie do końca wiadomo, dlaczego miasto chce wykupywać działki od prywatnego podmiotu, skoro obok ma swoje – twierdzą mieszkańcy.
– Taki pomysł znacząco podwyższa koszty całej inwestycji, a to zakrawa o niegospodarność pieniędzy publicznych lub stwarza okazję do tego, aby zamienić się gruntami z deweloperem, by przekazać mu np. większy teren na obrzeżach miasta pod budowę kolejnych bloków. Na tym, co ma przy Capital Towers nic już nie wybuduje – dodają.
Korki będą jeszcze większe?
Przeciwnicy budowy łącznika uważają, że wcale nie usprawni on ruchu w tej części miasta. Przypominają, że łącznik skończy się przy moście tęczowym, gdzie powstaną światła. – Na niespełna 100-metrowym odcinku będziemy mieli dwie sygnalizacje świetlne: przy moście i przy al. Rejtana. Dopiero wtedy zaczną się robić korki – twierdzą mieszkańcy.